Wiele emocji dostarczyło starcie reprezentacji Polski z Maltą. Biało-Czerwoni ostatecznie wygrali 3:2, ale zwycięstwo przyszło naszym zawodnikom ze sporym trudem.
Zespół prowadzony przez Jana Urbana miał kłopot, aby zdominować rywali, którzy stworzyli sobie zaskakująco dużo sytuacji pod bramką naszej drużyny. O przyczyny takiego stanu rzeczy zapytaliśmy Cezarego Kucharskiego.
- Nie było odpowiedniego podejścia wśród naszych piłkarzy. Boisko nie pozwalało na szybką grę, ponieważ trawa była wysoka, inna niż zazwyczaj na europejskich boiskach. Malta miała ułatwione zadanie, bo nasi zawodnicy nie podeszli, jak do meczu z Holandią. Zlekceważyli trochę przeciwnika. Widać było, że czujemy się lepszym zespołem, ale brakowało zaangażowania. Mina Urbana mówiła wszystko o tym spotkaniu - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Specjalny trening Górnika Zabrze. W wyjątkowym miejscu
Były reprezentant podkreślił również, że najważniejsza kwestia dotycząca tego spotkania, to zwycięstwo, które ostatecznie udało się wyszarpać po bramce Piotra Zielińskiego.
- Nie był to dobry występ naszej kadry, najważniejsze, że wygrała i szczęśliwy rykoszet dał trzy punkty. Zwycięzców się nie sądzi. Po Holandii było sporo pochwał, może piłkarze sobie "pofolgowali". Można było się spodziewać, że ten mecz tak będzie wyglądał - stwierdził.
Reprezentacja Polski miała już tylko teoretyczne szansa na zajęcie 1. miejsca w grupie, które gwarantowało bezpośredni awans na mistrzostwa świata. Zdaniem Kucharskiego to też wpłynęło na podejście Biało-Czerwonych do meczu z Maltą.
- To kolejny argument, który wpływa na nastawienie do rywalizacji. Liczą się trzy punkty, bo remis byłby jednak rozczarowaniem. Szkoda trochę tych straconych bramek, ale to była kwestia dekoncentracji - podsumował.
Polska zajęła 2. miejsce w grupie i zagra w barażach o awans na mundial.
Artur Karaszewski, dziennikarz WP SportoweFakty