W derbach Lubelszczyzny łęczyńska drużyna przełamała strzelecką niemoc. Nie licząc samobójczego trafienia Adama Dancha z Górnika Zabrze, które dało zielono-czarnym punkt, nie zdobyli oni bramki przez... 590 minut! W 62. minucie meczu z Motorem Lublin rzut karny skutecznie wykonał Rafał Niżnik. - Gdyby nie zagranie ręką to wyszedłbym sam na sam i może strzeliłbym bez rzutu karnego. Nie byłoby niepotrzebnych nerwów - przyznaje 35-letni pomocnik.
Starcie z Motorem było szczególnie ważne dla Sławomira Nazaruka. W poprzednich derbach przy Alejach Zygmuntowskich już w 9. minucie musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. W sobotę pech omijał doświadczonego piłkarza Górnika i dotrwał on do końca meczu. - Poprzednie derby wręcz się nie zaczęły dla mnie, bo już na samym początku - w pierwszej interwencji odniosłem kontuzję. Cieszę się, że teraz wytrzymałem trochę dłużej. Szkoda, że bez bramki, bo miałem świetną okazję po dośrodkowaniu Bartka Niedzieli, ale byłem już mocno zmęczony i nie potrafiłem skierować piłki do bramki - ocenia Nazaruk.
Zwycięstwo z Motorem było pierwszą wygraną Górnika od 3 kwietnia, kiedy w Świnoujściu rozprawił się on z Flotą. To jedyne wygrane łęcznian na wyjazdach w całym sezonie! - Myślę, że teraz złapiemy oddech i w końcu się utrzymamy, bo psychicznie ciężko się gra - uważa Veljko Nikitović. - To zwycięstwo dało nam duży komfort - dodaje Niżnik.
Tygodniowa przerwa w rozgrywkach pomoże zawodnikom Górnika zregenerować siły po okresie gry co trzy dni i dobrze przygotować się na finisz rozgrywek, który rozstrzygnie o być albo nie być zielono-czarnych w I lidze. - Każdy mecz jest dla nas o życie. Jak powiedziałem przed spotkaniem z Górnikiem Zabrze - mamy jeszcze sześć finałów. W sobotę jeden z tych finałów wygraliśmy, ale trzeba o tym zapomnieć, bo czeka nas bardzo ciężki mecz w Stalowej Woli - przekonuje serbski kapitan łęczyńskiej jedenastki.