Maciej Szmatiuk: W drugim przypadku noga mi nie zadrżała

Dobiegała 90. minuta spotkania Arki Gdynia z GKS-em Bełchatów. Prowadzący ten pojedynek sędzia Marcin Szulc doliczył do regulaminowego czasu gry 180 sekund. Na tablicy wyników widniał wówczas rezultat 1:1, który praktycznie oznaczał spadek Arki. Żółto-niebiescy wykonywali wówczas wyrzut piłki z autu. Ta trafiła w polu karnym do dobrze ustawionego Macieja Szmatiuka, który z bliska pokonał golkipera bełchatowian... Arka wygrała 2:1, a obrońca żółto-niebieskich stał się bohaterem spotkania.

Środkowy obrońca Arki często włączał się w akcje ofensywne swojego zespołu. To on mógł przesądzić o losach wygranej jeszcze przez upływem regulaminowego czasu gry. W 89. minucie znalazł się w wyśmienitej sytuacji, aby pokonać golkipera GKS-u Bełchatów. Szmatiuk będąc kilka metrów od bramki gości przegrał jednak pojedynek sam na sam z Łukaszem Sapelą. Po tej akcji na trybunach rozległ się jęk zawodu... mogła to być piłka nie tylko meczowa, ale i ta przedłużająca szansę Arki na pozostanie w ekstraklasie.

Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Dobiegała właśnie pierwsza minuta przedłużonego czasu gry. Piłka w polu karnym trafiła pod nogi środkowego obrońcy Arki, a ten tym skierował futbolówkę do siatki. W drugim przypadku Szmatiuk zachował się już jak należy. Czy po pierwszej niewykorzystanej okazji, nie zadrżała mu noga? - W drugim przypadku noga mi nie zadrżała, z kolei przy pierwszej sytuacji było to sytuacyjne uderzenie i wyszło jak wyszło - mówi bohater spotkania. - Cała bramka była przede mną, a trafiłem w Sapelę. Fakt, że naciskał mnie jeden z obrońców, aczkolwiek powinienem zachować się znacznie lepiej. Szczęście się jednak uśmiechnęło, pojawiła się druga okazja, którą tym razem zamieniłem już na bramkę - opisuje całe zdarzenie Maciej Szmatiuk.

Tak na dobrą sprawę Arka mogła ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść dużo wcześniej. Gdynianie stworzyli bowiem kilka świetnych okazji, które powinny zakończyć się bramką. Brakowało jednak skuteczności, a może i szczęścia. - Rzeczywiście mogliśmy ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść znacznie wcześniej, szczęśliwie dla nas zakończyło się tak, a nie inaczej. Ktoś powiedział, że był to jeden z naszych lepszych meczów. Cofając się nieco w przeszłość i analizując spotkanie z Odrą to gospodarze stworzyli trzy dogodne sytuacje strzeleckie, natomiast my mieliśmy ich znacznie więcej. Niestety zostały one przez nas zmarnowane. Już tam powinniśmy uzyskać dobry wynik. Patrząc przez pryzmat rezultatu mecz został jednak odebrany jako zły w wykonaniu Arki - analizuje nasz rozmówca. - Po meczu z Bełchatowem należy cieszyć się ze zwycięstwa, które w końcu udało nam się odnieść. W końcowych minutach i do nas uśmiechnęło się szczęście. Wcześniej to my w końcówce traciliśmy bramki, jak choćby w spotkaniu z Jagą czy też Polonią Bytom. Gdzieś nam się to nie udawało. Teraz jednak fortuna się odwróciła na korzyść Arki. Trzeba wierzyć, że bramka zdobyta w taki sposób jeszcze bardziej nas podbuduje i natchnie na następne mecze - dodaje.

Z jednej strony Maciej Szmatiuk zdobył bramkę dającą Arce niezwykle cenne zwycięstwo. Z drugiej jednak strony bramka ta okupiona została żółtą kartką, która eliminuje go z gry we wtorkowym meczu z Piastem Gliwice. - Gdyby nie było bramki, to nie dostałbym tej kartki. Ale co z tego? Miałbym wówczas trzy i zagrałbym z Piastem, ale nie byłoby tego trafienia. Generalnie bez tych punktów nasz wtorkowy mecz stałby się jedynie pojedynkiem o jakieś iluzoryczne i matematyczne szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Z tego też powodu te trzy punkty są najważniejsze - podkreśla defensor żółto-niebieskich.

Zwycięstwo odniesione w taki sposób powinno jeszcze bardziej podbudować zespół. Nie kryje zresztą tego Szmatiuk: - Na pewno wpłynie to na nas pozytywnie, tym bardziej, że zwycięstwo było Arce bardzo potrzebne, aby wciąż realnie myśleć o utrzymaniu w ekstraklasie. Matematycznie nie wyglądało to dobrze. Przed tym meczem mieliśmy cztery punkty straty do wyprzedzających nas drużyn. Teraz powinniśmy nieco zbliżyć się do tych zespołów.

- Obecnie drużyny te będą miały inne spojrzenie na Arkę, bowiem po meczu z Odrą wszyscy wskazali nas jako pewniaka do spadku i nasze miejsce widzieli w pierwszej lidze. Zastanawiano się tylko nad drugim spadkowiczem. Wracamy jednak do gry i tak łatwo się nie poddamy - deklaruje obrońca Arki. - Będziemy walczyć do ostatniego meczu. Wydaję mi się, że mecz ze Śląskiem będzie tak naprawdę spotkaniem o to, czy uda nam się osiągnąć cel, którym jest utrzymanie - kończy Szmatiuk.

Źródło artykułu: