W rewanżowym spotkaniu półfinałowym Ligi Mistrzów Inter pokonał Barcelonę po dogrywce 4:3. Wojciech Szczęsny zagrał od pierwszej minuty, a Robert Lewandowski i Piotr Zieliński weszli na boisko z ławki. Po wtorkowym starciu w Mediolanie najwięcej mówi się natomiast o innym Polaku. Sędzia Szymon Marciniak miał do podjęcia kilka bardzo trudnych decyzji.
- Moim zdaniem uniósł ten mecz. Nie popełnił większych błędów ani nie wypaczył wyniku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty były piłkarz Romy i Juventusu, Zbigniew Boniek.
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia kosmiczny półfinał na Giuseppe Meazza?
Zbigniew Boniek, były prezes PZPN: Ostatni raz czułem takie napięcie przy okazji meczu Polski z Niemcami na Stadionie Narodowym. Jedna drużyna grała w piłkę trochę lepiej, ale druga była mądrzejsza, konkretniejsza i miała więcej szczęścia. Bo jak nazwać inaczej gol Francesco Acerbiego na dwie minuty przed końcem doliczonego czasu? Ale cóż, w życiu trzeba mieć szczęście.
Po golu na 3:2 dla Barcelony wydawało się, że Inter padł.
Zgadzam się. Wyszła tu młodość i brak doświadczenia Barcelony. Wydaje mi się, że zamiast bronić wyniku, byli skupieni na strzeleniu czwartego gola. Uznali chyba, że Inter jest już "ugotowany" i im nie zagrozi. Gdyby myśleli więcej o utrzymaniu się przy piłce, być może udałoby im się awansować. Zabrakło mądrości i cwaniactwa. Barcelona miała kilka słabszych punktów. Raphinha strzelił bardzo ważnego gola, ale wcześniej nic nie zrobił. Ferran Torres też nie błyszczał. Lamine Yamal oczywiście robił różnicę.
Gdyby Barcelona miała między słupkami genialnego wczoraj Sommera, awansowałaby do finału?
Wojtek Szczęsny miał pecha. Gdy na spokojnie zobaczymy, jak padały gole dla Interu, trudno tu mówić o jakiejś winie Szczęsnego. Wojtek obronił też jeden niezwykle groźny strzał Frattesiego po długim rogu. Są czasami takie mecze w życiu bramkarza, że nie grasz źle, a puszczasz cztery gole.
Robert Lewandowski wszedł na boisko dopiero w doliczonym czasie, gdy Barcelona prowadziła 3:2. Nie był gotowy pod względem zdrowotnym?
Tak jak wspomniałem, Barcelona myślała, że ma już awans w kieszeni. Zmiana Roberta była przeprowadzona na utrzymanie wyniku. W dogrywce Robert miał swoją sytuację, uderzył głową nad bramką. Natomiast trudno wejść na boisko w takim momencie i zrobić coś wielkiego. Poza tym nie zapominajmy, że Robert ma 36 lat. Będzie nadal strzelał bramki, ale nie jest już na początkowym etapie kariery.
"Lewemu" przepadła ostatnia szansa, by zdobyć Ligę Mistrzów drugi raz w swojej karierze?
Słyszałem pomeczowy wywiad Wojtka Szczęsnego, który mówił, że szkoda mu młodszych kolegów, bo są znakomici. I dodał, by się nie martwili, bo jeszcze wygrają w swojej karierze Ligę Mistrzów. Myślę podobnie. Barcelona ma taki zespół, że co roku może walczyć o końcowy triumf w Champions League. Przede wszystkim mają graczy, którzy będą jeszcze dojrzewali.
Czy w tej drużynie będzie jeszcze miejsce dla Lewandowskiego? Trudno powiedzieć. Każdy sam decyduje, kiedy chce powiedzieć pas. Myślę, że Robert może spokojnie dalej grać w Barcelonie jeszcze przez rok, dwa. Z drugiej strony jasne jest, że przed metryką nikt nie ucieknie.
Porozmawiajmy o reprezentantach Polski, którzy świętują po wtorkowym meczu. Piotr Zieliński był wypychany z Neapolu, a Nicola Zalewski z Rzymu. Teraz triumfują.
Wydaje mi się, że mimo awansu Interu trener Simone Inzaghi też popełnił pewne błędy. Wpuścił Carlosa Augusto, by pilnował Lamine Yamala, a po minucie piłkarz Interu złapał żółtą kartkę. Moim zdaniem lepszym wyborem byłby Nicola Zalewski. Augusto wszedł wypoczęty, a był najsłabszym ogniwem defensywy Interu. Zalewski byłby konkretniejszy.
A jeśli chodzi o Piotrka Zielińskiego, mam do niego słabość. Wszyscy zawsze od niego w Polsce wiele oczekiwali, bo wiemy, jak potrafi grać w piłkę. Nie chciał wyjeżdżać z Neapolu, było mu tam dobrze. Poszedł do drużyny, w której nie jest podstawowym zawodnikiem, jednak może nim wkrótce zostać. Henrikh Mchitarjan ma już swoje lata. Najważniejsze, że Piotrek jest ważną częścią środka pola. W półfinałowym meczu z Barceloną zrobił swoje.
A sędzia Szymon Marciniak? Hiszpańska prasa, mówiąc łagodnie, ma wątpliwości, czy powinien cofnąć rzut karny na Laminie Yamalu. Przypomnijmy: po interwencji VAR Marciniak podyktował ostatecznie rzut wolny, ponieważ według sędziów faul nastąpił przed "szesnastką".
Absolutnie uniósł ten mecz. Wiadomo, że po takim spotkaniu patrzysz na sędziowanie w określony sposób, zależnie od tego, komu kibicujesz. Skoro nawet nie zapraszali go do monitora i dostał informację, że Barcelonie, zamiast rzutu karnego, należy się rzut wolny, taką podjął decyzję. Nie czepiałbym się też "mniejszych" rozstrzygnięć. Piłka to nie koszykówka - czasem ktoś kogoś kopnie, odepchnie, przewróci. Marciniak mi się w tym meczu podobał. Nie popełnił większych błędów ani nie wypaczył wyniku.
To jeszcze pytanie o drugi półfinał. PSG zagra z Arsenalem. Kuba Kiwior, tak jak Zieliński i Zalewski, awansuje do finału Ligi Mistrzów?
Powiedziałem przed półfinałami, że w finale zagrają Inter i Arsenal. Pięćdziesiąt procent już się spełniło. Po porażce w pierwszym meczu "Kanonierzy" będą mieli "ciężary", ale wynik dwumeczu pozostaje sprawą otwartą. Polskim drużynom pozostaje ekscytowanie się Ligą Konferencji i ewentualnie Ligą Europy. Musimy więc liczyć, że zobaczymy w tym roku "polski" finał Ligi Mistrzów z trzema naszymi reprezentantami.
Rozmawiał Dariusz Faron, WP SportoweFakty
Real Betis vs. FC Barcelona - oglądaj mecz na żywo w ES1 o 18:30 w Pilocie WP (link sponsorowany)