Po meczu z Koroną Kielce we wrocławskim obozie nikt nie był zadowolony z wywalczonego punktu. - Nie satysfakcjonuje nas ten remis. Nie ma co ukrywać. Chcieliśmy wygrać. Każdy sobie zdaje sprawę jaka jest sytuacja. Na dole się zrobił duży ścisk i był to faktycznie mecz o sześć punktów. Tak to wszystko się ułożyło jak się ułożyło. To jest sport i czasami padają takie bramki jak w sobotę. Trzeba uderzyć się w pierś i powiedzieć sobie, że nie udało nam się wygrać przez to, że zabrakło nam gdzieś zimnej krwi. Głowa do góry, są kolejne mecze. Nie ma co kalkulować, trzeba grać i walczyć o zwycięstwo w każdym kolejnym spotkaniu - mówił już po zawodach Antoni Łukasiewicz, pomocnik drużyny prowadzonej przez Ryszarda Tarasiewicza.
Co było powodem straty punktów przez Śląsk? - Korona na pewno zagęściła środek pola, Grała cofnięta, liczyła na kontry, potem strzelili bramkę i się cofnęli. Wtedy trudniej nam było skonstruować akcje ofensywne. Taka jest specyfika gry w ekstraklasie. Jak zespół strzeli bramkę to wiadomo, że się cofnie i kontroluje bieg wydarzeń - tłumaczył zawodnik.
Najbliższe dwa spotkania będą bardzo trudne dla zawodników Śląska. Przed zielono-biało-czerwonymi wyjazdowe mecze z Ruchem Chorzów i Wisłą Kraków, czyli czołowymi ekipami w Polsce. Patrząc na obecną dyspozycję piłkarzy Śląska można spodziewać się, że trudno będzie im wywalczyć jakieś punkty. - Przede wszystkim jedziemy z wiarą. Wiara czyni cuda i bez niej tak naprawdę nie ma co w ogóle wychodzić na boisko - zakończył Antoni Łukasiewicz.