Paweł Kuźbik: Kto był pomysłodawcą sprowadzenia ciebie do GKS-u Bełchatów?
Mate Lacić: Ja sam siebie sprowadziłem (śmiech).
Kibice zgodnie oceniają, że zimą to był jeden z najlepszych transferów w ostatnich latach w Bełchatowie. Analizując analogiczny okres z poprzedniego sezonu, w tym roku do Bełchatowa sprowadzono jak na razie Zbigniewa Zakrzewskiego, który oficjalnie nie podpisał jeszcze kontraktu, może też stanie się objawieniem?
- Zawsze fajnie jest usłyszeć takie fajne opinie kibiców, że Cię szanują. Ja ich również szanuję. Naprawdę pokazują, że są naszym 12-stym zawodnikiem. Nie chcę oceniać przydatności nowych zawodników.
W Bełchatowie nikt nie wie co się wydarzy z klubem po zakończeniu sezonu. Jak to jest z tą zmianą właściciela? Czy do was docierają jakieś informacje, czy wpływa to na was jakoś? Jak to wygląda?
- Trenujemy, jak widać. Nie ma to żadnego negatywnego wpływu na naszą pracę. Pracujemy tak samo, jak zaczęliśmy pracować. Także nie myślimy o tym. My i tak musimy grać. Wszyscy mamy kontrakty, niektórzy pół roku, a niektórzy półtora roku. Wierzymy, że będzie dobrze. Trener mówi, że mamy grać jak najlepiej i zrobić ten wynik, który postawiliśmy sobie na początku sezonu.
Jak przychodziłeś do GKS, również podpisano z Tobą kontrakt na pół roku. To też był taki okres trudny dla GKS, gdzie mówiło się, że nie wiadomo czy zostanie sponsor, kto zostanie właścicielem. Teraz klub przerabia podobną sytuację, z Tobą kontrakt jednak przedłużono. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy? Co Ci powiedziano, kiedy podpisywałeś kontrakt tylko na pół roku?
- Od początku mojego pobytu w Polsce zawsze tak było, czy to od czasów Groclinu, Lubina czy teraz tutaj najpierw kontrakt na pół roku, a później na więcej. Chyba chcą mnie sprawdzić, czy jestem dobry czy nie. W Bełchatowie na początku podpisałem też na pół roku, a później zagrałem kilka dobrych meczów i wszyscy byli z tego zadowoleni.
Kiedy przychodziłeś do Bełchatowa kibice Zagłębia Lubin zgodnie potwierdzali, że byłeś u nich bardzo ważnym ogniwem i żal, że opuszczasz Lubin. Przychodziłeś do GKS jako poważne wzmocnienie, a jednak podpisałeś kontrakt tylko na sześć miesięcy. Dlatego pytam jak to wyglądało naprawdę?
- Już kilka razy powtarzałem, że to nie była moja wina, że odszedłem z tego Zagłębia. Już 2-3 razy zrobiliśmy wywiad, z różnymi mediami, nie pamiętam dokładnie. Musiałem odejść, bo przyszedł nowy trener, trener Jonczyk, który odsunął mnie od razu od tego zespołu. Wiadomo każdy zawodnik chce grać i ja nie chciałem siedzieć na ławce w pierwszoligowym Zagłębiu Lubin mimo tego, że lepiej zarabiałem w Zagłębiu niż tutaj, ale nie liczą się zawsze pieniądze. Dla mnie liczy się to, że gram. Tam kibice również mnie szanowali, zresztą tak jak tutaj. Ja zawsze daje wszystko z siebie. Nie chcę patrzeć w przeszłość, tylko do przodu i dla mnie liczy się teraz GKS.
Jak byś ocenił krótko okres jaki spędziłeś w Bełchatowie? Miasto, kibiców... Co Ci się najbardziej podobało?
- Już jestem przyzwyczajony do takich miast jak Bełchatów, bo Lubin to podobne miasto pod względem wielkości. Przed Lubinem grałem w Groclinie Grodzisk Wielkopolski, które jest 5 razy mniejsze niż Bełchatów. Jestem zadowolony, mi pasuje takie małe miasto, bo można się skoncentrować na piłce i na odpoczynku.
Byłeś wystawiany na różnych pozycjach w obronie, a na której gra Ci się najlepiej?
- Na środku obrony, bo to jest moja naturalna pozycja, mogę grać również na lewej i na prawej stronie. To nie ma znaczenia, ale moją naturalną pozycją jest środek obrony.
Czy masz takiego partnera w zespole, z którym gra Ci się najlepiej. Często się powtarza, że w obronie najważniejsza jest komunikacja. Z jakim partnerem rozumiesz się bez słów i wiesz, że jeśli zagrasz w jakieś miejsce, to kolega tam będzie?
- Ciężko powiedzieć. Trener ma tutaj wszystkich 4 stoperów do dyspozycji. Niektórzy grają lepiej prawą inni lewą nogą, niektórzy grają dobrze głową. Pół roku grałem z Edziem Cecotem i dobrze wyglądaliśmy. Potem grałem z Dariuszem Pietrasiakiem i też wyglądało to nieźle. Myślę, że tak samo powiedzieliby i Edziu i Pietras i Marcin Drzymont.
Jak wyglądała z Twojej perspektywy ta piękna bramka, którą strzeliłeś Polonii Bytom?
- Już zapomniałem (śmiech).
Mate ostatnie pytanie. Jesteś już w Polsce od jakiegoś czasu i może słyszałeś, że do walk bokserskich wprowadzono nową jednostkę czasu - gołotę, czyli 53 sekundy. Wzięło się to stąd, że Andrzej Gołota w jednej z walk o mistrzostwo wagi ciężkiej przegrał właśnie w 53 sekundzie pojedynku. Natomiast chciałem zaznaczyć, że kibice w Bełchatowie wprowadzili nową miarę udanego transferu - lacicia. Fani górniczego klubu ciągle powtarzają, że przydałoby się jeszcze kilku laciciów w GKS.
- Cieszy mnie to bardzo. Ja też często korzystam z internetu i patrzę na te komentarze także widzę, że ludzie są ze mnie zadowoleni. Ja staram się każdy mecz zagrać na jak najlepszym poziomie, ale na końcu liczy się tylko wynik i nasze wygrane mecze, a to kto strzela bramkę, kto gra troszkę lepiej czy gorzej jest mniej ważne. Nie mniej jednak cieszę się bardzo, że kibice tak o mnie mówią.