Łatwo nie było, ale Raków Częstochowa poradził sobie w dwumeczu z bułgarską Ardą Kyrdżali (1:0, 2:1).
- Duża sprawa, również dla mnie, bo został zrealizowany też mój osobisty cel. Dwa poprzednie play-offy zakończyły się niepowodzeniem. Do trzech razy sztuka - mówił trener Marek Papszun na konferencji prasowej.
- Tak naprawdę zapracowaliśmy na to w sześciu spotkaniach, to nie była łatwa droga. Tym bardziej szacunek dla drużyny, że tak szybko potrafiliśmy wypracować jedność i jakość, by awansować do fazy ligowej. To nie było proste w naszej sytuacji. Jestem szczęśliwy. Gratuluję piłkarzom, że wytrzymali presje i to obciążenie. Przeciwnik nie zrobił za dużo w tych dwóch meczach, ale był twardy, nieustępliwy, agresywny i intensywny. Musieliśmy mocno pracować, by uzyskać awans - komentował Papszun.
O samym spotkaniu nie chciał za dużo mówić. - Denerwowałem się, bo było zbyt dużo strat. Przez to traciliśmy kontrolę. Świetnie weszliśmy w mecz. Dziesięć minut - petarda. Strzeliliśmy gola, ale później za mocno oddaliśmy inicjatywę. Czerwona kartka, powinniśmy wcześniej zamknąć mecz - przyznał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: udostępniła nagranie z domu. Kibice Realu mogli się zmartwić
Mimo iż boisko na stadionie w Kyrdżali wizualnie nie prezentowało się zbyt korzystnie, to trener Papszun nie miał do niego większych zastrzeżeń.
- Boisko się rozjeżdżało w trakcie meczu. Wczoraj było bardzo dobre, my je trochę napsuliśmy, a dziś było już mocno rozjechane. Ale można było na nim grać - powiedział.
Zdradził też, że sporo działo się w nocy poprzedzającej spotkanie.
- Ja śpię dobrze, ale ta noc była trudna z uwagi na dyskotekę, która była obok. Ciężko było spać, bo nie wiedziałem, co zrobić - włączyć klimatyzację czy zamknąć okno. Z drugiej strony bałem się tej klimatyzacji. Ostatecznie zostawiłem okno otwarte, a tam impreza do 5 rano. Nie mam problemu ze snem. Nie denerwuje się przed meczami na tyle, żeby mnie to paraliżowało - powiedział Papszun.
W piątek losowanie fazy ligowej, ale za wcześnie na stawianie sobie konkretnego celu.
- Krok po kroku, dzień po dniu. Zobaczymy na kogo trafimy, jak zdrowie zawodników, jak forma. Dzisiaj cieszymy się z awansu. Kogo los przyniesie, będzie okej. Nie mam jakichś preferencji - podsumował trener Papszun.