Orest Lenczyk: Zakończyłem jak mężczyzna

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Orest Lenczyk przejął Cracovię po 2. kolejce, kiedy po dwóch porażkach prof. Janusz Filipiak podziękował za współpracę <b>Arturowi Płatkowi</b>. Lenczyk poprowadził Pasy w 30 oficjalnych spotkaniach, wygrywając 10 spotkań, remisując 7 i 13 przegrywając). Na ten bilans składa 28 meczów w ekstraklasie (9 zwycięstw, 7 remisów i 12 porażek) oraz 2 spotkania REMES Pucharu Polski (zwycięstwo i porażka).

W tym artykule dowiesz się o:

Zespół przez niemal cały sezon bronił się przed spadkiem, by w przedostatniej serii spotkań, w 181. Wielkich Derbach Krakowa zapewnić sobie ligowy byt po remisie 1:1 osiągniętym w niebywałych okolicznościach. Ostatecznie uplasował się na 12. pozycji.

- To był dla mnie jeden z najdziwniejszych sezonów. Nie był rozpoczęty przeze mnie, ale skończony. Mówiąc chamsko - zakończyłem jak prawdziwy mężczyzna. Zdaję sobie sprawę z tego, że uwag do mnie i do mojego sztabu było dużo. Było w nich sporo racji, ale było też dużo kontrowersji i uszczypliwości, które wynikają z tego, że być może ktoś zbyt mocno kocha ten klub - komentuje Lenczyk.

Miniony sezon był nietypowany dla Cracovii z tego względu, że spędziła go "na wygnaniu" z powodu budowy nowego obiektu przy ul. Kałuży. Najpierw w roli gospodarza spełniała się na Stadionie Ludowym w Sosnowcu, a w rundzie jesiennej na Suchych Stawach w Krakowie. Lenczyk nie ma zamierza jednak na to narzekać i dodaje, że władze klubu szybko uzupełniły wskazane przez niego braki w bazie treningowej: - Mówiąc szczerze, w pierwszym dniu rozmowy o pracy w Cracovii nie brałem pod uwagę, że żadnego meczu nie będziemy grali u siebie. Przekonany byłem o tym, że baza treningowa jest w takim stanie, że nie będę musiał nic sugerować. Ulepszyliśmy warsztat pracy dzięki zakupom klubu, ale nie chcę mówić o zasłudze - to minimum bazy, która powinna być w każdym klubie. Model przyjęty przez nas zakładał, że musimy mieć na czym pracować. Postawiliśmy na jakość pracy, a dziś mogę powiedzieć, że to było minimum jakości. Lenczykowi od początku pracy w Cracovii towarzyszył sztab złożony z Marka Wleciałowskiego, Filipa Surmy i dra Jerzego Wielkoszyńskiego.

Wiele krytyki w czasie sezonu spadło na Lenczyka za dużą rotację składem. - Przez kadrę przewinęło się, a w zasadzie grało w pierwszym zespole 30 zawodników - to chyba mój rekord. Zaistniała sytuacja wymagała tego, aby dawać szansę wszystkim, czasami jednak zapominając o tym, że ta drużyna ma wygrywać, bo może mieć kłopoty. Nie będąc tak blisko zespołu, łatwo jest podsumować, że w kolejnym meczu graliśmy w innym składzie. Jeżeli uciekały w międzyczasie miejsca w tabeli, miejsca za które miały być dodatkowe pieniądze, to nie wiem czy powiedzieć, że to całe szczęście, że nie myśleliśmy o pieniądzach. Zostaje jednak satysfakcja, że nie daliśmy się na finiszu i pożegnaliśmy rozgrywki z honorem. Coś w tym było - broni się doświadczony szkoleniowiec, mając na myśli zwycięstwo w ostatniej kolejce z Piastem Gliwice.

Drugim problemem Lenczyka był wysyp kontuzji, który nawiedził zespół wiosną. W ani jednym spotkaniu trener Pasów nie miał do dyspozycji wszystkich swoich zawodników, a ostatnie mecze sezonu rozgrywał bez Michała Golińskiego, Łukasza Derbicha, Łukasza Mierzejewskiego i Krzysztofa Kaliciaka. - Mieliśmy sporo kłopotów z kontuzjami. Jestem świeżo podparty wykładem lekarza UEFA na poniedziałkowej kursokonferencji, który długo rozpatrywał sytuację grania na sztucznej nawierzchni. Statystyki mówią - a UEFA ma dokładne badania przeprowadzone w różnych krajach od nawierzchni starych do najnowocześniejszych - że na sztucznych murawach cierpią najbardziej stawy skokowe. Kontuzje mięśni są z kolei kontuzjami boisk trawiastych. Mówię to dlatego, że pewną modą stało się "1000 Orlików na 2012", czyli sztucznych boisk i my mamy bardzo dużo kontuzji w drużynach młodzieżowych i Młodej Ekstraklasy. To potwierdzenie tego. W zimie bardzo dużo trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni, ale biorąc wszystkie kontuzje, to były to urazy mięśniowe, czyli wynikające z gry, walki i szybkości na naturalnym boisku - tłumaczy Lenczyk.

Kiedy w listopadzie minionego roku Cracovia po 14 latach przerwy pokonała w derbowym pojedynku Wisłę, prezes Pasów, prof. Janusz Filipiak obiecał "transferową ofensywę". Lenczyk liczył wówczas, że uda mu się pozyskać 2-3 zawodników, którzy podniosą jakość gry zespołu. Skończyło się na szumnych zapowiedziach - Miejsce przez nas zdobyte i problem do końca sezonu był spowodowany również tym, że za mało mieliśmy filarów, na które liczyłem jeszcze w grudniu. Miała być rewolucja, a nawet przygotowania puczu nie było. Mogę dziś powiedzieć, że ci, których udało się na końcu dołączyć do naszej kadry, czyli Suworow i Owsjannikow są spokojni i grzeczni, a na boisku są wojownikami. Tacy zawodnicy później jako całość drużyny decydują o tym, że o jakiejs drużynie mówi się, że zespół ma charakter.

- Jako trener uważam ten sezon za udany. Uważam, że wielu zawodników, również tych, co do których umiejętności można mieć pretensje, ambicją udowodniło, że grają dla klubu i chcą, żeby drużynya grała jeszcze lepiej. Momentami wkładano kij w mrowisko, pisząc również, że drużyna gra przeciwko trenerowi - ja sobie zawsze marzę o tym, by ten kto, to pisze usiadł ze mną do rozmowy - to jest to problem i dla piłkarzy, i dla trenera. Dziesiątki lat staram się mieć szacunek dla zawodników i oni mają go dla mnie. Nie wyobrażam sobie, żeby działać przeciwko nim. Ci którzy uważali, że mecz z Polonią Warszawa, który dla mnie jest zagadką był efektem nieprzygotowania, to potem przyszedł mecz z Wisłą i Piastem Gliwice i zdania były inne. Nim dotrwałem do wicemistrzostwa Polski z Bełchatowem, to byłem przez dwóch pismaków, którzy byli i są do dziś na garnuszku klubu, zwalniany dwa razy. W Polsce jest 310 trenerów z licencją. Jest niesamowity głód pracy i szukania jej możliwości. Działacze, spośród których wielu nie powinno pracować w klubach, szukają możliwości na podłożenie świni trenerom - dzieli się obserwacją Lenczyk.

Zmieniający się skład Cracovii nie potrafił ustabilizować formy i mecze bardzo dobre przeplatał kompletnie nieudanymi. Tak było zwłaszcza wiosną, kiedy po zwycięstwie z Koroną Kielce przyszła seria, w której Pasy straciły masę punktów. Istna sinusoida: - Dla mnie największym zaskoczeniem był zjazd tej sinusoidy po meczu z Arką Gdynia. Wydawało mi się, że w trzech meczach, które dobrze rozegraliśmy (z Legią, Lechem i Koroną - przyp. red.) uważałem, że poszliśmy w kierunku takim, że potwierdzimy dobrą grę wynikami. Od czerwonej kartki Klicha w Gdyni, wszystko zaczęło iść w odwrotnym kierunku. Jesteśmy drużyną, która w momencie straty bramki, ma różne problemy. Nie chcę zwalać na psychikę, bo to byłoby najłatwiejsze i zaraz wysłanoby nas do psychologa...Pracując w Widzewie lata temu, miałem Marka Dziubę, który był ostatnim z tego "dawnego Widzewa". Nie wiem czy tak w Cracovii jest od dawna, ale mam w Cracovii zbyt dużą ilość bojków. Potrzebuję piłkarzy, którzy walczą o swoje, walczą o kolegów, walczą o wynik na boisku i walczą o los drużyny, miejsce w tabeli, najlepszy rezultat na boisku.

Kolejnym meczem, po którym lawina krytyki spadła na Cracovię był pojedynek z Polonią Warszawa, przegrany przez Pasy przed własną publicznością 1:2. - Prasa napisala, ze trenerowi Bakero ktoś miał pomagać w ostatnich trzech kolejkach. Mnie nikt nie pomagał, ale nie jestem przekonany, czy ktoś mi nie przeszkadzał... Pompowaliśmy balon w tym kierunku, że był najbardziej napompowany na Polonię. Rozmawialiśmy z zawodnikami zamiast 20 minut, półtorej godziny. Rozgrzebaliśmy ten mecz. Ktoś narzekał, że go nogi bolą - W końcu to nie są pingpongiści - a Radek Matusiak pozwolił sobie powiedzieć do mediów na temat przygotowania. Wyparł się tego później, a ja to miałem czarne na białym. Każdy musi się martwić o siebie. Byli zawodnicy, do których nie mogę mieć pretensji i bardziej od niego chcieli w tym meczu. Nie wiem, czy ocena tego meczu byłaby doprowadzona aż do dzisiaj, gdyby mecz z Polonią zakończył się innym wynikiem. Zawsze po meczu wynik decyduje o tym, czy jest to przełknięcia. Z Legią na pewno panowie - bo jestem przekonany, że większość z was sympatyzuje z Cracovią - przeżywało ochy! achy!, a potem 3 minuty i przegrana. Skopano mnie po meczu, że Polczak grał w pomocy, a grał bardzo dobrze. Z Legią mieliśmy fragmenty bardzo dobre, z późniejszym mistrzem Polski, czyli Lechem w Poznaniu i w końcu z Koroną mieliśmy momenty takie, że można było przypuszczać, że nie będziemy się martwili w maju - analizuje szkoleniowiec.

Paradoksalnie Lenczyk przyznał, że zajęcie 12. pozycji na koniec sezonu pozwoli lepiej przygotować się do kolejnych rozgrywek: - 1Gdybyśmy zdobyli 6-7 punktów więcej, bo była ku temu okazja, bylibyśmy na 6-7 miejscu. Problemy pozostałyby podobne. Może tylko pieniędzy od Canal+ byłoby więcej.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)