Cztery zwycięstwa z rzędu mogły robić wrażenie na piłkarzach Lechii. Tomasz Kafarski uczulał na Ilijana Micanskiego. Wygląda jednak na to, że jego podopieczni nie słuchali go, ponieważ już w drugiej minucie Bułgar z pięciu metrów pokonał Pawła Kapsę. Micanski zdobył tym samym swoją siódmą bramkę w piątym kolejnym meczu.
Goście oszołomieni tak szybką stratą gola przez kilka minut wybijali piłki na oślep. Nie byli w stanie zbliżyć się pod bramkę Zagłębia, a i gospodarze nie kwapili się do kolejnych śmiałych szarż. Dopiero po 20. minucie Lechia przebudziła się. Sygnał do ataków dał niecelnym strzałem głową Ivans Lukjanovs. Po chwili Łotysz potężnie strzelił tuż za pola karnego i Aleksander Ptak z trudem sparował futbolówkę na poprzeczkę . 60 sekund wcześniej aktywny Tomasz Dawidowski niecelnie uderzył z prawego narożnika.
Po dobrych kilku minutach w wykonaniu ubranych na czarno piłkarzy, gola zdobyło Zagłębie. Grzegorz Bartczak dośrodkował futbolówkę z prawej strony. W polu karnym walczył o nią Micanski, lecz ta trafiła do zupełnie niepilnowanego Mouhamadou Traore. Senegalczyk uderzeniem w krótki róg podwyższył prowadzenie Zagłębia na 2:0.
Z Lechii ponownie zeszło powietrze, ale tuż przed przerwą zdobyła bramkę. Gola głową zdobył Krzysztof Bąk, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu wolnego Pawła Nowaka.
Po zmianie stron doszło do zamiany miejsc. Dobrze grające w pierwszej połowie Zagłębie niczym nie przypominało tej samej drużyny z pierwszej części pojedynku. Za to Lechia spisywała się już dużo lepiej. W 49. minucie Tomasz Dawidowski po raz kolejny w dziecinny sposób ograł Sergio Reinę po czym oddał niecelny strzał. Futbolówka o milimetry minęła słupek Miedziowych.
Zagłębie z rzadka atakowało. Lubinianie stracili panowanie w drugiej linii. - Nie wiem co się stało. W przerwie nie było żadnych taktycznych zmian - mówił portalowi SportoweFakty.pl Michał Stasiak, kapitan gospodarzy. Nieporadnością wykazywał się głównie Mateusz Bartczak. - Miałem taką "zawieszkę", że nic mi nie wychodziło - przyznał. 16 minut przed końcem zdołał oddać bardzo groźny strzał, który z trudem na rzut rożny sparował Kapsa.
Miedziowi ponownie złapali wiatr w żagle. 11 minut przed końcem cud tylko uchronił Lechię od straty bramki. Futbolówka trafiła w poprzeczkę (strzelał Traore), a następnie obrońcy wybili piłkę z linii bramkowej (uderzał Micanski). To było ostrzeżenie dla Lechii. Goście wzięli sobie je do serca. Paweł Buzała w sytuacji sam na sam z Ptakiem pokonał golkipera strzałem w długi róg. Gospodarze domagali się odgwizdania pozycji spalonej piłkarza gości, ale tej nie było. - Na boisku się kłóciłem, ale wie pan jak to jest na murawie - są emocje - tłumaczył Stasiak.
W samej końcówce obie strony miały jeszcze szanse na zdobycie bramki. Najlepszą Buzała. Będąc pięć metrów przed Ptakiem strzelił wprost w niego, chociaż powinien bez problemu umieścić futbolówkę w siatce rywali.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2. Czy sprawiedliwym? - Wydaje mi się, że tak. Spotkały się dwa równorzędne zespoły - przyznał Bartczak. Kafarski dodał: - Udało się nam wyciągnąć wynik z 0:2 na 2:2. Uważam, że jest to sprawiedliwy remis. Zagłębie było bardzo skuteczne dzisiaj.
KGHM Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 2:2 (2:1)
1:0 - Micanski 2'
2:0 - Traore 33'
2:1 - Bąk 45'
2:2 - Buzała 83'
Składy:
KGHM Zagłębie Lubin: Ptak, G.Bartczak, Reina, Stasiak, Costa, M.Bartczak, Ekwueme, Hanzel (42' Kocot), Micanski, Kędziora (89' Dinis), Traore.
Lechia Gdańsk: Kapsa, Bąk, Kożans, Wołąkiewicz, Kosznik, Wiśniewski (89' Piątek), Surma, Bajić (78' Pietrowski), Nowak (67' Buzała), Lukjanovs, Dawidowski.
Żółte kartki: Reina, G.Bartczak (Zagłębie) oraz Kosznik, Kożans (Lechia).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 9129.
Ocena meczu: 4,5. Bardzo ciekawe widowisko w Lubinie. Oba zespoły zagrały ofensywnie i kibice na Dialog Arena nie mogli się nudzić. Padły cztery gole, a losy spotkania ważyły się do ostatniego gwizdka sędziego.