Górnik z receptą jedzie na Pomorze

Po trzech zwycięstwach z rzędu Górnik Zabrze musiał zadowolić się remisem w Łęcznej. Starcie z drużyną z Lubelszczyzny było jednak jedynie pierwszym etapem maratonu, jaki w tym tygodniu czeka podopiecznych trenera Adama Nawałki. W środę zabrzanie zmierzą się w Szczecinie z miejscową Pogonią. Starcie to w opinii wielu rozstrzygnie, która z drużyn odpadnie z rywalizacji o awans do ekstraklasy.

Przed meczem z Górnikiem Łęczna zawodnicy zabrzańskiego Górnika zapowiadali, że jadą na Lubelszczyznę by walczyć o czwarty z rzędu komplet punktów. Co prawda w pierwszych fragmentach spotkania wszystko wskazywało na to, że predysponujący do walki o awans do ekstraklasy zabrzanie wykonają plan, bo szybko objęli prowadzenie i mieli kilka dogodnych sytuacji do jego podwyższenia. Na ich nieszczęście piłka do bramki Jakuba Wierzchowskiego wpadła tylko raz, a potem zremisowali mecz na własne życzenie, praktycznie przekreślając szanse na zwycięstwo bramką samobójczą i czerwoną kartką.

Zaraz po starciu z drużyną z Lubelszczyzny górnicy udali się do Grodziska Wielkopolskiego leżącego mniej więcej w połowie drogi z Łęcznej do Szczecina. Wszystkie te zabiegi miały na celu to, by w decydującym fragmencie sezonu dobrze spisujący się ostatnimi czasy zawodnicy z Roosevelta nie dostali zadyszki. - Czekają nas trzy ciężkie mecze w ciągu tygodnia, ale pokazaliśmy przy okazji ostatniego podobnego maratonu, że stać nas na punktowanie w takich starciach. Jestem pewien, że sztab szkoleniowy wszystko dokładnie dopracował i nie ma powodów do obaw, że drużynie zabraknie sił - zapewnił napastnik zabrzańskiej jedenastki, Adrian Świątek.

Spotkanie z łęcznianami było dla Górnika tylko preludium do arcyważnego dla układu miejsc w czubie tabeli starcia z Pogonią Szczecin. Duma Pomorza, która na początku rundy wiosennej mocno rozczarowywała ostatnimi czasy złapała wiatr w żagle i podobnie jak Górnik notuje passę czterech meczów bez porażki. W ligowej tabeli obie drużyny dzielą co prawda trzy pozycje i cztery punkty, ale zważywszy na to, że do końca ligowej rywalizacji na pierwszoligowym froncie zostało tylko i aż sześć kolejek zdobywca trzech punktów w tym starciu znacznie przybliży się do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

W środowym pojedynku szczecinianie będą musieli poradzić sobie bez jednego z kluczowych zawodników, Marcina Klatta. Waleczny napastnik Pogoni jeszcze w półfinałowym starciu Pucharu Polski z Ruchem Chorzów nabawił się kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych i w poniedziałek przeszedł niezbędny w powrocie do pełni sprawności zabieg. Dla zawodników śląskiej drużyny nie jest to jednak powodem do szczególnych emocji. - W ostatnich meczach nauczyliśmy się, że musimy patrzeć przede wszystkim na siebie. Nie ma znaczenia to z kim gramy - ze Stalówką czy Widzewem Łódź - w każdym meczu musimy skupić się na tym, by z boiskowych zadań wywiązać się jak najlepiej i walczyć trzy punkty - wyjaśnił kapitan drużyny 14-krotnych mistrzów Polski, Adam Banaś. Czy recepta ta wystarczy zabrzanom do tego, by z Pomorza wrócić z tarczą?

Komentarze (0)