Trener powiedział coś tam - wypowiedzi po meczu Wisła Kraków - ŁKS Łódź

O ile zawodnikom Wisły i piłkarzom należą się gromkie brawa za postawę w drugiej połowie meczu, o tyle nie wiadomo, jak zawodnicy ŁKS będą patrzeć sobie w tygodniu w lustro. Prowadzili na stadionie mistrza Polski 2:0, stwarzali okazje do kolejnych bramek i właśnie - po przerwie byli już tylko statystami dla świetnie usposobionych gospodarzy.

Maciej Krzyśków
Maciej Krzyśków

Maciej Skorża (trener Wisły Kraków): Zaczęliśmy poprawnie, po czym ŁKS zdobył zasłużenie dwie bramki. Groźnie kontrowali, mieli nawet szansę na trzeciego gola. Obnażyli słabość naszej gry, gdy nie jesteśmy skoncentrowani, gramy niemrawie. Tradycją jest, że drugie połowy mamy lepsze oraz że gramy lepiej gdy coś złego się dzieje jak czerwona kartka czy utrata gola. To co widzieliśmy w drugiej połowie to prawdziwa Wisła, prawdziwe oblicze tej drużyny. Zmuszeni do maksimum wysiłku pokazaliśmy na co nas stać. Mogę tylko pogratulować drużynie tych 45 minut. Miło było patrzeć na fajną grę i składne akcje, po których padały gole. Ten mecz mogę opisać - z nieba do piekła. W przerwie trzeba było drużynę zmotywować. Nie walczyliśmy, nie graliśmy tego, czego sobie życzyliśmy. Musiałem trochę głośniej niż zazwyczaj to robię powtórzyć to, czego wymagam od drużyny. Na szczęście załapało i ta druga połowa była już taka, jakiej oczekiwałem.

Paweł Brożek (Wisła Kraków): ŁKS grał agresywnie w pierwszej połowie i ciężko nam było się przedrzeć w pobliże ich pola karnego. W przerwie padło trochę ostrzejszych słów, poleciało coś tam - tak, że wzięliśmy się do roboty. Zagraliśmy w drugiej połowie tak, jak mieliśmy grać cały mecz, czyli skrzydłami. Wiedzieliśmy, że ŁKS zagęści środek pola. Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo przegrywaliśmy 2:0. Ostatnio, jak dostajemy po dupie, tak jak było na Legii czy w Grodzisku, zaczynamy grać w piłkę. Musimy nad tym pracować, bo tutaj chodzi o psychikę, a nie o umiejętności.

Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków): Mamy mistrzostwo, każdy chce grać, ale jakby brakuje koncentracji. To jest nasz problem, zwłaszcza w pierwszych połowach. W pierwszej połowy brakowało nam polotu, a ŁKS zasłużenie prowadził. Kiedy dostajemy przysłowiowego dzwona, wtedy wszystko się odwraca i potrafimy grać dobrze i skutecznie. Nie zawsze tak się udaje, że przegrywa się 0:2 i wygrywa się pięcioma bramkami. Raz, czyli dziś się udało, ale tydzień temu z Legią nie. Oczywiście, to jest żart. Uważam, że jeżeli to poprawimy w dwóch ostatnich meczach, to nie powinno być źle. Kibice nam podziękowali po meczu - to jest ambicja. My im - czy wygrywasz, czy nie. Tak, że było miło.

Marek Chojnacjki(trener ŁKS Łódź): Obejrzeliśmy dobre spotkanie na stadionie mistrza Polski. Jeśli chodzi o mój zespół, to przegraliśmy bardzo ważny mecz. Do 70 minuty nie można było mieć większych zastrzeżeń do gry zespołu, ale niestety jeśli się gra z mistrzem, to są takie momenty, że chwila niefrasobliwości czy brak koncentracji może drogo kosztować. Przekonaliśmy się o tym boleśnie. Już myśleliśmy, że mamy wygrany mecz na Wiśle, ale rzeczywistość okazała się bardzo brutalna i przegraliśmy w ostatnich dwudziestu minutach. Takie jest życie, musimy myśleć o następnym spotkaniu.

Łukasz Madej (ŁKS Łódź): Ciężko jest cokolwiek powiedzieć o drugiej połowie. Jeszcze nigdy w karierze nie grałem w meczu, gdzie moja drużyna traci pięć bramek w jednej połowie. Nie graliśmy tak agresywnie i blisko siebie jak w pierwszej połowie i to jest główna przyczyna, że straciliśmy aż tyle bramek.

Sebastian Mila (ŁKS Łódź): Pierwsza połowa była świetna w naszym wykonaniu. Po przerwie zbyt szybko straciliśmy bramkę, cofnęliśmy się i nie udało się wywieźć korzystnego wyniku. Uważam, że powinniśmy dłużej przytrzymać piłkę i rezultat 2:0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×