Stali brakuje szczęścia

"Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda" - taki transparent wywiesili fani Stali podczas spotkania barażowego z Kolejarzem Stróże w 2008 roku. Teraz Stalowcom potrzeba już chyba tylko jakiegoś daru niebios, żeby w przyszłym sezonie móc nadal grać w pierwszej lidze. Ekipie z Podkarpacia w tym sezonie praktycznie nic nie wychodzi.

Szczęście jakie dopisywało Stali w poprzednich rozgrywkach opuściło drużynę ze Stalowej Woli. Ten fart mają wszyscy rywale rodzynka z Podkarpacia na zapleczu ekstraklasy. Piłkarze z hutniczego miasta nie wierzą już chyba w utrzymanie, ale ambitnie walczą o pokazanie się z jak najlepszej strony. - Nie powiedziałbym, że brakuje nam wiary. Może nie mamy tego przysłowiowego farta. Czasami trzeba liczyć na szczęście, na los czy przypadek. Myślę, że do straty gola gramy inaczej. Każda bramka podłamuje zespół i ta wiara uchodzi z drużyny. Na pewno ta sytuacja, która jest przybija zespół - mówił po sobotnich zawodach opiekun Stali Janusz Białek.

Szczęściu czasami trzeba pomagać. Stalowcy przy prowadzeniu 1:0 popełnili kilka błędów, które zemściły się na outsiderze pierwszoligowych rozgrywek. - Uczulałem swoich podopiecznych, kiedy prowadziliśmy 1:0, że będzie ciężko i przeciwnik będzie miał więcej czasu i miejsca na rozegranie akcji ofensywnej. Pogubiliśmy się trochę, w sytuacji kiedy sędzia podyktował jedenastkę dla gości. Było nas czterech w obronie, a rywal miał tylko dwóch swoich graczy. Dopuściliśmy się przewinienia i MKS wyrównał. To znów wytrąciło nas z normalnego rytmu gry - dodał Białek.

Trener Stali zdaje sobie sprawę, że utrzymanie jest już praktycznie niemożliwe, ale jego podopieczni starają się, aby chociaż trochę zmazać tą plamę, jaką dali w obecnych rozgrywkach. - Właściwie teraz gramy o honor i pokazanie, że potrafimy. To było widać w tym spotkaniu. Wiem, że oni umieją i potrafią operować piłką. Brakuje mi przede wszystkim dobrych dośrodkowań i tego co zrobił Paweł Wasilewski na początku meczu czy Krzysiu Trela w drugiej połowie. Musimy uderzyć zdecydowanie na bramkę a nie kombinować, bo jak widać tak również możemy trafiać do siatki rywali kontynuuje szkoleniowiec zespołu z Podkarpacia.

Jedyną pociechą z sobotnich zawodów są bramki, jakie zdobyła Stalówka. Zielono-czarni w końcu nie bali się i próbowali strzałów z dystansu, czy mocnych uderzeń ze stałych fragmentów gry. Właśnie w taki sposób padły gole dla Stali. - Wierzę w tych zawodników, gdyż oni potrafią wykonywać te stałe fragmenty gry. Mam nadzieję, że Krzysiu Trela w końcu się przekona do swoich umiejętności, ponieważ on potrafi wykorzystywać takie sytuacje. Nie ma znaczenia czy w bramce jest dobry golkiper czy strzał jest z dużej odległości. Jeśli uderzy czysto to jest duża szansa na gola. Szkoda, że pierwszy raz się odważył, gdyż w dotychczasowych meczach było kilka takich sytuacji. Lepiej późno niż wcale - zakończył Janusz Białek.

Źródło artykułu: