Włodarze Piasta przed startem rozgrywek wzięli pod uwagę ewentualne opóźnienie budowy nowego obiektu i zadbali o to, by wiosną móc grać u siebie. Wszystko wskazuje na to, że niebawem niebiesko-czerwoni wrócą do domu. - Prawdopodobieństwo jest rzeczywiście bardzo duże. Sytuacja jest o tyle dobra, że składając wniosek o możliwość gry na stadionie w Wodzisławiu Śląskim, złożyliśmy także pismo z prośbą o udzielenie zgody na występy w Gliwicach, jeżeli nie ruszą prace związane z budową nowego obiektu. Otrzymaliśmy zgodę zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku - wyjaśnił prezes Piasta, Jacek Krzyżanowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Termin rozpoczęcia budowy rzeczywiście się opóźnił. Piast może zatem na wiosnę zagrać u siebie. Wcześniej musi jednak dopełnić formalności. - Wystąpiliśmy już do straży pożarnej, policji, sanepidu i prezydenta miasta z prośbą o udzielenie pozwolenia na grę na stadionie przy Okrzei. Wierzę, że ich decyzja będzie pozytywna - powiedział sternik niebiesko-czerwonych.
Zanim Piast przeniesie się do Gliwic, musi kolejny raz zmodernizować swój obiekt. - Trzeba wprowadzić pewne zmiany kosmetyczne. Zgodnie z przepisami, które weszły w życie, na stadionach w Polsce nie ma być miejsc stojących. Dlatego postanowiliśmy, że albo wyremontujemy ten fragment, albo w ogóle wyłączymy go z użytku. Zobaczymy, jak się na to zapatruje policja, bo w tej materii musimy z nią współdziałać - podkreślił Krzyżanowski.
Pierwsze mecze rundy wiosennej Piast jednak na pewno rozegra w Wodzisławiu. W kwietniu będzie mógł wrócić do siebie i pozostanie tam już do końca sezonu, bo prace przy Okrzei do tego czasu na pewno nie ruszą. - Jeżeli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to będziemy mogli grać w Gliwicach od kwietnia. Wiadomo, że teraz będzie to niemożliwe z racji tego, że nie mamy podgrzewanej płyty boiska - zakończył prezes Piasta.