30 sierpnia minionego roku Fiołki podejmowały w prestiżowym pojedynku ówczesnego mistrza Belgii, Standard Liege. W 25. minucie gry Marcin Wasilewski wślizgiem zagrodził drogę Witselowi. Młody reprezentant Belgii bez pardonu zaatakował wyciągniętą nogę Wasyla. Efekt wszyscy znają: podwójne otwarte złamanie nogi, a do tego zmasakrowane więzadła w kolanie Polaka. Pierwsze diagnozy mówiły o tym, że Wasyl może zapomnieć o wyczynowej grze w piłkę.
Wychowanka krakowskiego Hutnika pod nóż wzięli jednak najlepsi chirurdzy w Europie i pięć kolejnych operacji oraz tytaniczna praca wykonana przez zawodnika w czasie rehabilitacji sprawiły, że jeszcze w tym sezonie może wystąpić w spotkaniu ligowym!
W Brukseli liczą na to, że stanie się to 8 maja, kiedy w ostatniej kolejce Jupiler Pro League Fiołki na własnym stadionie ugoszczą St. Truiden. Po meczu odbędzie się uroczysta feta z okazji odzyskania przez Anderlecht mistrzowskiego tytułu po dwóch sezonach dominacji Standardu.
Wasilewski dąży na razie do celu małymi kroczkami. Na początku mijającego tygodnia rozpoczął indywidualne zajęcia z trenerem przygotowania fizycznego na zielonej murawie, a w piątek wziął udział w treningu całego zespołu. Jak informuje oficjalny serwis internetowy brukselskiego klubu, w czasie gry wewnętrznej Polak nie ryzykował wejść w swoim dawnym stylu i ostrożnie wraca do pełnej dyspozycji.