Piłkarze GKS-u Jastrzębie robią kolejne kroki w stronę utrzymania w II lidze. Aby odciążyć klub finansowo zrzekli się nawet kilku zaległych pensji mając nadzieję, że wraz z przyjściem nowego prezesa sytuacja ulegnie zmianie. Niestety może okazać się, że ich starania pójdą na marne, a klub zniknie z piłkarskiej mapy Polski. Według Jerzego Woźniaka głównymi winowajcami takiego stanu rzeczy są jego poprzednik, Joachim Langer oraz władze miasta. - Przejąłem klub w gigantycznych długach, które wydawało mi się, że w styczniu i do połowy lutego zostały opanowane, ale zostałem najdelikatniej mówiąc niedoinformowany. Przedstawiono mi zadłużenia co do zawodników jak również Urzędu Skarbowego i ZUS-u, które tak naprawdę dotyczyły 2008 roku, a o 2009 roku moi szanowni poprzednicy zapomnieli powiedzieć - rozpoczął oświadczenie prezes Woźniak.
Największy problem stanowi zadłużenie wobec Urzędu Skarbowego i ZUS-u, które wynosi obecnie 350 tys. zł. - Moi prawnicy zrobili wniosek o układ ratalny do Urzędu Skarbowego i do ZUS-u, ale ze strony miasta nie ma najmniejszej woli pomocy. Gdy przychodziłem do Jastrzębia to rozmawiałem nie z szewcami, tylko z prezydentami miasta, którzy deklarowali, że najpóźniej do końca lutego znajdą się jakieś środki, a teraz słyszę cały czas później, później, później - kręcił głową zirytowany Woźniak. Przez trzy miesiące klub funkcjonował dzięki hojności prezesa, który wykładał pieniądze z własnej kieszeni. - Za pieniądze własne i moich przyjaciół uratowałem jastrzębski klub, zabrałem zawodników m.in. na obóz i efekty widać na boisku bo chłopaki walczą nie otrzymując złotówki, powtarzam złotówki pomocy z miasta, bądź innych instytucji, tudzież Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - kontynuował Woźniak.
Prezes jak i piłkarze mają już dość takiej sytuacji i czekania na pomoc z miasta. - Klub w tej chwili finansują firmy związane z moją osobą, niedawno wypłaciłem kolejne wypłaty zawodnikom, ale dzisiaj kończymy. Na następne mecze nie jedziemy. Nie będę wykładał kolejnych pieniędzy nie widząc szans na przyszłość. Chłopcy też powiedzieli, że nie będziemy dalej walczyć i wypluwać krwi jeśli nie ma woli ratowania tego klubu. Oczekiwaliśmy, że władze miasta w jakiś sposób się zaangażują, ale niestety nie ma żadnej pomocy. Mam wrażenie, że klubowi się nie chce pomóc, i że ten klub ma zniknąć ! - stwierdził Woźniak.
Były bramkarz GKS-u Jastrzębie zapowiada, że wobec osób, które odpowiadają za fatalną sytuację jastrzębskiego klubu zostaną wyciągnięte konsekwencje. - W tej chwili wyspecjalizowana firma robi audyt i po uzyskaniu tego audytu podejmę kroki prawne, aby kwestie zadłużenia klubu wyjaśnić - przekonywał. W tej chwili piłeczka jest po stronie władz miasta. To od decyzji włodarzy Jastrzębia Zdroju zależy dalsza przyszłość piłki nożnej w Jastrzębiu. - Jeśli do środy nie będzie jasnych deklaracji to nie jedziemy na mecz do Otwocka i nie jedziemy do Olsztyna. Ja mogę usiąść z każdym do stołu i rozmawiać o faktach, ale niech miasto odpowie czy chce piłkę czy nie ? - pytał retorycznie prezes.
- Wyjaśniam, że to nie ja prosiłem się do Jastrzębia, tylko za mną dzwoniono żebym wziął tę prezesurę, ale odnoszę wrażenie, że wsadzono mnie na minę. Dziś oświadczam w imieniu zespołu, że dalej tego nie ciągniemy - zakończył oświadczenie Woźniak. Co dalej z piłką w Jastrzębiu ? Być może odpowiedź na to pytanie poznamy w poniedziałek, kiedy to Woźniak ma się spotkać z prezydentami miasta oraz z radnymi.