Stefan Białas jeszcze kilka godzin przed objęciem stanowiska trenera Legii Warszawa utrzymywał, że nie ma tematu stołecznego klubu. W rozmowie z Przeglądem Sportowym wyjaśnia, jak doszło do tego, że kilka godzin później został trenerem Legii. - Około piętnastej zadzwonił do mnie prezes Leszek Miklas z propozycją spotkania. Zgodziłem się, porozmawialiśmy. Trzeba było podjąć bardzo szybkie decyzje, bo raz, że Legia znalazła się w trudnej sytuacji, a dwa, że we wtorek gra z Ruchem Chorzów w Pucharze Polski. Zaproponowano mi umowę do końca sezonu. Od razu się zgodziłem, gdyż mój klub jest w potrzebie. Jeśli będę miał dobre rezultaty, to kontrakt zostanie przedłużony. Muszę pokazać, że potrafię zapanować nad tym zespołem, zmotywować drużynę, zmienić organizację gry, a przede wszystkim odbudować piłkarzy pod względem psychicznym. Chciałbym, żeby wróciła im radość z gry. Jak to się uda, to usiądziemy do rozmów o przedłużeniu umowy - powiedział dla Przeglądu Sportowego Białas.
Trener Legii w przeszłości był również jej zawodnikiem. Z sentymentem wspomina czasy, kiedy na boisku grał między innymi obok Jerzego Kopy. Porównał również zachowanie kibiców z tamtych czasów i obecnie. - Graliśmy na własnym boisku, graliśmy mecz z Petrochemią Płock. Do 75. minuty nie było bramek, drużyna była zablokowana tak jak dzisiaj. Ale kibice nam pomogli i dzięki nim w kwadrans strzeliliśmy trzy gole. Liczę, że i teraz nam pomogą. Ja jestem legionistą tak jak oni. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że muszę wygrywać mecze, niech mnie oceniają przez pryzmat wyników, a nie palą na stosie jeszcze zanim zaczniemy grać - dodał w rozmowie z Przeglądem Sportowym Białas.
Trener Legii zaznaczył, że chciałby, aby jego zawodnikom powróciła radość z gry. Potwierdził także, że jego asystentami będą Jacek Magiera i Lucjan Brychczy. Trenerem bramkarzy pozostanie Krzysztof Dowhań a za przygotowanie fizyczne będzie odpowiadał Ryszard Szul.