Echa meczu Śląsk - Korona: Dwie czerwone kartki, napastnik w obronie

Sobotnie spotkanie pomiędzy Śląskiem Wrocław a Koroną Kielce zakończyło się remisem. Sędzia pokazał w nim dwie czerwone kartki z którymi nie do końca zgadzali się ci, którzy je zobaczyli. Całe spotkanie na ławce rezerwowych spędził Edi Andradina, a w formacji defensywnej Śląska wystąpił nominalny napastnik.

Problem Korony z wyjazdami i z napastnikami

Piłkarze Korony Kielce w meczu wyjazdowym zremisowali ze Śląskiem Wrocław. Do tej pory złocisto-krwiści w spotkaniach na obcym terenie wygrali tylko raz i czterokrotnie podzieli się punktami. Po przerwie zimowej kielczanie doznali także wysokiej porażki w Krakowie z Cracovią. Teraz mogą jednak odetchnąć z ulgą. - Przegraliśmy z Cracovią na wyjeździe. Ten zespół w ogóle ma problem z meczami wyjazdowymi, ale myślę, że w sobotę zrobiliśmy krok do przodu z tym, że na wyjazdach też da się grać - mówił Marcin Sasal, trener drużyny ze stolicy województwa Świętokrzyskiego.

Sasal wyraził także swoją opinię co do napastników w swojej drużynie. - Napastnicy są naszą bolączką. Cały czas szukamy napastnika, który na konkretne pozycje, zadania, mecz byłby odpowiedni - mówił trener.

Ciekawa jest także historia Michała Zielińskiego, który pojawił się na boisku od początku drugiej połowy, a plac gry opuścił jeszcze przed ostatnim gwizdkiem. - Michał Zieliński do tej pory spisywał się dobrze. Liczyłem na to, że utrzyma się przy piłce i dlatego była taka zmiana. Powiedziałem Michałowi, żeby dał z siebie tyle, ile się da. To zrobił, dlatego później szukaliśmy jeszcze jednej zmiany - wyjaśnił Sasal.

Edi na ławce

Sporą niespodzianką w sobotnim meczu było także to, że całe spotkanie na ławce rezerwowych przesiedział Edi Andradina. - Taka była moja decyzja, że Edi nie zagrał w tym meczu. Wystawiłem taki skład, jaki wystawiłem. Uważam, że dobry. Nie jestem w stanie powiedzieć co by było dalej w meczu, jakby było jedenastu na jedenastu. Edi się na pewno jeszcze przyda. Mamy jeszcze osiem spotkań, na pewno będzie on jeszcze grał - powiedział trener kielczan.

Ukarani czerwoną kartką mają głos

Obydwie drużyny sobotnie spotkanie kończyły w osłabieniu. Za dwie żółte kartki z boiska "wyleciał" Artur Jędrzejczyk z Korony. Ostatniego gwizdka nie doczekał także Vuk Sotirović. Oto co mieli do powiedzenia po ostatnim gwizdku obaj piłkarze.

Artur Jędrzejczyk: Grałem 35 minut i dostałem czerwoną kartkę. Myślę, że trochę niesłusznie, bo zrobiłem tylko dwa faule. Przy moim drugim faulu sędzia mógł dać mi i mógł mi nie dać żółtej kartki. Trudno. Szkoda mi chłopaków, że osłabiłem zespół.

Vuk Sotirović: Dla mnie to powinna być żółta kartka, a dostałem czerwoną. Główny sędzia tego nie widział, konsultował się z bocznymi. Boczny, który był bliżej powiedział, że żółta, a ten co był przy naszych ławkach mówił, że czerwona i on mi dał czerwoną kartkę.

Napastnik w obronie

Spotkanie z Koroną Kielce na prawej stronie obrony rozpoczął nominalny napastnik Tomasz Szewczuk. - Uważam, że Tomek Szewczuk fizycznie się bardzo dobrze prezentował. Jest to zawodnik doświadczony, jego atutem jest gra głową nie tylko w defensywie, ale i ofensywie. Uważam, że nie było żadnego ryzyka, żeby postawić na Tomka na prawej obronie. Uważam, że nieźle to wyglądało - wyjaśniał swoją decyzję Ryszard Tarasiewicz. W drugiej połowie, gdy kielczanie grali w osłabieniu, Szewczuk z obrony przesunięty został do ataku.

Źródło artykułu: