Nie możemy zaprzepaścić takiej szansy - rozmowa z Kamilem Grosickim, zawodnikiem Jagiellonii Białystok

Kamil Grosicki to jeden z najbardziej utalentowanych zawodników polskich młodego pokolenia. W ubiegłym sezonie prezentował dobrą i równą formę, szczególnie w rundzie jesiennej dzięki czemu otrzymał powołanie na eliminacyjne spotkania z Czechami i Słowacją. W wywiadzie dla SportoweFakty.pl były gracz Legii Warszawa i Pogoni Szczecin opowiada o postawie Jagiellonii w ostatnim sezonie, udziale w finale Pucharu Polski oraz o swojej karierze.

Dominik Senkowski: W sobotę Jagiellonia wystąpi z Pogonią Szczecin w finale Pucharu Polski w roli faworyta rywalizacji. Czy wyczuwana jest presja w zespole w związku z tą konfrontacją? Jak Pan się zapatruje na to spotkanie?

Kamil Grosicki: Na pewno jesteśmy postrzegani jako faworyci przed tym meczem. Ale przed spotkaniem jeszcze nikt nie wygrał, zaś wielu przegrało. Dlatego my to tej konfrontacji podchodzimy bardzo skoncentrowani. Musimy zaprezentować się z jak najlepszej strony i zwyciężyć. Ten finał jest bardzo ważny dla naszego klubu.

Pogoń występuje na co dzień w I lidze. Czy istnieje groźba, że możecie zlekceważyć najbliższego rywala?

- Na pewno nie zlekceważymy drużyny ze Szczecina. To ciekawy zespół. Doszedł do finału a po drodze pokonał kilka ekip grających w ekstraklasie. Szanujemy przeciwnika. My zaś musimy zagrać jak za najlepszych spotkań. Trener po meczu w Gdyni, gdzie wygraliśmy po dogrywce, mówił o tym, że w dwumeczu nikt nas nie pokona. Jednak w pojedynczym spotkaniu wszystko jest możliwe i dlatego wyjdziemy w sobotę na boisko bardzo zmobilizowani i skoncentrowani.

Czy trener Probierz pozwolił wam trochę odpocząć w tym tygodniu po zakończeniu sezonu ligowego?

- W zasadzie mieliśmy jeden dzień wolny, a następnie treningi. Trener ma swój system przygotowań. Nie zamierzamy łatwo zmarnować tej szansy, zdobycia pucharu. Dlatego będziemy dobrze przygotowani do finału, również pod względem psychicznym. Znamy nasze założenia i postaramy się je zrealizować.

Ewentualne zwycięstwo w finale da wam przepustkę do gry w europejskich pucharach. Spodziewalibyście się tego przed rozpoczęciem sezonu?

- To niesamowita sprawa. Dla takiego miasta jak Białystok możliwość gry w Europie to coś pięknego. Nie spodziewaliśmy się, że uda się zajść aż tak wysoko. Nie możemy zaprzepaścić takiej szansy.

Jagiellonia w lidze zajęła ostatecznie 11. miejsce. Jak Pan ocenia ten sezon?

- Sezon uważam za bardzo udany. Przed rozpoczęciem wszyscy przewidywali, że będziemy pierwszym zespołem, który spadnie z ligi z powodu minus 10 punktów na początku rozgrywek. Szybko odrobiliśmy tą stratę. Zdobyliśmy aż 44 punkty, gdy nie taka kara, zajęlibyśmy 6. miejsce.

Czy w związku z tym możemy spodziewać się, że Jagiellonia w przyszłym sezonie powalczy o jeszcze lepsze miejsce, blisko podium lub wyższe?

- Na razie ciężko przewidywać co będzie w przyszłym sezonie. My skupiamy się tylko na sobotnim spotkaniu. Potem będą przygotowania, wzmocnienia. Jesteśmy mocni. W Polsce wszyscy nas już szanują - Wisła, Legia czy Lech nie mogą być pewne zwycięstwa spotkaniach z nami. Wiedzą, że z nami się gra ciężko i gramy otwartą piłkę.

Zdaniem wielu komentatorów drużyna z Białegostoku w ubiegłym sezonie prezentował najładniejszą piłkę obok Ruchu Chorzów. W czym tkwi siła waszego zespołu?

- Trener na treningach zwraca uwagę na dokładność podań, wymienność pozycji, szybką, kombinacyjną grę. Staramy się grać piłką, na jeden, dwa kontakty. Staramy się to realizować. W ostatnich meczach może nie wyglądało to najlepiej, ale stać nas na dobrą grę i zwycięstwo w sobotę.

Do walki o najwyższe pozycje w tabeli brakowej brakuje wam lepszej postawy na wyjazdach. Co prawda w ostatnim czasie zdołaliście wygrać kilka spotkań na obcych boiskach, ale zdecydowanie lepiej Jagiellonii wiedzie się w Białymstoku. Jak będzie to wyglądało w przyszłym sezonie?

- Mecze wyjazdowe w ostatnim czasie nie szły nam najlepiej, ale na szczęście w końcu przełamaliśmy się. Dlatego w następnym sezonie będzie łatwiej. Nie będziemy już myśleć o tej niechlubnej passie słabych rezultatów. Z czasem powinniśmy zacząć grać na wyjazdach tak, jak u siebie.

Był Pan w ostatnim sezonie jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników ekipy z Białegostoku. Zostaje Pan w klubie na przyszły sezon czy rozważa transfer za granicę czy do innego polskiego zespołu?

- Na pewno nad tym zastanowimy się wszyscy po zakończeniu całego sezonu, czyli po sobotnim finale. No cóż, zobaczymy jaka będzie moja przyszłość. Więcej wolałbym w tej chwili nie mówić.

Mimo braku powołania od trenera Smudy na najbliższe spotkania towarzyskie z Finlandią, Serbią i Hiszpanią liczy Pan nadal na dalszą grę w reprezentacji narodowej?

- Oczywiście. Każdy zawodnik, który gra na wyższym szczeblu rozgrywek liczy na powołania i chce reprezentować swój kraj. Ja również liczę i zrobię wszystko żeby przekonać trenera Smudę do siebie, by dał mi szansę.

Lepiej się Pan czuje na pozycji najbardziej wysuniętego napastnika czy na skrzydle?

- Trener Probierz różnie mnie ustawia. To od niego zależy. Najlepiej mi się gra w ataku, takiego zawodnika, który może czasem zejść do boku, cofnąć się, taki uniwersalny napastnik. Nie jestem typowym egzekutorem, ale od tego mamy w zespole Tomka Frankowskiego. Staramy się grać na niego piłki po moich akcjach.

PZPN rozważa od przyszłego sezonu wprowadzenie zapisów wideo dla sędziów prowadzących mecze ekstraklasy. Co Pan sądzi o tym pomyśle?

- Ja staram się skupić na swojej grze i wolę się tym nie zajmować. Nie mam jakiś dużych zastrzeżeń do sędziów. Oni muszą podejmować często trudne decyzję na co mają mało czasu.

Na koniec chciałem zapytać komu będzie Pan kibicował na Mistrzostwach Świata w RPA?

- Będę kibicował Anglikom. Tak sobie postanowiłem jakieś 3 tygodnie temu. Jakiejś drużynie trzeba kibicować, a niestety naszej reprezentacji nie udało się awansować.

Źródło artykułu: