Widzew gromi i wita się z Ekstraklasą - Relacja z meczu Sandecja - Widzew

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gracze Sandecji pierwszy raz w tym sezonie poczuli gorycz porażki na własnym obiekcie. Nowosądeczanie po ładnym i wcale nie tak jednostronnym jak mógłby wskazywać wynik meczu zostali rozgromieni przez łódzki Widzew aż 6-1. To zwycięstwo dało podopiecznym Pawła Janasa upragniony awans do ekstraklasy, a "Dumie Sądecczyzny" delikatnie mówiąc trochę skomplikowało plany dotyczące wejścia do najwyższej klasy rozgrywkowej razem z łodzianami.

Mecz nie toczył się w najlepszych warunkach. Przez cały dzień w Nowym Sączu były obfite opady deszczu, co odbiło się niekorzystnie na stanie murawy obiektu przy ulicy Kilińskiego 47. Niezbyt przyjazne warunki atmosferyczne nie zraziły jednak kibiców, których w niedzielny wieczór na stadionie im. O. Władysława Augustynka zjawiło się około 5500 w tym ponad 500 sympatyków Widzewa.

Początek spotkania to brak przewagi którejkolwiek z drużyn. Przez pierwsze minuty obie ekipy wzajemnie badały swoje siły i nie porywały się na zbyt odważne ataki. Jednak już w 10. minucie pierwszą składną akcje przeprowadził Widzew. Wtedy to po dośrodkowaniu Łukasza Brozia do futbolówki najwyżej wyskoczył Darvydas Sernas i głową umieścił ją w siatce bezradnego w tej sytuacji Mariusza Różalskiego. Po straconej bramce podopieczni Dariusza Wójtowicza rzucili się do ataku. W 16. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Grzegorz Kmiecik i tylko w wiadomy dla siebie sposób nie umieścił piłki w bramce Macieja Mielcarza.

W 18. minucie na dłuższą chwilę zostało przerwane spotkanie. Na sektorze F stadionu przy Kilińskiego 47 wybuchły zamieszki. Wyrwane zostało ogrodzenie oddzielające trybuny od murawy. Konieczna była interwencja służb porządkowych. Podczas przerwy w grze nastąpiła zmiana w ekipie Pawła Janasa. Kontuzjowanego Łukasza Grzeszczyka, który został przewieziony do nowosądeckiego szpitala, zastąpił Piotr Kuklis.

Po wznowieniu spotkania gra się wyrównała. Oglądaliśmy ataki raz ze strony Sandecji, a raz ze strony Widzewa. Swoją wyższość łodzianie udowodnili w 29. minucie, kiedy to zaaplikowali podopiecznym Dariusza Wójtowicza kolejną bramkę. Tym razem piłkę w pole karne rywala wrzucał Krzysztof Ostrowski i znów na głowę Sernasa, który kolejny raz nie miał problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce. Już 4 minuty później było 3:0. W sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Dudu i z zimną krwią wbił piłkę do bramki Mariusza Różalskiego. Do przerwy wynik nie uległ zmianie mimo, że zarówno Widzew jak i Sandecja miały do tego okazje. Najlepsza z nich miała miejsce w 45. minucie. Wtedy to trzech graczy łódzkiego klubu znalazło się praktycznie "sam na sam" z golkiperem gospodarzy, jednak tym razem "Róża" nie dał się pokonać. Ze strony nowosądeczan w dogodnej sytuacji kilka razy znajdował się Kmiecik, jednak każdą szansę zaprzepaścił. Niedzielnym spotkaniem napastnik "Bianconeri" udowodnił, że miejsce dla niego w pierwszym składzie, a nawet na ławce jest możliwe tylko w wypadku kontuzji kolegów z drużyny.

Druga połowa rozpoczęła się znów od ataków Sandecji. Ciągłe nękanie bramki Mielcarza dało efekt w 55. minucie. Wtedy to obsłużony świetnym dośrodkowaniem przez Marcina Makucha najskuteczniejszy strzelec ekipy z Nowego Sącza - Dariusz Gawęcki ładnym strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce. Gdy wydawało się, że nowosądeczanie odrobią starty i powalczą o jakiekolwiek punkty w niedzielny wieczór Widzew zdobył kolejnego gola. W 75. minucie po wzorowym kontrataku, obsłużony świetnym dograniem od Grzelczaka Ostrowski, huknął niczym z armaty i nie dał cienia szansy Różalskiemu. Gracze Sandecji po straconej kolejnej już bramce nie zrezygnowali z dalszej walki, a wręcz przeciwnie - nadal nękali łodzian. Jednak wysiłki podopiecznych Dariusza Wójtowicza poszły na marne. W 85. minucie ekipa Pawła Janasa zaaplikowała gospodarzom przysłowiowy gwóźdź do trumny. Po trójkowej akcji żadnych problemów z umieszczeniem piłki w siatce nie miał Przemysław Oziębała. W końcówce zaatakować starała się jeszcze Sandecja, ale bezskutecznie i ostatecznie przegrała z Widzewem, aż 1:6.

Wygrana ta dała łódzkiemu klubowi upragniony awans do ekstraklasy, a beniaminkowi z Nowego Sącza lekko skomplikowała ambitne plany. Mimo to podopieczni Dariusza Wójtowicza nie składają broni i zapowiadają walkę o najwyższą klasę rozgrywkową, aż do ostatniej kolejki 1 ligi.

Sandecja Nowy Sącz - Widzew Łódź 1:6 (0:3)

0:1 - Sernas 10'

0:2 - Sernas 29'

0:3 - Grzelczak 33'

1:3 - Gawęcki 55'

1:4 - Ostrowski 63'

1:5 - Grzelczak 75'

1:6 - Oziębała 85'

Składy:

Sandecja Nowy Sącz: Różalski - Makuch, Frohlich, Jędrszczyk, Borovicianin, Bębenek, Gawęcki, Urban, Jonczyk (69' Broź M.), Kmiecik (65' Janik), Niane (79' Stefanik).

Widzew Łódź: Mielcarz - Szamanek, Ukah, Bieniuk, Sernas, Ostrowski, Lisowski (77' Oziębała), Grzeszczyk (20' Kuklis), Grzelczak, Broź Ł., Dudu.

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Żółte kartki: Broź Ł., Ukah (Widzew).

Widzów: 5500.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)