Gdynianie są obok Cracovii, Lecha i Zagłębia jedną z czterech drużyn, której udało się rozegrać mecz 24. kolejki. Konfrontacja Kolejorza z Arką oraz Pasów z Miedziowymi odbyła się bowiem w piątek, dzień przed tragedią w Smoleńsku. W obliczu tej katastrofy i ogólnonarodowej żałoby wszelkie rozgrywki w Polsce zostały wstrzymane. Mecze, które miały odbyć się 10 i 11 kwietnia zostały przeniesione na najbliższy poniedziałek i wtorek. Według pierwotnego kalendarza rozgrywek Arka w sobotę miała rozegrać mecz z Koroną Kielce.
Plany uległy jednak modyfikacji i pojedynek z kielczanami został przeniesiony na piątek 23 kwietnia. Spotkanie z ekipą prowadzoną przez trenera Marcina Sasala jest dla żółto-niebieskich szalenie ważną konfrontacją. Korona to bowiem bezpośredni rywali Arki w walce o utrzymanie. W jak najlepszym przygotowaniu drużyny do tego pojedynku służył więc piątkowy sparing z Orkanem Rumia.
Przed meczem na trybunach dostrzec można było rekonwalescenta Mateusza Sieberta. Środkowy obrońca Arki nie miał zbyt tęgiej miny. Zapytany przez nasz portal o stan swojego zdrowia, odparł: - Nie jest najlepiej. Nie wiem, kiedy wrócę do normalnych zajęć.... Siebert obserwował więc poczynania kolegów z perspektywy widza. A ci nie mogli być zadowoleni z przebiegu pierwszej połowy spotkania. Gdynianie rozpoczęli spotkanie z Witkowskim w bramce, Robakowskim, Szmatiukiem, Ulanowskim i Bednarkiem w obronie, Burkhardtem, Ławą, Mrowcem oraz Sokołowskim w pomocy, a także Tshibambą i Mawaye w linii napadu. To zestawienie powinno być gwarantem dobrej gry Arki i dużej ilości goli, oczywiście biorąc pod uwagę rywala, a raczej różnicę klas rozgrywkowych.
Tymczasem w pierwszej połowie w grze Arki było wiele niedokładności, niecelnych zagrań. Brakowało przede wszystkim pomysłu. Lepiej w tej fazie spotkania prezentowali się goście, którzy niespodziewanie w 22. minucie wyszli na prowadzenie. Ładną zespołową akcję w sytuacji sam na sam z golkiperem gospodarzy wykończył Da Silva de Oliveira. Gdynianie wyrównali chwilę później za sprawą Josepha Mawaye. Orkan mógł przed przerwą ponownie wyjść na prowadzenie, ale uderzenie z rzutu karnego w efektownym stylu wybronił Norbert Witkowski.
W drugiej połowie na boisku pojawiła się już zupełnie inna jedenastka gospodarzy z testowanym Aaronem Pitchkolanem. Od tego momentu gra gdynian uległa znacznej poprawie. Bardzo dobrze spisywał się zwłaszcza Przemysław Trytko, który popisał się klasycznym hat-trickem. Jego grę bardzo chwalili kibice. - Przemek świetnie dziś walczy, szuka gry, umiejętnie się wystawia. Jest bardzo ambitny. Tym występem potwierdził, iż zasługuję na grę od pierwszych minut w spotkaniu z Koroną - stwierdził jeden z nich.
W drugiej połowie gdynianie udokumentowali swoją przewagę sześcioma bramkami. Najładniejszą bramkę meczu zdobył Słowak Bożok, który technicznym strzałem pokonał bramkarza gości. Miro wykorzystał dokładne zagranie Lubenova. Supremacja Arki w drugiej połowie nie podlegała już dyskusji. Orkan z rzadka kiedy zapędzał się pod pole karne gospodarzy. W szeregach Arki dobre wrażenie wywarł także Paweł Czoska oraz Lubomir Lubenov.
Arka Gdynia - Orkan Rumia 7:1 (1:1)
0:1 - Da Silva de Oliveira 22'
1:1 - Mawaye 24'
2:1 - Bożok 47'
3:1 - Trytko 53'
4:1 - Czoska 58'
5:1 - Trytko 77'
6:1 - Trytko 82'
7:1 - Trytko 84'
Arka Gdynia: Witkowski (46' Bledzewski) - Robakowski (46' Kowalski), Szmatiuk (46' Kalkowski), Ulanowski (46' Pitchkolan), Bednarek (46' Brodziński) - Burkhardt (46' Czoska), Mrowiec (46' Budziński), Ława (46' Lubenov), Sokołowski (46' Bożok) - Tshibamba (46' Trytko) Mawaye (46' Sakaljew).