Sławomir Peszko: Gra przy takich kibicach sprawia nam radość

W udanym stylu Lech Poznań powrócił na swój stadion przy ul. Bułgarskiej. Kolejorz pokonał Cracovię Kraków 3:1 i traci do liderującej Wisły Kraków już tylko dwa punkty. Głównym bohaterem sobotniego spotkania był Sławomir Peszko, który miał udział przy dwóch pierwszych golach, a sam dołożył trzeciego, niezwykle efektownego.

Po przymusowej przeprowadzce do Wronek, spowodowanej modernizacją poznańskiego stadionu, Lech wreszcie zagrał na obiekcie przy ul. Bułgarskiej. Zarówno kibice, jak i piłkarze stęsknili się za swoim stadionem, który ma być atutem Kolejorza w walce o mistrzostwo Polski. - Dziewięć miesięcy czekaliśmy na powrót na Bułgarską. Każdy widzi różnicę porównując mecze we Wronkach do meczu z Cracovią. Trybuny nas niosą, nawet po stracie bramki. Dzięki wsparciu kibiców potrafimy stworzyć tyle okazji, że zawsze wybrniemy z niekorzystnej sytuacji. Gra przy takich kibicach sprawia nam radość - mówi Sławomir Peszko.

Lech wygrał 3:1, choć jako pierwszy stracił bramkę, co mogło zwiastować sensację. Podopieczni Jacka Zielińskiego odpowiedzieli bardzo szybko i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. - Stracona bramka wpłynęła na nas mobilizująco. Naszą grę można ocenić pozytywnie, choć znów mieliśmy słabszych kilkanaście minut - dodaje Peszko, który rozegrał świetne zawody. Najpierw miał udział przy dwóch bramkach, a potem sam zdobył efektownego gola. Pomocnik Kolejorz przyznał jednak, że chciał dośrodkować, bo żaden piłkarz nie zdecydowałby się na strzał z takiej pozycji, ale piłka szczęśliwie dla niego znalazła drogę do bramki Marcina Cabaja.

Przed wznowieniem rozgrywek lechici tracili do prowadzącej Wisły Kraków aż osiem punktów i tylko najwięksi optymiści naprawdę wierzyli w możliwość zdobycia tytuły mistrza Polski. Po dwóch kolejkach Lech traci już tylko dwa oczka i dodatkowo zrównał się z Legią Warszawa. - Nikt nie myślał, że Wisła przegra dwa mecze i nie strzeli nawet bramki - przyznaje Peszko, który liczy, że w tym roku sytuacja będzie odwrotna niż w zeszłym sezonie, gdy to poznaniacy roztrwonili sporą przewagę. - Wtedy my uciekaliśmy, a reszta drużyn nas goniła i wiadomo jak to się skończyło. Mam nadzieję, że teraz karta się odwróci i to Lech będzie gonił, aż w końcu dogoni.

Reprezentant Polski do sytuacji w tabeli podchodzi jednak ze spokojem. - Nie możemy popaść w euforię, bo jesienią też na początku wygraliśmy dwa mecze, a potem w naszą drużynę wkradł się jakiś marazm. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Chcemy wygrywać mecz po meczu, a na pewno mamy do tego odpowiedni potencjał - zakończył Sławomir Peszko.

Komentarze (0)