Piast Gliwice wciąż bez wygranej w lidze, choć remis w sobotnim spotkaniu z Jagiellonią Białystok można nazwać zwycięskim. Bramka Juande Rivasa w doliczonym czasie gry uratowała jubileuszowy mecz z okazji 80-lecia klubu i poprawiła nastroje kibiców, którzy do końca wspierali swój zespół.
Trener Max Moelder po meczu był dość zadowolony z końcowego rezultatu, bo podobać mogła się determinacja jego drużyny. Piast zaczyna grać w piłkę coraz lepiej. Brakuje jedynie punktów.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
- Doceniam rywala i to, w jakim stylu chciał zagrać. Myślę, że był to mecz dwóch drużyn z podobnymi pomysłami na grę. Walczyliśmy o to, by grać wysoko i na dużej intensywności, dlatego nie mieli łatwo z budowaniem swoich akcji. Moim zdaniem wypadliśmy w tym całkiem nieźle, choć mecz kompletnie zmienił się po czerwonej kartce - powiedział szkoleniowiec na konferencji prasowej.
- W tamtym momencie pokazaliśmy jakość zawodników, których mieliśmy na ławce. Strzeliliśmy bramkę, która jak najbardziej była zasłużona. Zespół zasługiwał nawet zwycięstwo. Jestem dumny, że mój zespół potrafił walczyć przez około 40 minut o jednego zawodnika mniej z drużyną, która jest jedną z najlepszych w kraju - dodał.
Kluczowym momentem w tym spotkaniu była czerwona kartka dla Quentina Boisgarda, którą otrzymał po obejrzeniu drugiej żółtej. Kilka minut po przymusowym zejściu piłkarza do szatni, Jagiellonia zdobyła bramkę za sprawą Jesusa Imaza. Wtedy ten mecz wywrócił się dla Piasta do góry nogami. Trener uważa, że dało się tego uniknąć.
- Ten faul nie był na żółtą kartkę. Sędzia dobrze prowadził to spotkanie, ale w tamtym momencie nie zasługiwało to na drugą żółtą kartkę. To już piąta kartka Boisgarda w tym sezonie i myślę, że musimy o tym porozmawiać. Domyślam się, że zawodnik też zdaje sobie z tego sprawę - powiedział Moelder.
Sędzia Paweł Raczkowski nie oszczędzał w tym meczu kartek zawodnikom obu drużyn. Łącznie pokazał ich aż dziewięć. - Przy takiej intensywności oraz agresji, żółte kartki są częścią gry. Można się potem zgadzać lub nie zgadzać z pewnymi decyzjami arbitrów - ocenił szkoleniowiec Piasta.
Po meczu także iskrzyło pomiędzy piłkarzami. Doszło do przepychanek i delikatnych rękoczynów. Przewrócono nawet operatora kamery, który po końcowym gwizdku zamykał transmisję z murawy. Sytuacja w porę została opanowana.
- Zapytałem sędziego o tą sytuację i wytłumaczył, że rozpoczęło się to od zawodnika Jagiellonii. Dużo emocji towarzyszyło w tym spotkaniu, stąd pewnie takie niepotrzebne przepychanki - wyjaśnił trener, którego akurat brakowało w samym środku tych wydarzeń.
To nie pierwszy raz w spotkaniach Piasta z Jagiellonią, gdy końcówki meczów dostarczają tak wiele emocji. Moelder już przed meczem wiedział, jak wyjątkowe potrafią być starcia właśnie z "Dumą Podlasia".
- To jest przykład tego, że Jagiellonia czuje się teraz tak, jak my przed przerwą reprezentacyjną, gdy straciliśmy bramkę z Zagłębiem w ostatnich minutach. Taka jest piłka nożna. Raz to ty strzelasz gola w ostatnich minutach, a raz tracisz wszystko rzutem na taśmę - zakończył trener.