Pyrka w okresie dziecięcym mieszkał wraz z rodzicami w Jedlance nieopodal Radomia. Początkowo trenował w nieistniejącym już MSPN Radomiak, a gdy drużyna się rozpadła, trafił do zespołu Broni Radom z rocznika 2002, której trenerem był wspomniany Siwak. Drużyna występowała na najwyższym poziomie rozgrywkowym w województwie mazowieckim. Rywalizowała w Ekstralidze między innymi z takimi drużynami jak Legia Warszawa, Escola Varsovia i Znicz Pruszków.
- Ja miałem dobry zespół, który do końca grał w Ekstralidze. Arek od początku wyróżniał się szybkością, ale miał też charakter. Był kapitalny. On i Mateusz Grudziński na testach szybkościowych osiągali wyniki, których często w Polsce seniorzy nie osiągają na profesjonalnym poziomie - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty trener Siwak.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu
Pyrka mimo młodego wieku imponował nie tylko szybkością, ale także cechami wolicjonalnymi. - "Gazicho" miał niesamowite, nikt go nie mógł dogonić. Pamiętam szczególnie, gdy graliśmy mecz na wyjeździe w Nowym Dworze Mazowieckim ze Świtem. Tam było 3:0, zdjąłem Arka. Nigdy nie zabraniałem swoim zawodnikom dryblować, ale wtedy wziąłem go i powiedziałem mu: "Słuchaj Arek, nie zawsze musisz się kiwać. Czasami piłka jest szybsza od zawodnika i trzeba przyspieszyć grę podaniem" - opowiada nam doświadczony szkoleniowiec.
- On jak zszedł z tego boiska, to już do końca meczu nie usiadł. W pewnym momencie przestałem obserwować to, co działo się na boisku, tylko patrzyłem na niego. On tam przy linii bocznej grał ten mecz razem z drużyną. Biegał, skakał. Pomyślałem sobie "oj synku, ty naprawdę to kochasz" - wspomina Siwak.
- Teraz może mniej, ale w tamtych czasach byłem zwolennikiem, żeby pewien okres w roku trenować na halach. To uczyło szybkiej gry na jeden kontakt. Uważam, że tego mu początkowo trochę brakowało. Gdy potrenowaliśmy na tych halach, pojechaliśmy na kilka turniejów zimowych, to zdecydowanie lepiej zaczął radzić sobie właśnie w takich grze kombinacyjnej, bez przyjęcia - dodaje trener z akademii radomskiej Broni.
W wieku 15 lat Pyrka przeniósł się do drugoligowego wówczas Znicza Pruszków. Spędził tam nieco ponad dwa lata. Stamtąd trafił już do ekstraklasowego Piasta Gliwice. Początek łatwy nie był. W pierwszym sezonie zawodnik zaliczył co prawda 23 występy, ale głównie wchodził na boisko z ławki. W kolejnych mógł liczyć już na zdecydowanie więcej minut, ale w pewnym momencie brakowało mu liczb.
Od 30 października 2021 roku do 25 lutego 2023 roku nie strzelił żadnego gola ani nie asystował w rozgrywkach ligowych. Jego pozycja w trakcie okienka transferowego była słaba, o czym kilka tygodni temu opowiedział ówczesny trener Piasta, Aleksandar Vuković, który był gościem podcastu na kanale Tomasza Ćwiąkały.
- Był praktycznie na wylocie. Był rezerwowym, który nie był w stanie się przebić. Miał kilkadziesiąt meczów bez żadnych liczb. Dla nas w tamtym momencie paląca była kwestia obsadzenia pozycji prawego obrońcy i tylko moja chęć oszczędzenia i spojrzenia najpierw na tych chłopaków, których miałem, sprawiła, że przestawiliśmy go na prawą obronę i to świetnie wypaliło - stwierdził serbski szkoleniowiec w rozmowie z Ćwiąkałą.
Choć początek relacji Pyrki z Piastem był trudny, to chyba jeszcze trudniejsza była końcowa faza. Zimą zawodnik odmówił przedłużenia wygasającego w czerwcu bieżącego roku kontraktu, co spotkało się z surową karą. Trener Vuković poinformował Pyrkę, że nie poleci na zimowy obóz przygotowawczy i będzie trenował z rezerwami. Po kilku tygodniach 22-latek wrócił do szatni pierwszego zespołu, brał udział w zajęciach, ale ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej.
- Po miesiącu z drugim zespołem, wróciłem do pierwszego, ale mój udział w treningach często kończył się na bieganiu gdzieś z boku boiska. To trwało do końca sezonu. Codziennie jeździłem na siłownię, pracowałem z trenerem. We własnym zakresie zorganizowałem sobie zajęcia na boisku - wyjaśnił Pyrka w rozmowie z portalem Interia.pl.
Śmiało można stwierdzić, że piłkarz najtrudniejsze ma już za sobą. Mimo że przez pół roku nie grał w oficjalnych meczach, to dostał powołanie na mistrzostwa Europy U21. Nie był to udany turniej dla Polaków. Przegrali wszystkie trzy mecze i odpadli z zawodów po fazie grupowej. Pyrka kilka tygodni później znalazł nowy klub. Podpisał kontrakt z występującym w Bundeslidze FC St. Pauli.
W trakcie letniego okresu przygotowawczego zdobył zaufanie trenera Alexandra Blessina i od początku sezonu wyszedł w pierwszym składzie w dwóch meczach ligowych i jednym pucharowym. Selekcjoner Jan Urban dostrzegł w nim potencjał, czego efektem było debiutanckie powołanie na wrześniowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Starcie z Holandią obserwował z perspektywy ławki rezerwowych, ale wciąż ma szansę na premierowy występ w kadrze w niedzielnym spotkaniu z Finlandią.
- Nigdy się nie zastanawiałem, czy Arek w ogóle dotrze na ten poziom Ekstraklasy, a reprezentacja Polski to już naprawdę spełnienie marzeń - przyznaje trener Siwak, pod okiem którego Pyrka rozwijał się w czasach gry w Broni Radom. - Arek na każdym treningu dawał z siebie sto procent. On nienawidził przegrywać. Wiadomo, miał tam swoje występki, ale to dobrze, piłkarz nie może być zbyt grzeczny. On ma charakter idealny do piłki - dodaje doświadczony szkoleniowiec.
- Byłem niesamowicie szczęśliwy, gdy zobaczyłem, że został powołany. Jak to przeczytałem, powiedziałem sam do siebie: "nie wierzę!". Chłopak nie grał parę miesięcy. Gdy oglądałem młodzieżowe mistrzostwa Europy U21, to płakać mi się chciało, że tak to wygląda - mówi Siwak.
- Widzę dla niego szansę. Jeżeli Polska będzie grała trójką z tyłu, to Pyrka będzie miał duże szanse na grę. Uważam, że w defensywie jest lepszy i od Frankowskiego, i od Zalewskiego. Jeżeli jednak reprezentacja będzie grała czterema obrońcami, to jego szanse zmaleją, niestety. W moich drużynach co prawda zawsze grał jako skrzydłowy w systemie 4-2-3-1, bo akurat w tamtym czasie ja miałem ludzki materiał wręcz stworzony do tej formacji. Trafił do jednej z najsilniejszych lig na świecie, która często weryfikuje piłkarzy, ale ja wierzę, że on się tam odnajdzie - kończy trener Broni.
Lewus już nie ten , że zdziadział i coraz bardziej jego kopanie upodab Czytaj całość