Śląsk Wrocław grał po raz trzeci w sezonie Betclic I ligi na własnym stadionie i punktował we wszystkich tych meczach. Na inaugurację rozgrywek pechowo zremisował 1:1 z Wieczystą Kraków z powodu gola straconego w doliczonym czasie. Następnie pokonał po 3:1 Ruch Chorzów i w piątek Miedź Legnica. Jedyna porażka Śląska nastąpiła w wyjazdowym spotkaniu ze Stalą Rzeszów.
- Zasłużyliśmy na trzy punkty, byliśmy lepsi niż Miedź. To było wymagające starcie. Miedź jest fizycznym zespołem i zmieniła pomysł na grę w porównaniu z tym z wcześniejszych meczów - mówi na konferencji prasowej trener wrocławian Ante Simundza.
We wszystkich meczach od początku sezonu Śląsk stracił minimum gola. Tym razem w końcówce pierwszej połowy po strzale Daniela Stanclika. - Nad tym musimy pracować. Byliśmy zbyt miękcy w tym fragmencie meczu. Straciliśmy agresję i zbyt często musieliśmy gonić za piłką. Zostaliśmy za to ukarani - wspomina Słoweniec.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1, a rozstrzygnięcie meczu nastąpiło w ostatnim kwadransie podstawowego czasu. Śląsk zdobył drugiego i trzeciego gola w rywalizacji jedenastu na dziesięciu, kiedy na boisku byli już jednocześnie Przemysław Banaszak i Damian Warchoł.
- Sytuacja rywali niejako zmusiła nas do tego, żeby postawić na rozwiązanie z Banaszakiem i Warchołem. Chcieliśmy wywrzeć jeszcze większą presję na obronie Miedzi. Damian Warchoł miał dwie naprawdę dobre okazje podbramkowe, a Banaszak strzelił gola - przypomina trener Śląska.
- Najważniejsze jest być cały czas wymagającym zespołem i grać na wysokim poziomie. Przy tym, zdobywać o jedną bramkę więcej niż przeciwnik. Wiem, że kibice na stadionie czy przed telewizorem chcą zobaczyć jak najwięcej goli. Dla nas, trenerów, wysokie wyniki są jednak w pewien sposób stresujące - dodaje przewrotnie NK Maribor czy Ludogorca Razgrad.
Następnym przeciwnikiem Śląska w meczu wyjazdowym będzie Odra Opole.