Ile?! Aż trudno w to uwierzyć. To najważniejsze wyzwanie Urbana

Getty Images / Jan Urban udanie rozpoczął pracę w roli selekcjonera
Getty Images / Jan Urban udanie rozpoczął pracę w roli selekcjonera

Cała piłkarska Polska żyje podaniem Piotra Zielińskiego do Roberta Lewandowskiego w meczu z Finlandią (3:1). I słusznie, bo to... epokowe wydarzenie. Aż trudno w to uwierzyć, ale to dopiero druga asysta "Ziela" "z gry" do kapitana Biało-Czerwonych.

To był podręcznikowy kontratak. Przemysław Wiśniewski przeciął podanie Finów i przekazał piłkę Sebastianowi Szymańskiemu, który błyskawicznie zgrał ją do Piotra Zielińskiego, a ten po kilku krokach uruchomił Roberta Lewandowskiego precyzyjnym podaniem nad obroną rywali.

Nic w tej akcji nie dało się zrobić lepiej i ręce same składały się do oklasków. Wykończenie Lewandowskiego było najwyższej klasy, ale to zagrranie Zielińskiego było kluczowe. Tak podał piłkę kapitanowi, że ten mógł w biegu, nie tracąc rytmu i tempa, klatką piersiową ustawić ją sobie do strzału.

W 27. minucie minut wcześniej był w podobnej sytuacji, ale wówczas dostał piłkę zbyt "pod siebie" i nie zdołał się tak zabrać z nią w kierunku bramki Finów. To pokazuje, jak wielkie znaczenie mają takie szczegóły, jak podanie w odpowiednie miejsce, na odpowiednią nogę, z odpowiednią rotacją. Zieliński wykonał wszystko perfekcyjnie.

W piłkarskim żargonie o takich podaniach mówi się "ciasteczko" albo "malinka". Problem w tym, że... Zieliński bardzo rzadko rozpieszcza Lewandowskiego takimi frykasami. Paulo Sousa mawiał, że takiego napastnika jak "Lewy" wystarczy "karmić" podaniami. Gdyby weteran musiał liczyć tylko na jego serwis, padłby z głodu.

Od wielkiego dzwonu

Aż trudno w to uwierzyć, ale to dopiero druga asysta Zielińskiego "z gry" do Lewandowskiego w całej historii ich wspólnych występów w reprezentacji. A ta jest przecież bardzo długa. "Lewy" w niedzielę zagrał w koszulce z białym orłem na piersi po razy 160., a dla Zielińskiego był to 101. występ w narodowych barwach.

Spotkali się w szatni reprezentacji już 12 lat temu i od tego czasu rozegrali wspólnie 78 meczów, spędzając na boisku w tym samym czasie 781 minut. To 96 godzin, co jest równe czterem rozegranym dobomI efektem tego są tylko cztery wspólnie zdobyte "z gry" bramki.

Co ciekawe, za pierwszym razem to Lewandowski wystąpił w roli asystenta. Mowa o selekcjonerskim debiucie Jerzego Brzęczka z Włochami (1:1) w premierowej edycji Ligi Narodów. W Bolonii Zieliński strzałem prosto z powietrza zamienił na gola dośrodkowanie napastnika z lewego skrzydła.

Na kolejny bezpośredni efekt ich współpracy trzeba było czekać blisko trzy lata. W meczu 3. kolejki Euro 2020 (2021) ze Szwecją (2:3) Zieliński fantastycznym prostopadłym podaniem do "Lewego" rozpruł defensywę rywali, a kapitan nie zmarnował wysiłku kolegi i zwieńczył kontratak kapitalnym uderzeniem z narożnika pola karnego. I teraz po kolejnych czterech latach Zieliński znów otworzył przed Lewandowskim drogę do bramki rywali.

Pierwszy raz "Zielu" asystował "z gry" przy bramce "Lewego" dopiero w 49. wspólnym występie. Po raz drugi po kolejnych 29. Dlatego euforię, jaka zapanowała po ich niedzielnej wspólnej akcji można tłumaczyć tyleż ich kunsztem, co faktem, że takie rarytasy nie są chlebem powszednim (a powinny być) i serwują je kibicom bardzo, bardzo rzadko.

W asystach jest remis, bo warto wrócić jeszcze do meczu MŚ 2022 z Arabią Saudyjską (2:0). Po podaniu Matty'ego Casha Lewandowskiemu zabrakło miejsce, by oddać strzał, ale przerzucił piłkę nad bramkarzem i spod końcowej linii odegrał ją do Zielińskiego, który potężnym uderzeniem naprężył siatkę w bramce rywali.

