Festiwal nieskuteczności Wisły Kraków. Tym razem z happy endem

To była Wisła Kraków w pigułce. Totalna dominacja przez ponad pół godziny, multum sytuacji i... festiwal nieporadności pod bramką przeciwnika.

Ileż razy w tym sezonie oglądaliśmy tego typu mecze w wykonaniu "Białej Gwiazdy"? Taktyka wydawała się słuszna. Wisła praktycznie przez cały czas była przy piłce, praktycznie nie schodziła z połowy rywala. W pierwszej połowie oddała aż 21 strzałów (!), ale co z tego?

Ruszyło się dopiero po przerwie. I Wisła potrzebowała do tego bramki dla Kotwicy Kołobrzeg. Goście otrzymali rzut karny po zagraniu piłki ręką przez Wiktora Biedrzyckiego. Denys Faworow nie pomylił się z 11. metrów, natomiast na tym dobre informacje dla zespołu Piotra Tworka się zakończyły.

Wisła natychmiast doprowadziła do wyrównania (Alan Uryga), a dziesięć minut później była już na prowadzeniu. Sędzia Jacek Małyszek tym razem podyktował rzut karny dla "Białej Gwiazdy" za rękę Tomasza Wełny. Angel Rodado w takich sytuacjach raczej się nie myli i momentalnie zrobiło się 2:1 dla Wisły.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aż miło popatrzeć. Takie gole nie padają często!

Gospodarze dowieźli to zwycięstwo, natomiast stracili Rodado. To znaczy, jeszcze nie wiadomo, co dokładnie stało się Hiszpanowi, ale chwilę po strzeleniu gola musiał opuścić boisko. Ucierpiał i obolały musiał zejść, trzymając się za bark.

Wygrana sprawia, że Wisła - przynajmniej na moment - awansowała na piąte miejsce w tabeli Betclic I ligi.

Kibice z Krakowa mogą odetchnąć, bo schodzących na przerwę zawodników żegnali gwizdami. Trudno się dziwić, bo zawodnicy w czerwonych koszulkach pudłowali na potęgę. Już w 2. minucie Rodado sprawdził czujność Marka Kozioła, a przy dobitce w słupek trafił Bartosz Jaroch. Później Rodado zachował się jeszcze bardzo źle w sytuacji sam na sam z bramkarzem, a większość uderzeń była niecelna (mniej lub bardziej).

Kotwica w zasadzie nie atakowała. Przez 30-35 minut miała problem, by wydostać się z własnej połowy. Później delikatnie się to zmieniło, natomiast stojący w bramce Wisły Patryk Letkiewicz nie miał zbyt wiele pracy.

Bramka na 0:1 wzięła się totalnie z niczego, ale może Wisła potrzebowała takiego gonga. W dziesięć minut odwróciła sytuację o 180 stopni. A wygrana mogła być jeszcze bardziej okazała, gdyby swoje okazje wykorzystali m.in. Łukasz Zwoliński i niezmordowany Rafał Mikulec.

Wygrana Wisły jest oczywiście zasłużona, ale nie przyszła łatwo.

Wisła Kraków - Kotwica Kołobrzeg 2:1 (0:0)
0:1 Denys Faworow (k.) 51'
1:1 Alan Uryga 55'
2:1 Angel Rodado (k.) 65'

Składy:

Wisła: Patryk Letkiewicz - Bartosz Jaroch, Alan Uryga, Wiktor Biedrzycki, Rafał Mikulec - Angel Baena (63' Tamas Kiss), Marko Poletanović (63' Kacper Duda), James Igbekeme (82' Marc Carbo), Angel Rodado (71' Olivier Sukiennicki), Frederico Duarte (82' Maciej Kuziemka) - Łukasz Zwoliński.

Kotwica: Marek Kozioł - Denys Faworow, Michał Cywiński (87' Wołodymyr Kostewycz), Tomasz Wełna, Mykoła Musolitin - Miłosz Kurowski (84' Michał Lasek), Kamil Kort (66' Lucas Ramos), Filipe Oliveira, Filip Kozłowski (87' Daniel Skiba), Leon Kreković - Wsiewołod Sadowskij (46' Catalin Cucos).

Żółte kartki: Sukiennicki (Wisła) oraz Musolitin (Kotwica).
Czerwona kartka: Faworow 90+3' (Kotwica, za brutalny faul).

Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).