Kontrowersje i doświadczenie
W Wodzisławiu Śląskim najwyraźniej postanowiono uczynić wszystko, by po ewentualnym spadku, działaczom nie było czego zarzucić, a już zwłaszcza bierności. Tym sposobem, Odra rozpoczęła prawdziwą transferową ofensywę. Na początek, Odra przygarnęła niepokornego Arkadiusza Onyszkę. Doświadczony polski golkiper, potrafił niedawno sprawić, by było o nim bardzo głośno. Zwłaszcza w Danii, gdzie jeszcze do niedawna grał. Niestety, nie wynikało to z jego bardzo dobrej postawy na murawie, lecz pozaboiskowych skandali. Najpierw afera z pobiciem żony a następnie słynna już książka o wdzięcznym tytule "Fucking Polak". Po tej publikacji, w której Onyszko bardzo ostro potraktował Duńczyków, stało się jasne, że w SAS Ligaen nie będzie już dla niego miejsca. Onyszko bardzo chętnie przystał na ofertę działaczy z Wodzisławia. Równie szybko ustalono warunki kontraktu z Mauro Cantoro. Argentyńczykowi skończył się kontrakt z Wisłą Kraków a mistrzowie Polski nie byli skorzy do przedłużenia umowy. Jako że piłkarzowi z Ameryki Południowej zależało, by jego dzieci spokojnie dokończyły edukację w Krakowie, nie chciał opuszczać naszego kraju i przyjął ofertę śląskiego klubu. Mimo tego, że obie transakcje wzbudziły w mediach sporo emocji, to nikt nie traktował tych wzmocnień, jako tych, które miałyby zagwarantować Odrze utrzymanie w ekstraklasie. Kiedy jednak do zespołu Marcina Brosza zaczęli dołączać kolejni zawodnicy, rywale Odry w walce o zachowanie ligowego bytu zaczęli drżeć.
Wielokulturowa Odra
Po wspomnianych Onyszce i Cantoro, Odrę wzmocnili obyci w ekstraklasie Robert Kolendowicz i Jakub Grzegorzewski. Kolendowicz, do niedawna pomocnik Zagłębia Lubin, był do wzięcia za darmo, bowiem skończył mu się kontrakt z Miedziowymi. Grzegorzewski trafił do Wodzisławia z Cracovii, gdzie spisywał się znacznie poniżej oczekiwań i trener Orest Lenczyk postanowił go wypożyczyć. Wraz za tymi wzmocnieniami, ruszyła lawina różnej maści obcokrajowców, którzy jeden po drugim trafiali na Śląsk. Zdecydowanie najbardziej spektakularnym transferem jest powrót Brasili. Brazylijski pomocnik był już w przeszłości zawodnikiem kilku polskich klubów. Ostatnio grał w lidze koreańskiej. Wraz z Pohang Steelers wygrał nawet azjatycką Ligę Mistrzów. Oprócz Brazylijczyka, klub zatrudnił także dwóch Słowaków, Stanislava Velicky'ego oraz Filipa Luksika. Velicky to wszechstronny zawodnik, mogący występować zarówno w pomocy, jak i w obronie. Na tej drugiej pozycji fatalnie spisywał się w austriackim Mattersburgu, skąd zresztą szybko odszedł. Ostatnio na Słowacji, grając w FK Senica, występował w roli pomocnika i dobrymi występami zasugerował trenerowi Broszowi, że warto go wystawiać właśnie w drugiej linii. Do zespołu dołączył także Gruzin Koba Szalamberidze.
Kozielski na ratunek
Wszystko wskazuje na to, że klub niebawem zatrudni kolejnego obcokrajowca. Ma nim być nigeryjski snajper Ikechukwu Kalu ze szwajcarskiej Bellinzony. Oprócz kilku innych obcokrajowców, w mediach pojawiają się pogłoski o możliwym dołączeniu do zespołu m.in. Marcina Burkhardta, obecnie piłkarza ukraińskiego Metalista Charków. Wygląda więc na to, że Odrę Wodzisław już śmiało można określić królem transferowego polowania. Czy jednak te wzmocnienia przyniosą spodziewany efekt? Wszystko zweryfikuje rozpoczynająca się pod koniec lutego runda wiosenna ekstraklasy. Pewne jest jednak, że działacze koniecznie chcą utrzymać ekstraklasę dla Wodzisławia. W klubie zdają sobie sprawę, że spadek z ekstraklasy, może oznaczać pożegnanie się z najwyższą klasą rozgrywkową raz na zawsze. Trudno nazywać działania klubu a zwłaszcza członka zarządu Dariusza Kozielskiego, autora transferowego "zamieszania", grą va banque. Klub postawił na zawodników doświadczonych, obytych, mających wiele do udowodnienia, czy to obecnym pracodawcom, czy też poprzednim. Najważniejsze jednak, że Odra nie zapłaciła za zawodników ani jednej złotówki. Wszyscy piłkarze byli do wzięcia za darmo, jedynie Grzegorzewski został wypożyczony z Cracovii. Skąd klub znalazł pieniądze na zatrudnienie nowych graczy? Większość umów została skonstruowana w ten sposób, że zawodnicy część pieniędzy otrzymają dopiero w przypadku utrzymania się w ekstraklasie.
Powtórka z rozrywki?
Wiosną czeka podopiecznych Marcina Brosza zażarta walka o utrzymanie. Po 17. kolejkach, Odra zajmuje ostatnie miejsce w lidze, mając cztery punkty straty do znajdującej się na bezpiecznej pozycji Polonii Warszawa. Odrę wzmocniło wielu doświadczonych piłkarzy z uznanym nazwiskiem, za to nikt szczególny zespołu nie opuścił. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że jest to rozwiązanie jedynie tymczasowe, mające zapewnić a raczej uratować, utrzymanie w ekstraklasie. Trudno bowiem mówić o jakichkolwiek perspektywach, gdy podpisuje się kontrakty z graczami, którzy lata świetności mają dawno za sobą. Onyszko, Cantoro i Brasilia są już dawno po trzydziestce a Kolendowicz i Velicky do młodzieniaszków też już nie należą. Rozwiązanie więc doraźne, ale czy skuteczne? Odra już wiele razy grała na nosie kibicom. Nie od dziś przecież słychać głosy zewsząd, że to klub niepotrzebny ekstraklasie. Odra tymczasem rokrocznie uciekała spod gilotyny i ostatecznie zachowywała ligowy byt. W ekstraklasie, wodzisławianie występują już czternasty sezon, więc skoro tyle razy udawało się utrzymać, to dlaczego teraz miałby nadejść kres? Piłkarze, którzy wzmocnili zespół zimą z pewnością zdobędą się na niejedną niespodziankę. Wobec stale rosnących ambicji innych klubów walczących o utrzymanie oraz ich obecnego potencjału sportowego, Odrze o utrzymanie będzie tym razem ciężko jak nigdy a wyjdzie zapewne jak zwykle...