Zmarnowany potencjał

Zieliński ma na koncie jeszcze dwie asysty, gdy "Lewy" wykorzystał jego dośrodkowania po stałych fragmentach gry, ale nawet gdy weźmiemy to pod uwagę, to możemy mówić o zmarnowanym przez kolejnych selekcjonerów potencjale na współpracę dwóch wybitnych piłkarzy. Porażające jest to, że więcej ostatnich podań "z gry" przy golach Lewandowskiego zaliczyli... rywale niż nasz najlepszy środkowy pomocnik w XXI wieku.

Urban jest już ósmym trenerem, pod wodzą którego grają wspólnie w drużynie narodowej i dopiero trzecim, który doczekał się jakiegokolwiek bezpośredniego owocu ich współpracy po Jerzym Brzęczku i Paulo Sousie. Waldemar Fornalik, Adam Nawałka, Czesław Michniewicz, Fernando Santos i Michał Probierz albo mieli inne pomysły na ich wykorzystanie, albo nie potrafili wyegzekwować ich współpracy.

Owszem, Lewandowski wielokrotnie korzystał na pracy, którą Zieliński wykonywał na wcześniejszym etapie akcji bramkowych, ale mecz z Finlandią pokazał, że ich umiejętności i doświadczenie w futbolu na najwyższym poziomie, to klocki, które warto połączyć, a nie rozsiać po boisku.

Sam "Lewy" też liczy na kolejne takie przebłyski geniuszu kolegi. - To jest to, co "Zielu" potrafi i powinien robić jak najczęściej. Zagrał super piłkę. Nie ma dla niego różnicy, czy podaje lewą czy prawą nogą. On to ma. Takich zagrań można od niego oczekiwać, mogę mu podziękować - mówił kapitan po meczu.

Światełko w tunelu

Ułożenie bezpośredniej współpracy między Lewandowskim i Zielińskim wydaje się być jednym z najważniejszych wyzwań Urbana w roli selekcjonera i kluczem do odniesienia sukcesu z drużyną narodową. Na miarę tego, którym było wykorzystanie w reprezentacji potencjału "Lewego" przez Adama Nawałkę.

Zresztą, historia zatoczyło koło i to też jest jednym z zadań Urbana. Za kadencji Czesława Michniewicza, Fernando Santosa i Michała Probierza "Lewy" cierpiał na niedobór okazji podbramkowych. To go frustrowało, co rzutowało na życie kadry, a jego bramek brakowało reprezentacji.

O ile spotkanie z Holandią przywołało najczarniejsze wspomnienia, bo "Lewy" nie tylko nie oddał ani jednego uderzenia na bramkę rywali, ale nawet nie miał żadnego udanego kontaktu z piłką w ich polu karnym, to mecz z Finami wlał nadzieję w serca kibiców i samego Lewandowskiego.

W Chorzowie już w pierwszej minucie Sebastian Szymański stworzył mu okazję w polu karnym. Naciskany przez rywala "Lewy" nie zdołał trafić w piłkę, ale to dobrze wróżyło. O dwóch podaniach za linię obrony już wspomnieliśmy, a przecież miał jeszcze okazję po wyprowadzeniu kontrataku z Jakubem Kamińskim. W ostatnich meczach za kadencji Probierza mógł tylko pomarzyć o takim serwisie. Nawet z Litwą.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu

Komentarze (15)
avatar
Zgredek6
9.09.2025
Zgłoś do moderacji
12
0
Odpowiedz
Taki to jest potencjał Zielińskiego na kapitana. Wygląda non stop tak jakby miał się zaraz popłakać. Ona ma drużynę pociągnąć ? Chyba na dno rozpaczy. 
avatar
zychu
9.09.2025
Zgłoś do moderacji
10
7
Odpowiedz
Została mu tylko reprezentacja bo oficjalnie Flick ogłosił że Lewy idzie w odstawke 
avatar
DrewnoPrzegrane
8.09.2025
Zgłoś do moderacji
10
6
Odpowiedz
Inni piłkarze szacunek mają i sławę
dla kibiców robią dobrą zabawę.
Ten tylko dyplomy kupuje na bazarze
A że nic nie wart to boisko pokaże ! 
avatar
Dendrogol
8.09.2025
Zgłoś do moderacji
8
6
Odpowiedz
Rzadko chwale Lewego magistra bo rzadko jest ku temu powod ale tutaj szczerze go pochwale za zachowanie po golu - pocalowal orzelka, nie bylo budowania marki własnej z kowidowym autożółwiekiem Czytaj całość
avatar
Romuald
8.09.2025
Zgłoś do moderacji
13
2
Odpowiedz
Szok chłop zagrał 100 meczy w kadrze 1 podanie mu wyszło.Nobla dajcie patałachowi idioci. 
Zgłoś nielegalne treści