Pewnych ludzi, zdarzeń i miejsc się nie zapomina - rozmowa z Andrzejem Rybskim, napastnikiem Zawiszy Bydgoszcz

Andrzej Rybski jeszcze niedawno był idolem gdańskich kibiców. Ostatnio jednak nie miał zbyt wielu okazji do gry. W przerwie zimowej przeszedł do Zawiszy Bydgoszcz. W środę wraz z Jackiem Manuszewskim został oficjalnie pożegnany przez Lechię.

Michał Gałęzewski: Wraz z Jackiem Manuszewskim zostałeś oficjalnie pożegnany przez Lechię. Jak się czujesz?

Andrzej Rybski: Na pewno było to bardzo miłe zdarzenie. Jak dotąd mogłem podziękować kibicom za te wszystkie lata tylko na łamach mediów, a teraz wszystko odbyło się oficjalnie. Bardzo się cieszę, że klub mnie zaprosił i jestem zadowolony z tego, że mogłem się pożegnać z kibicami na meczu.

Ostatnie miesiące w Lechii nie były dla ciebie zbyt pomyślne...

- Wiadomo, że chciałbym, aby było lepiej, ale nie było mi to dane. Takie są decyzje trenerów. Trudno - życie trwa dalej. Nie ma czego żałować i trzeba patrzeć do przodu.

Przez pewien czas byłeś idolem gdańskich kibiców. Jak się wtedy czułeś?

- Był to wspaniały okres! Pewnych ludzi, zdarzeń i miejsc się nie zapomina.

Przeszedłeś do Zawiszy Bydgoszcz. Jak się tam czujesz?

- Na razie wszystko jest bardzo dobrze. Nie mogę na nic narzekać. Organizacyjnie wygląda wszystko dobrze, do tego jest odpowiednia infrastruktura. Liczę, że wyniki również będą satysfakcjonujące. Potwierdziłoby to, że moje przejście do Bydgoszczy było dobrą decyzją.

Z Lechią awansowałeś do ekstraklasy. Czy umiejętność awansowania do wyższych lig będąc zawodnikiem klubu z dużego miasta pokażesz też w Zawiszy?

- Mam nadzieję, że potwierdzi się to również tym razem.

Jakich drużyn ze swojej grupy II ligi obawiasz się najbardziej?

- Najwięcej mówi się o Ruchu Radzionków i Zagłębiu Sosnowiec, ponieważ są z przodu. Z doświadczenia wyniesionego z awansu z Lechią wiem jednak, że po prostu trzeba wygrywać wszystkie mecze, szczególnie z zespołami z dołu tabeli. Jeśli się takich spotkań nie wygrywa, to nawet zwycięstwa z najlepszymi nie pomagają.

Czy gra w II lidze to nie jest dla ciebie w pewnym stopniu degradacja sportowa? Byłeś czołowym zawodnikiem zaplecza ekstraklasy, potem grałeś w ekstraklasie, a teraz czeka cię trzeci poziom...

- Można tak myśleć. Miałem oferty z I ligi, a nawet z ekstraklasy, ale wybrałem perspektywy. Jeżeli uzyskamy awans sportowy, to będzie to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

Żałujesz, że jeszcze w trakcie rundy jesiennej nie udało ci się przejść do Śląska Wrocław?

- Krótko po tym żałowałem, bo była to wspaniała okazja. Wszystko było dograne, nastawiłem się, że będę grał w Śląsku. Ja jednak jestem osobą, która nie żałuje, lecz patrzy do przodu.

Jak ci się ogląda mecz Lechii z trybun w roli zawodnika innego klubu?

- (śmiech) Szczerze mówiąc, dobrze. Jadąc do Gdańska, nie wiedziałem, że wspomnienia tak szybko odżywają. Odczułem to, gdy wjeżdżałem do miasta. Spędziłem tu bardzo miły okres. Znam tu każde miejsce, każdy zakątek i miło, że miałem okazję być na meczu z Wisłą.

Co więc sądzisz o pierwszej połowie tego meczu? (rozmowa została przeprowadzona w przerwie)

- Od początku mecz toczył się w środku pola. Oba zespoły chciały atakować, ale również skutecznie broniły. Później gra przesunęła się pod bramkę Lechii, jednak kontry były niezłe.

Komentarze (0)