Jednak sobotni występ "Lewego" na Suchych Stawach nieco popsuł tą statystykę. Reprezentant Polski nie potrafił znaleźć recepty na defensywę rywali. Nie udało się to także jego partnerom z drużyny, więc mecz określany, jako szlagier ekstraklasy zakończył się bezbramkowym remisem. - Znamy się dobrze, dokładnie wiemy co gra Wisła, a oni wiedzą wszystko o nas. Wzajemnie się zneutralizowaliśmy. Stąd taka mała ilość sytuacji podbramkowych - tłumaczy Lewandowski.
Zdaniem wielu komentatorów, Kolejorz zagrał zbyt asekuracyjnie. Sam Jacek Zieliński przyznał natomiast, że obie drużyny "panicznie bały się porażki", więc mecz nie był porywającym widowiskiem. - Nie wiem czy zabrakło nam akurat ryzyka. Mieliśmy przecież swoje sytuacje. Szczególnie szkoda, że Kriwiec nie trafił po wrzutce Peszki. To była fajna okazja - broni zespołu Lewandowski..
Lechowi nie udało się wykorzystać tego, że w składzie Wisły zabrakło pauzującego za nadmiar żółtych kartek Arkadiusza Głowackiego. Zastępujący go Mariusz Jop okazał się równie bezbłędny, co "Głowa". - Mariusz jest byłym reprezentantem Polski. Kilka lat grał za granicą. Na pewno nie zagraliśmy z przodu tego, na co nas stać, więc miał trochę ułatwione zadanie - twierdzi Lewandowski.
Sobotni mecz z trybun Suchych Stawów oglądali przedstawiciele 17 klubów z czołowych lig europejskich, ale po takim występie raczej nie dopisali do swoich notesów żadnego nowego nazwiska. Lewandowski, który ma już ugruntowaną pozycję na rynku transferowym nie obawia się, że bezbarwny występ w meczu na szczycie ligi może wpłynąć na decyzję potencjalnych nowych pracodawców: - Nie patrzę na to, czy na trybunach byli skauci zagranicznych drużyn. O transferze nie decyduje jedno spotkanie. Co ciekawe, wśród awizowanych scoutów zabrakło jednak wysłanników klubów, które interesują się kupnem Lewandowskiego: Borussii Dortmund, Blackburn Rovers, CFC Genoa czy Sampdoria Genua.
Według niemieckich źródeł, Lewandowski jest już "po słowie" z Borussią Dortmund, a jego menedżer, Cezary Kucharski rozpoczął finalizację transferu. W minionym tygodniu w stolicy Wielkopolski gościła delegacja westfalskiego klubu w osobach Michaela Zorca oraz Hans-Joachima Watzke. Ten pierwszy w niedzielę zdradził nawet w niemieckiej telewizji, że "Lewy" jest już umówiony z jego klubem, a negocjacjom poddawana jest teraz kwota, jaką Borussia miałaby zapłacić Lechowi. Poznaniacy chcieliby otrzymać za swoją największą gwiazdę 5 mln euro, podczas gdy klub z Dortmundu miałby być gotów na wydatek o 500 tys. euro mniejszy.
Gdyby doszło do transferu nawet za tą niższą kwotę, Lewandowski stanie się najdroższym piłkarzem jaki kiedykolwiek opuścił polską ligę. Od 2007 roku miano to było zarezerwowane dla Łukasza Fabiańskiego, którego Arsenal Londyn kupił za 4 mln z hakiem. Powyżej 3 mln euro kosztowali jeszcze tylko Dawid Janczyk, Jakub Błaszczykowski i Maciej Żurawski.