Dla Fulham to pierwszy w historii klubu występ w finale europejskich rozgrywek. Nie licząc gry w finale pucharu Intertoto w 2002 roku. Cottagers nie mają w swojej kolekcji nawet żadnego trofeum rodzimych rozgrywek. Raz, w 1975 wystąpili w finale Pucharu Anglii, ale musieli uznać wyższość West Ham United. Spełnia się więc sen egipskiego miliardera, Mohameda Al-Fayeda, który w klub z zachodniego Londynu zainwestował w 1997 roku, gdy ten występował w czwartej lidze. Atletico natomiast od początku sezonu zaabsorbowane było pucharową rywalizacją na tyle, że w pewym momencie było poważnie zagrożone spadkiem z Primera Division. Dopiero zatrudnienie na Vicente Calderon Quique Sanchez Floresa odmieniło Rojiblancos, którzy zaczęli marsz w górę tabeli, a w Lidze Europejskiej odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali.
Również droga obu drużyn znakomicie wpisuje się w losy Kopciuszka i Brzydkiego Kaczątka. Oto Fulham, które na koniec sezonu 2009/2010 zajęło 7. miejsce w Premier League otrzymało dzięki temu przepustkę do Ligi Europejskiej, gdzie podopieczni Roy'a Hodgsona spisywali się nad wyraz dobrze i z drugiego miejsca awansowali do 1/16 finału rozgrywek. Tam czekał na nich zdobywca ostatniej edycji Pucharu UEFA i murowany faworyt do sięgnięcia po pierwszy triumf w Lidze Europejskiej - Szachtar Donieck. Anglicy po świetnym występie w dwumeczu wyeliminowali mistrza Ukraina. W kolejnej rundzie na Kopciuszka czekał Juventus Turyn. Włosi wcielili się więc w rolę macochy Kopciuszka, która najpierw była górą, wygrywając pierwszy mecz 3:1. Jednak w rewanżu zgodnie z bajkowymi prawidłami, Fulham odrobiło straty i upokorzyło Starą Damą, wyrzucając ją za burtę rozgrywek. Kolejnym przeciwnikiem londyńczyków były... Wilki, czyli VfL Wolfsburg. Tym razem więc Kopciuszek "skradł" rolę Czerwonego Kapturka i dwukrotnie pokonał mistrzów Niemiec. W półfinale rozgrywek na Fulham czekał gospodarz areny, na której zostanie rozegrany finał Ligi Europejskiej, czyli Hamburger SV. W tej rywalizacji Anglicy jeszcze raz pokazali, że nic nie robią sobie z przeciwności losu i mimo że w rewanżu przegrywali już 0:1, strzelili dwie bramki, które potrzebne im były do awansu.
Rojiblancos natomiast efektownie awansowali do fazy grupowej Ligi Mistrzów, by tam zanotować ledwie 3 remisy i ponieść trzy porażki. To jednak wystarczyło, by z dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich z APOEL-em Nikozja z 3. miejsca dostać się do Ligi Europejskiej. Tam w pierwszym dwumeczu szczęśliwie wyeliminowali Galatasaray Stambuł. W 1/8 finału Atletico okazało się lepsze od Sportingu Lizbona tylko dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe. Podobnie było w ćwierćfinale przeciwko Valencii. Dopiero w półfinale z Liverpoolem kibice Atletico mogli zobaczyć przemianę Kaczątka w pięknego łabędzia. Hiszpanie wygrali pierwsze spotkanie na Vicente Calderon, by w rewanżu zapewnić sobie awans po heroicznej walce w dogrywce.
Menedżer Fulham, Roy Hodgson zaapelował przed kilkoma dniami do władz UEFA o rozważenie przełożenia finałowego spotkania ze względu na pył z islandzkiego wulkanu wiszący nad Europą, który mógłby uniemożliwić obu zespołom dotarcie samolotem do północnych Niemiec. Jednak piłkarska centrala okazała się nieugięta i mecz odbędzie się w zaplanowanym terminie.
W finale w Hamburgu może zabraknąć dwóch czołowych graczy Fulham - Bobby'ego Zamory i Damiena Duffa. Problemy kadrowe nie dotknęły natomiast Altetico i Quique Flores ma do dyspozycji wszystkich swoich najważniejszych graczy.
Arbitrem głównym spotkania będzie Nicola Rizzoli. Włoch tej wiosny sędziował między innymi ćwierćfinałowe spotkanie Manchesteru United z Bayernem Monachium oraz finał Pucharu Włoch pomiędzy Interem Mediolan, a AS Roma.
***
Atletico Madryt - Fulham Londyn / śr. 12.05.2010 godz. 20:45