Od pierwszego gwizdka oba zespoły bardziej koncentrowały się na skutecznej grze defensywnej, niż budowaniu akcji ofensywnych, które mogłyby zakończyć się golem. Dopiero po dwudziestu minutach obie drużyny zagroziły bramce przeciwników. Najpierw minimalnie z dystansu chybił Maksymilian Rogalski, a w odpowiedzi swojego szczęścia próbował Robert Szczot, ale po jego strzale pewnie piłkę chwycił Radosław Janukiewicz. W gorszej sytuacji przed tym meczem była Pogoń, w zasadzie dla gospodarzy liczyło się tylko zwycięstwo, ponieważ każdy inny wynik praktycznie rozmywał ich marzenia o awansie. Dlatego należało oczekiwać ich zmasowanego ataku na bramkę Górnika. Tak się jednak nie stało, do groźnych akcji dochodziło raczej przez przypadek niż przemyślane konstruowanie. Tak było choćby w 24. minucie meczu. Kiedy to na 18. metrze piłkę pod nogi dostał Maciej Mysiak. Zawodnik Pogoni nie myśląc zbyt długo oddał strzał, ale futbolówka poleciała nad poprzeczką. Przyjezdni stworzyli sobie tylko jedną okazję, po której mogliby wyjść na prowadzenie. W 36. minucie Grzegorz Bonin wypatrzył przed polem karnym Adriana Świątka, ten strzelił, ale górą był bramkarz Portowców. Do końca tej części gry niewiele się wydarzyło. Miał to być hit kolejki pełen emocji, tymczasem pierwsza połowa bardzo rozczarowała.
Druga odsłona zaczęła się dość niespodziewanie. Zaledwie dwie minuty po wznowieniu gry piłka wpadła do siatki. Strzelcom gola okazał się Marcin Bojarski, ale w momencie podania od Piotra Petasza był na pozycji spalonej i bramka nie została uznana. Wydawało się, że po tym wydarzeniu jedni lub drudzy rzucą się do ataku. Z biegiem czasu tak też się stało. Gospodarze wyraźnie zepchnęli Górnik do defensywy, ale podopieczni Piotra Mandrysza nie potrafili znaleźć sposobu by pokonać Sebastiana Nowaka. Gdy wydawało się, że gol dla Pogoni jest kwestią czasu zabrzanie wyszli na prowadzenie. W 67. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Mariusz Magiera , a piłkę w siatce umieścił najniższy w zespole gości Adrian Świątek. Dużą niefrasobliwością popisali się rośli obrońcy Pogoni. Miejscowi rzucili się do odrabiania strat, ale niespełna siedem minut później zostali ponownie skarceni. Bonin wyłożył futbolówkę Mariuszowi Przybylskiemu, a ten nie miał najmniejszych kłopotów z umieszczeniem jej w siatce. Te dwa ciosy okazały się nokautujące. Z Portowców uszło powietrze, a każdy kolejny atak wyglądał jak akt desperacji. W 77. minucie honorowego gola mógł strzelić Dariusz Zawadzki, ale po jego strzale piłka trafiła w słupek. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. Górnik strzelił dwie bramki, choć nic nie wskazywało na tak wyraźne zwycięstwo jednej z drużyn. Tą wygraną zabrzanie wyeliminowali jednego z rywali do awansu.
Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 0:2 (0:0)
0:1 - Świątek 67'
0:2 - Przybylski 74'
Składy:
Pogoń: Janukiewicz - Nowak, Jarun, Hrymowicz, Mysiak, Rogalski, Mandrysz (61' Lebedyński), Pietruszka, Petasz (80' Wólkiewicz), Bojarski (72' Zawadzki), Moskalewicz.
Górnik: Nowak - Pazdan, Bonin (88' Kamiński), Szczot, Strąk, Przybylski, Magiera, Zahorski, Banaś, Danch, Świątek (76' Cebula).
Żółte kartki: Jarun (Pogoń) oraz Pazdan, Zahorski, Strąk (Górnik).
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa).
Widzów: 10 000.