W środę Lech Poznań awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski, wygrywając z Piastem w Gliwicach 2:0. Radość nie była jednak pełna z uwagi na kontuzje, których w trakcie meczu doznali Filip Jagiełło i Gisli Thordarson.
- Jeszcze nie wiemy, ale myślę, że uraz Filipa nie jest poważny. Nie wiem czy będzie gotowy na niedzielny mecz z Cracovią czy może będzie potrzebował 7-10 dni odpoczynku. W przypadku Gisliego też nie mamy jeszcze wiedzy, ale tutaj jesteśmy nieco bardziej zaniepokojeni. Wiemy, że chodzi o kolano, za dzień lub dwa powinniśmy mieć więcej informacji. Trzymamy kciuki, żeby nie było to nic poważnego - mówił trener Niels Frederiksen na gorąco po spotkaniu.
Istotne, w przypadki Islandczyka ucierpiało kolano, a zawodnik został zniesiony na noszach prosto do szatni. W czwartek wieczorem lekarze przeprowadzili badanie rezonansem magnetycznym i - jak informuje klub - wyniki są optymistyczne.
W piątek "Kolejorz" wydał komunikat.
- Gisli ma pierwszy stopień naciągnięcia więzadła pobocznego przyśrodkowego lewego kolana. Jego powrót do treningów przewidziany jest w styczniu - mówi szef sztabu medycznego Lecha Rafał Hejna.
Jagiełło? Tutaj sytuacja wygląda jeszcze bardziej korzystnie.
Lech poinformował, że wykonano badanie USG i Jagiełło ma silne zmęczenie mięśnia trójgłowego łydki. Będzie pracował z fizjoterapeutami i jest szansa, że w 2025 roku jeszcze zobaczymy go na boisku. Dodajmy, że mistrzowie Polski rozegrają jeszcze jeden mecz w Ekstraklasie i dwa w Lidze Konferencji.
ZOBACZ WIDEO: "Spróbujcie go powstrzymać". Z piłką wyczynia cuda