Dzisiaj punkcik byłby dla nas jak zbawienie - komentarze po meczu Odra Opole - Znicz Pruszków

Pomimo ambitnej walki i rozegrania niezłego meczu Odra Opole musiała uznać wyższość Znicza Pruszków, który dzięki bramce Roberta Lewandowskiego wywiózł ze stadionu Oleskiej trzy punkty. - Wstydzę się, że niektórymi zawodnikami muszę grać na poziomie drugiej ligi - oceniał po spotkaniu część swoich podopiecznych opiekun niebiesko-czerwonych Andrzej Prawda.

Mateusz Dębowicz
Mateusz Dębowicz

Jacek Grembocki (trener Znicza Pruszków): Był to na pewno mecz z dramaturgią. W pierwszej połowie poziom był ogólnie mówiąc średni, w drugiej grała już prowadzona w szybkim tempie na dobrym poziomie. Wcześniej uczulałem swoich zawodników, że mecze z Odrą i Motorem nie będą wcale łatwą przeprawą. Zespoły poniżej 10 miejsca są bardzo zdeterminowane w walce o utrzymanie i potrafią przy tym grać w piłkę. Dzisiaj wygraliśmy po przepięknej akcji i golu Lewandowskiego, ale Odra przez cały mecz była bardzo groźna. Najprostszymi środkami próbowała zdobyć bramkę, egzekwowała dużo rzutów rożnych. Życzę im utrzymania.

Tomasz Feliksiak (napastnik Znicza Pruszków): Przed meczem trener uprzedzał nas, że będzie bardzo ciężko. Sam grałem zresztą w Odrze i wiedziałem, że u siebie to zupełnie inny zespół niż na wyjeździe. Myślę, że wynik jest dla nas szczęśliwy i z tego się cieszymy. Nikt za miesiąc czy dwa nie będzie pamiętał naszej gry, tylko będą się liczyć dopisane trzy punkty. Odra natomiast jeżeli do końca sezonu będzie grać tak jak dzisiaj to spokojnie się utrzyma.

Andrzej Prawda (trener Odry Opole): Przyznałem, że liczyłem po cichu na przerwanie serii Znicza. Na początku graliśmy zachowawczo, żeby zobaczyć siłę przeciwnika i szukać swoich szans w kontrach. Taką okazję mieliśmy w 45. minucie. Gdyby Józefowicz wtedy trafił, mogłoby to odmienić losy tego spotkania. A tak po przerwie niefortunnie Copik stracił piłkę, Lewandowski ograł Karasiaka i padł gol. Później stosowaliśmy najprostsze środki, bo w obecnej dyspozycji nie stać nas na nic więcej. Dzisiaj byliśmy bardzo umotywowani, ale zabrakło materiału. Powiem nawet, że wstydzę się, że niektórymi z zawodników muszę grać na poziomie drugiej ligi. Nie wymienię ich z nazwiska, ale kto obserwuje nasze mecze, wie zapewne, o kim mówię. Teraz zostały cztery spotkania, w których musimy zdobyć sześć punktów, bo będzie źle. Dół tabeli zbliża się do nas, chociaż wydawało się, że po wygranej z Kmitą i remisie z GKS-em możemy być już bardziej spokojni. Dzisiaj punkcik byłby dla nas jak zbawienie.

Marcel Surowiak (obrońca Odry Opole): Dobrze graliśmy, a przegraliśmy - taka smutna prawda. Wolę grać źle i fatalnie, ale wygrywać. Ten mecz wyglądał o wiele lepiej niż nasze poprzednie. Znicz się troszeczkę cofnął, dał nam więcej pola i stąd wzięła się nasza przewaga. Po kolejnych treningach czujemy się coraz lepiej i to powinno owocować. Kondycja jest coraz większa, ćwiczymy coraz mocniej i to dobrze wróży na przyszłość.

Madrin Piegzik (pomocnik Odry Opole): Prawie co mecz robimy te same błędy. Zawsze ktoś zaśpi i tracimy niepotrzebnie bramkę. Byliśmy stroną przeważając, stwarzaliśmy sytuacje. Cóż powiedzieć? Przegraliśmy pechowo. Teraz jest coraz ciężej, gramy co trzy dni, ale we Wrocławiu musimy walczyć. Nie wyjdziemy i nie położymy się, tylko będziemy walczyć. Damy z siebie wszystko, bo to jest mecz ważny zarówno dla nas jak i dla kibiców. Spróbujemy coś ugrać. Jak się nie uda to trudno. Będziemy w każdym razie walczyć, żeby kibice nie mogli nam zarzucić, że położyliśmy się na Śląsku.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.