Ostatni (24.) zespół tabeli The Championship Plymouth Argyle wypożyczył do końca sezonu Tymoteusza Puchacza z Holstein Kiel. Przed reprezentantem Polski trudne zadanie. Musi wkomponować się w drużynę walczącą o utrzymanie w lidze uchodzącej za dość niewygodną.
Specyfikę The Championship dobrze zna Tomasz Frankowski. W latach 2006-2007 był zawodnikiem grającego wówczas na zapleczu Premier League Wolverhampton Wanderers. "Wilki" zapłaciły za niego ponad 2 mln euro.
Frankowski miał wówczas status jednej z największych gwiazd nad Wisłą, regularnie występował w reprezentacji Polski (choć na MŚ 2006 ostatecznie nie pojechał). W swoim felietonie w "Przeglądzie Sportowym" podzielił się doświadczeniami z gry w angielskiej Championship, ostrzegając Puchacza przed trudnościami, jakie mogą go czekać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: koszmarny błąd w meczu Bayernu. Co on zrobił?!
"Łatwo nie będzie, bo zaplecze angielskiej elity to twardy kawałek chleba i wiem coś o tym, ponieważ sam go spróbowałem. A mówiąc uczciwie - połamałem sobie na nim zęby" - napisał Frankowski w "PS".
Jak twierdzi, przyczyn było kilka. Po pierwsze, kontuzja, z którą zmagał się w momencie, gdy odchodził z hiszpańskiego Elche do Wolverhampton. Po drugie, brak skuteczności.
"Nie uważam, że moja przeprowadzka do Anglii była błędem. Spróbowałem sił w silnej lidze, w dużym klubie, pod okiem byłego selekcjonera angielskiej reprezentacji - Glenna Hoddle’a. Był wobec mnie cierpliwy. Klepał po plecach i przekonywał, że po moim pierwszym golu napięcie uleci" - dodał Frankowski. Tyle że w 16 spotkaniach nie zdołał trafić do siatki ani razu...
Frankowski podkreśla, że Championship to liga pełna twardej walki i intensywności. Pełne trybuny, żywiołowi kibice i nieustępliwa gra to codzienność, z którą musi zmierzyć się każdy zawodnik. Jego historia jest przestrogą dla Puchacza, który musi być gotowy na wyzwania, jakie niesie ze sobą drugi poziom rozgrywek w Anglii.