W niedzielę (9 listopada) Robert Lewandowski zanotował znakomity występ w barwach FC Barcelony. W końcu ustrzelił hat-tricka w wygranym przez Barcę meczu 12. kolejki hiszpańskiej La Ligi z Celtą Vigo (4:2).
Tymczasem w poniedziałek głośno zrobiło się o wizycie "Lewego" w Nowym Jorku. Przez to bowiem jasne stało się, iż 37-latek pojawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski z opóźnieniem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: mecz przerwany. Trudno uwierzyć, co zrobili piłkarze
Dopiero kilka godzin po tej informacji okazało się, że Lewandowski pojechał zapalić światła na Empire State Building w barwach naszego kraju z uwagi na Święto Niepodległości. Choć kapitan kadry był krytykowany, to w innym tonie wypowiedział się Jan Tomaszewski.
- Wydaje mi się, że tym krytykantom odwaga pomyliła się z odważnikiem. Po prostu są to zazdrośnicy, którzy nie mogą znieść tego, że Robert jest jednym z najlepszych piłkarzy świata i jest doceniany przez cały świat - ocenił były reprezentant Polski w rozmowie z "Super Expressem".
Tomaszewski podkreślił, że sprawa ta była dogadana z PZPN. Wskazał również jeszcze jednego sportowca, który jego zdaniem mógłby dostąpić tego zaszczytu.
- Jestem dumny z tego, że Robert tam pojechał. Mój młodszy kolega dokonał tego, czego nie było żadnej propozycji dla nas, dla żadnego z Orłów Górskiego. Wszyscy Polacy, powtarzam, wszyscy, obojętne czy z lewej, czy z prawej, wszyscy ten Dzień Niepodległości świętują. Robert stał się tutaj symbolem. Moim zdaniem dwie osoby mogłyby zapalić to światło: albo Iga Świątek, albo Robert Lewandowski. Współczuję Idze, ale gratuluję Robertowi - wyznał legendarny bramkarz.