Step by step - rozmowa z Josephem Mawaye, piłkarzem Arki Gdynia

Joseph Mawaye to jeden z dwóch afrykańskich piłkarzy, grających w Arce. Mimo, iż w Gdyni przebywa już od końca stycznia to dopiero w minioną sobotę zadebiutował w polskiej ekstraklasie. Wszystko przez zamieszenie z certyfikatem. - Wyznaję zasadę krok po kroku - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl czarnoskóry napastnik rodem z Kamerunu.

Piotr Wiśniewski: Jesteś już w Gdyni od dobrych kilku tygodni, ale debiut w barwach Arki zanotowałeś dopiero w minioną sobotę. Wszedłeś na boisko w 83. minucie, a żółto-niebiescy przegrali spotkanie 1:2.

Joseph Mawaye: Wygraliśmy jeden mecz, jeden również przegraliśmy, ale jeśli chcemy utrzymać się w ekstraklasie to potrzebna jest nam seria zwycięstw. To był mój pierwszy występ w barwach Arki i ciężko cokolwiek o nim powiedzieć. W meczu tym popełniliśmy zbyt wiele błędów, które zaważyły o naszej porażce. Co prawda dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, ale niestety nie udało nam się wygrać tego meczu. Teraz musimy się skupić na wyeliminowaniu tych błędów i zagrać lepiej w starciu z Polonią Bytom.

Siedem minut na placu gry to zbyt mało, by zaprezentować swoje umiejętności. Liczysz na występ w spotkaniu z Polonią Bytom od pierwszych minut?

- Oczywiście jestem gotowy do gry. Moim zadaniem jest pokazanie się z jak najlepszej strony na treningach i w meczu. Na tym się skupiam, a decyzja i tak należy do trenera.

Pięć meczów, sześć punktów. Sytuacja Arki na wiosnę nie wygląda zbyt dobrze...

- Tak to prawda. Z tego też powodu nasz najbliższy mecz z Polonią Bytom jest szalenie ważny, gdyż w pojedynku tym musimy szukać punktów. Wszyscy piłkarze, zdają sobie sprawę z rangi tego spotkania i celu, jaki nam przyświeca. Damy z siebie 200 proc., aby odnieść zwycięstwo.

Kiedy rozpocząłeś przygodę z futbolem i skąd w ogóle pomysł bycia profesjonalnym piłkarzem?

- Pierwszy profesjonalny kontrakt podpisałem w Turcji. Grałem w Kasipmasy, w której zdobyłem kilka bramek. Niestety miałem tam ostatnio wiele problemów natury administracyjnej, ale na szczęście jest już to za mną.

Co zadecydowało o tym, że pojawiłeś się w Gdyni?

- Zanim tutaj się pojawiłem nie słyszałem zbyt wiele o tym klubie. W pewnym jednak momencie mój menadżer poinformował mnie, iż zainteresowana moimi usługami jest Arka. Pomyślałem: czemu nie? Jestem tutaj i cieszę się z dokonanego wyboru. Chcę zaprezentować się z jak najlepszej strony kibicom, trenerowi i klubowym działaczom.

A jak układają się twoje relacje z trenerem Pasieką?

- Z trenerem mam bardzo dobre relacje. Wpływa on pozytywnie na nasz zespół, potrafi znaleźć wspólny język z piłkarzami. Uważam, że jest bardzo dobrym szkoleniowcem. Jego metody treningowe są w pełni profesjonalne.

Ostatnio grałeś w barwach tureckiej Kasimpasy. Jak oceniasz swój pobyt w tym klubie?

- Wszyscy wiemy, że w Turcji działacze nie podchodzą zbyt profesjonalnie do tej profesji. Robią co chcą i nie respektują podstawowych zasad. Zupełnie inaczej sytuacja ta przedstawia się w Gdyni. Tutaj respektowane się wszystkie postanowienia. I to odróżnia Polskę do Turcji.

Turcja to specyficzny kraj i żywiołowo reagujący kibice. Piłka nożna jest dla Turków religią. Czy nie przeszkadzało tobie takie ich podejście?

- Owszem tureccy fani są bardzo żywiołowi, ale potrafią stworzyć świetną atmosferę na trybunach. Czasami jednak zachowują się głupio, ale czuć ich wsparcie. Gdy grasz dobrze możesz na nich liczyć, dlatego też zawsze musisz grać na maksa.

Polscy fani również znani są ze swojej fantastyczności i przywiązania do klubu. Nie inaczej sytuacja ta wygląda w Gdyni. Kibice Arki żyją klubem.

- Wsparcie fanów jest dobre dla drużyny. Jest to pozytywne zjawisko, gdy wychodzisz na boisko, a z trybun słychać głośny doping kibiców. Starasz się wówczas grać jak najlepiej, by odwdzięczyć się im za wsparcie.

Masz na swoim koncie grę w reprezentacji U-17 oraz U-19, a także udział w juniorskich Mistrzostwach Świata, w których zdobyłeś zresztą dwie bramki w konfrontacji w Jemenem i Brazylią. Marzysz o występie w pierwszej reprezentacji?

- Dla każdego piłkarza marzeniem jest gra w drużynie narodowej. Również i moim. Mam nadzieję, że kiedyś dostąpię tego zaszczytu i dane będzie mi reprezentować barwy swojego kraju. Na razie jednak nie koncentruję się na tym. Jestem w Arce i wyznaję zasadę krok po kroku. Chcę skupić się na dobrych występach w klubie.

Na co stać reprezentację Kamerunu na tegorocznym mundialu w RPA?

- Myślę, że mamy dobrą drużynę, którą stać na zrobienie niezłego wyniku. W zespole jest kilku młodych, zdolnych piłkarzy głodnych gry oraz nie najgorszy trener. Tę mieszankę stać na sprawienie niespodzianki.

Jak oceniasz polską ligę i czy dostrzegasz wyraźną różnicę między polską ekstraklasą, a turecką Super Ligą?

- W Polsce większą wagę przywiązuje się do taktyki i gry siłowej. W Turcji z kolei jest większe nastawienie na technikę i grę ofensywną, przez co taktyka nie zawsze odgrywa tak dużą rolę jak tutaj. Ponadto wielu piłkarzy z tamtej ligi trafia do dobrych europejskich klubów, tamtejsza liga również zatrudnia gwiazdy.

Tshibamba - Mawaye - afrykański atak Arki. Na boisku koledzy, a poza nim?

- Z pewnością ważne jest wsparcie kogoś takiego jak Joel. Kontaktujemy się telefonicznie, rozmawiamy. Jesteśmy profesjonalistami i rywalizacja na boisku nie przekłada się na złe relacje poza nim.

Znasz już jakieś polskie słówka?

- Znam kilka podstawowych stwierdzeń potrzebnych na boisku. Nie jest jednak tego zbyt wiele...

Jakim człowiekiem na co dzień jest Joseph Mawaye?

- Jestem cichym, spokojnym człowiekiem, który dużo czasu spędza w domu na oglądaniu telewizji. Tak też wygląda mój dzień. Trening, odpoczynek w domu, oglądanie telewizji i surfowanie w Internecie.

Piłka to hobby, pasja, czy może zawód?

- Przed tym, jak zostałem profesjonalnym piłkarzem futbol był moją pasją. W dzieciństwie marzyłem o byciu zawodowym piłkarzem. Teraz pasję mogę połączyć z pracą.

Komentarze (0)