Patent Tarasiewicza - relacja z meczu Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław

Ponad dziesięciotysięczna widownia nie doczekała się w przedświąteczny wieczór bramek. Ruch zremisował ze Śląskiem, ale obydwa zespoły nie mogą mieć do siebie pretensji o poziom prezentowany na boisku. Jedyne uwagi można mieć do arbitra spotkania, który błędnymi decyzjami momentami psuł zawody.

Ryszard Tarasiewicz powinien w najbliższym czasie udać się do urzędu patentowego i zarejestrować sposób na Ruch. "Taraś " nie dał się pokonać Niebieskim jako szkoleniowiec Śląska i Jagiellonii. A gdy już Ruch wygrał z zespołem Tarasiewicza w Pucharze Ekstraklasy, to ze względów regulaminowych ten pojedynek... przegrał.

- Wiele możemy stracić jeśli tego pojedynku nie wygramy - stwierdził przed spotkaniem z przechodzącym kryzys Śląskiem, trener Niebieskich Waldemar Fornalik. Po meczu zakończonym bezbramkowym remisem szkoleniowiec Ruchu nie mógł mieć do swoich piłkarzy pretensji o postawę na boisku. Zastrzeżenia budzić mogła jedynie skuteczność chorzowian. Jednak należy pamiętać, że Śląsk miał swoje okazje, głównie ze stałych fragmentów gry. - Był to najlepszy ich występ wiosną - chwalił przyjezdnych trener 14-krotnych mistrzów Polski.

Osłabiony brakiem Andrzeja Niedzielana i Gabora Straki Ruch od pierwszych minut narzucił duże tempo i już w 2 minucie mógł prowadzić. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z pięciu metrów przestrzelił Rafał Grodzicki. Chorzowianin po uderzeniu protestował iż był faulowany, ale słabo prowadzący zawody Szymon Marciniak nakazał wznowić grę od bramki.

Chwilę później po raz pierwszy "pazurki " pokazał przetrzebiony kartkami i kontuzjami Śląsk. W 4 minucie "stemplowanie" bramki Krzysztofa Pilarza zaczął Sebastian Mila. Były reprezentant Polski trafił strzałem z rzutu wolnego w poprzeczkę, a po dobitce jednego z wrocławian futbolówka odbiła się od bramkarza Niebieskich, następnie słupka i wyszła na róg. Niemal z tego samego miejsca Mila uderzał na bramkę chorzowian w 39 minucie, ale jego "bomba " trafiła w słupek, odbiła się od Pilarza i wyszła na róg. - Niewiele brakowało, abym sam wpakował ją sobie do bramki. Naprawdę zabrakło kilku centymetrów, a byłoby nieszczęście - stwierdził po spotkaniu golkiper chorzowian. W tej odsłonie Śląsk powinien strzelić gola chwilę po tym zdarzeniu, gdy z kilku metrów główkował Tomasz Szewczuk, ale golkiper Niebieskich instynktownie odbił przed siebie futbolówkę.

Swoje szanse, oprócz tej z drugiej minuty, Ruch miał po akcjach głównie prawą stroną oraz uderzeniach z rzutów wolnych w wykonaniu Macieja Sadloka. Jednak najlepsze okazje w przeciągu niespełna 60 sekund (39 min) zmarnował Wojciech Grzyb, którego strzał z piętnastu metrów po ziemi obronił Marian Kelemen. Chwilę później pomocnik Niebieskich w sytuacji sam na sam, chciał podawać do lepiej ustawionych kolegów i piłka ostatecznie o pół metra minęła bramkę gości.

Druga odsłona, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się od naporu Ruchu. Śląsk nastawiony na kontry z każdą minutą grał pewniej w ataku i momentami można było odnieść wrażenie, że to przyjezdni są bliżej drugiego gola. Tym bardziej, że sędzia co rusz dyktował dla gości rzuty wolne z okolic, które "sprzyjają " Sebastianowi Mili. Jednak były kadrowicz nie skopiował prób z pierwszej połowy, ale i tak obrona Ruchu została dwukrotnie zaskoczona niekonwencjonalnym rozegraniem stałego fragmentu. W jednym przypadku sędzia odgwizdał spalonego, a w drugim tylko desperacka interwencja ciałem Krzysztofa Nykiela uchroniła Ruch przed stratą gola.

A gospodarze? Swoje okazje mieli, ale albo koszmarnie je psuli, albo w bramce świetnie usposobiony był Marian Kelemen. W 56 minucie bramkarz gości w wybił w pole uderzenie Łukasza Janoszki niemal do... pustej bramki. Chwilę wcześniej golkiper nie zdołał złapać sprytnie dośrodkowanej piłki, którą w siatce starał się umieścić "Ecik".

Ruch gola powinien zdobyć kilka minut po wznowieniu gry. Jednak po dośrodkowaniu Grzyba Marcin Zając głową spudłował z pięciu metrów. Z kolei w 74 minucie po rajdzie, wprowadzonego chwilę wcześniej, Arkadiusza Piecha napastnik Niebieskich zamiast podawać do Artura Sobiecha, zdecydował się na strzał, który poleciał w trybuny. Na trzy minuty przed końcem gry inny rezerwowy, Damian Świerblewski miał piłkę meczową, ale mając dużo czasu i swobody w polu karnym źle trafił w futbolówkę i zamiast w bramce ta minęła cel.

Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław 0:0

Składy:

Ruch Chorzów: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Pulkowski (85' Lisowski), Baran, Janoszka (82' Świerblewski) - Zając (72' Piech), Sobiech.

Śląsk Wrocław: Kelemen - Wołczek, Sztylka, Pawelec, Celeban - Madej, Łukasiewicz (75' Łudziński), Dudek, Ulatowski, Mila - Szewczuk.

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Żółte kartki: Nykiel, Sadlok, Janoszka (Ruch) oraz Wołczek, Szewczuk (Śląsk).

Widzów: 10 500.

Ocena meczu: 4,0 Śląsk zagrał najlepiej wiosną, Ruch pokazał grę na swoim dobrym poziomie. W meczu było dużo strzałów i emocji do ostatniej minuty. Obrazu gry nie zepsuły kontrowersyjne decyzje najsłabszego na boisku sędziego Marciniaka.

Komentarze (0)