Arka złapała wiatr w żagle - relacja z meczu Arka Gdynia - Piast Gliwice

Arka nabiera rozpędu i z meczu na mecz gra coraz lepiej - finisz godny długodystansowca. Po bardzo dobrym spotkaniu pokonała bezpośredniego konkurenta do spadku i dzięki temu przesunęła się na bezpieczną 14. pozycję w tabeli. Pomimo tego i tak w ostatniej kolejce musi walczyć o zwycięstwo we Wrocławiu.

Już na pół godziny przed meczem trybuny Narodowego Stadionu Rugby wypełniły się szczelnie fanami żółto-niebieskich. O dziwo na jednym z ważniejszych spotkań w swojej historii zabrakło kibiców z Gliwic! Tymczasem zwolennicy gospodarzy stworzyli fantastyczną atmosferę w Gdyni. Dopingowali swoich graczy głośnymi śpiewami non-stop przez całe 90 minut, w dodatku cały czas na stojąco.

Taka atmosfera na pewno pomogła podopiecznym trenera Dariusza Pasieki, którzy pomimo przedmeczowych zapowiedzi zagrali tym samym systemem 4-1-4-1, co ostatnio z Bełchatowem ale bez pauzujących za kartki Macieja Szmatiuka oraz Joela Tschibamby. Gliwiczanie wystąpili bez Pawła Gamli za to z Sebastianem Olszarem jako prawoskrzydłowym.

Od pierwszego gwizdka arbitra Huberta Siejewicza przewagę uzyskali Arkowcy. Goście jakby speszeni i stłamszeni, co trener Ryszard Wieczorek na konferencji prasowej starał się tłumaczyć sztuczną murawą - do której trudno było się przystosować jego zawodnikom. Już w 14 minucie trener Pasieka musiał dokonać przymusowej zmiany bo bolesnej kontuzji doznał Tadas Labukas. Miejsce na prawej pomocy z konieczności zajął 20-letni wychowanek Arki Wojciech Wilczyński.

Okazało się że był to prawdziwy strzał w "10". Tuż po wejściu na murawę "Wilczek" stanął przed szansą pokonania Macieja Nalepy ale nieczysto trafił zza pola karnego w piłkę. Cztery minuty później Wilczyński dostaje dokładne podanie z lewej flanki, od znakomicie grającego w tym meczu Filipa Burkhardta, wpada w pole karne i strzałem w długi róg nie daje szans Nalepie.

Euforia w obozie gospodarzy nie trwała długo, bo w 33 minucie za drugi faul boisko musiał opuścić Marcin Budziński i już do końca gdynianie musieli grać w osłabieniu. Pomimo tego w dalszym ciągu to gospodarze posiadali optyczną przewagę, a dzięki perfekcyjnie realizowanej taktyce zniwelowali przewagę Piasta w postaci jednego gracza. Dla odmiany w 36 minucie kontuzjowanego Daniela Chylaszka zastąpił były gracz żółto-niebieskich Marcin Pietroń, ale niczym szczególnym nie zachwycił.

,

Drugą część spotkania oba zespoły rozpoczęły bez zmian. Piastunki zagrały bardziej ofensywnie, a w ataku wymiennością funkcji zaskakiwali Kamil Wilczek, Jakub Smektała i Olszar. W 58 minucie, po dośrodkowaniu Sławomira Szarego przed ogromną szansą stanął Mariusz Muszalik ale na posterunku był Norbert Witkowski.

Minutę później stoper Arki Adrian Mrowiec uderzył mocno z pierwszej piłki ale instynktowna obrona gliwickiego golkipera zapobiegła stracie bramki. Im bliżej było końca spotkania tym bardziej rosła temperatura i emocje. Szkoleniowiec gospodarzy zachowywał jednak stoicki spokój i mimo zmęczenia swojej drużyny i upływającego czasu nie przeprowadzał zmian.

Dopiero kontuzja jednego z bohaterów i strzelca bramki Wilczyńskiego spowodowała pojawienie się na boisku w 85 minucie kolejnego wychowanka i debiutanta w Ekstraklasie - Wojciecha Robakowskiego. Chwilę wcześniej po fantastycznej indywidualnej akcji Burkhardt mógł przypieczętować zwycięstwo Arki ale strzelił tuż obok słupka. Tymczasem dwie minuty później po składnej kontrze i crossowym zagraniu Miroslava Bożoka, będący bez opieki w polu karnym Trytko główką na długi słupek, pod poprzeczkę lobuje bezradnego Nalepę.

Jednak to nie był koniec emocji w Gdyni. Sędzia doliczył do regulaminowego czasu gry 4 minuty i w 91 minucie spotkania, w zamieszaniu podbramkowym, po dośrodkowaniu z wolnego - reprezentant Polski Kamil Glik, dość przypadkowo trąca piłkę kolanem, a ta wpada tuż przy słupku do bramki Witkowskiego. Ambitni goście próbowali jeszcze doprowadzić do remisu ale zabrakło im czasu. W Gdyni euforia i wybuch radości, bo Arkowcy wykonali milowy krok w kierunku pozostania w Ekstraklasie, uwzględniając wynik jaki padł na stadionie Wodzisławiu, natomiast w Gliwicach smutek i przygnębienie ale walka będzie trwała do końcowych sekund ostatniej kolejki spotkań.

Arka Gdynia - Piast Gliwice 2:1 (1:0)

1:0 - Wilczyński 20'

2:0 - Trytko 85'

2:1 - Glik 92'

Składy:

Arka: Witkowski - Łukasz Kowalski, Mrowiec, Ulanowski, Sokołowski, Labukas (16' Wilczyński (84' Robakowski)), Budziński, Burkhardt, .Ława, Bożok (92' Wachowicz), Trytko.

Piast: Nalepa - Szary, Mateusz Kowalski, Glik, Michniewicz (81' Maciejak), Chylaszek (36' Pietroń), Muszalik, Zganiacz, Olszar, Smektała (70' Paluchowski), Wilczek.

Żółte kartki: Budziński, Ława, Trytko (Arka) oraz Olszar, Mateusz Kowalski, Glik (Piast).

Czerwona kartka: Budziński (Arka - za dwie żółte).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów: 3,5 tys. (nadkomplet)

Ocena meczu: 5,0. Spotkanie twarde, szybkie, zacięte, obfitujące w wiele sytuacji podbramkowych. O zaciętości świadczyło choćby aż 6 żółtych kartek, w tym czerwona dla Budzińskiego, a także krew z rozbitej głowy Chylaszka. Więcej umiejętności i szczęścia było przy gospodarzach i nawet pomimo gry przez prawie godzinę w osłabieniu, odnieśli "bezcenne" zwycięstwo, być może na wagę pozostania w ekstraklasie.

Źródło artykułu: