Fernando Santos stery w reprezentacji Azerbejdżanu objął w czerwcu 2024 roku. Z przyjściem doświadczonego selekcjonera wiązano spore oczekiwania. Jego zadaniem miało być stworzenie zespołu, który w 2028 roku awansuje na mistrzostwa Europy.
Po ponad roku pracy Portugalczyka można śmiało stwierdzić, że reprezentacja Azerbejdżanu pod jego wodzą nie wykonała żadnego progresu. Wiele mówi o tym jego statystyka - na 11 rozegranych meczów aż dziewięć kończyło się porażkami. W pozostałych dwóch padał remis.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagrywał Messiego na ulicy. Tak zareagował gwiazdor
Czarę goryczy przelało ostatnie spotkanie z Islandczykami na inaugurację zmagań w eliminacjach do mistrzostw świata 2026 (czterozespołowe grupy rozpoczęły rywalizację we wrześniu). Azerowie doznali na wyjeździe kolejnej bolesnej porażki (0:5).
Po meczu atmosfera była nerwowa. Na konferencji prasowej jeden z azerskich dziennikarzy nie gryzł się w język. - Zdobyłeś wystarczająco dużo trofeów i pieniędzy, by starczyło ci na kilka żyć, a mimo to upokarzasz naszą drużynę na arenie międzynarodowej. Czy nie masz ani krzty szacunku do samego siebie? - skierował się w kierunku Santosa.
Portugalczyk zadeklarował, że ani myśli o tym, by podać się do dymisji. - Nie myślę o rezygnacji. Mam ważny kontrakt i staram się dawać z siebie wszystko. Szanuję swoje zobowiązania - przekazał (więcej o tej sytuacji pisaliśmy TUTAJ).
Najwidoczniej w nocy po spotkaniu Santos przemyślał całą sytuację. Portal oxu.az informuje, że 70-latek poda się do dymisji. Kontrakt szkoleniowca z Azerską Federacją Piłkarską ma zostać rozwiązany za porozumieniem stron.
Jeśli informacje te się potwierdzą i kontrakt zostanie rozwiązany, to Santos będzie mógł liczyć na odszkodowanie. Zgodnie z zapisami Portugalczyk otrzyma łącznie dwa miliony euro (milion na każdy rok - umowa miała trwać do 2027 roku).
Dodajmy, że reprezentacja Azerbejdżanu już we wtorek (9 września) zagra drugie spotkanie w ramach eliminacji do mistrzostw świata 2026. Rywalem będzie Ukraina.