- Żeby grać w piłkę, trzeba dysponować boiskiem. Tym razem boiska nie było, więc nie będę rozwodził się nad sprawami czysto sportowymi. Przyszło nam występować w bajorze i o wszystkim decydował przypadek. Cieszymy się jednak, że w tych niewyobrażalnie trudnych warunkach udało nam się zdobyć trzy punkty. Ogromna determinacja i walka zostały nagrodzone. Dzięki temu nadal pozostajemy w grze o utrzymanie - powiedział drugi trener Znicza, Artur Kalinowski, który zastąpił na konferencji prasowej zawieszonego Jacka Grembockiego.
W bardzo kiepskim nastroju był Marek Czerniawski, który po raz kolejny w tej rundzie komentował spotkanie w roli pokonanego. - Jeśli o wyniku miałby decydować tylko poziom zaangażowania, to uważam, że Znicz nie powinien wygrać. Tak naprawdę nawet remis nie oddawałby tego, co działo się na murawie. W drugiej połowie goście ograniczyli się do trzech akcji i jedną z nich zamienili na decydującego gola. W taki sposób przegraliśmy mecz, w którym powinniśmy zwyciężyć. Przed przerwą dwukrotnie udało nam się odrobić straty i po zmianie stron zdecydowanie zaatakowaliśmy. Boisko było beznadziejne, mimo to wypracowaliśmy bardzo dużo klarownych sytuacji. Nie mogę przeboleć tego, w jaki sposób tracimy bramki. Mieliśmy okazję na przypieczętowanie spadku Znicza, tymczasem nie potrafiliśmy tego zrobić i pozwoliliśmy rywalom złapać oddech - stwierdził opiekun Zielonych.
Po 31. kolejce Warta znalazła się w sytuacji, której zimą nie przewidziałby chyba nikt. Poznaniacy mają zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową i wiele wskazuje na to, że do końca rozgrywek będą drżeć o utrzymanie. - Niestety dołączyliśmy do grupy drużyn bezpośrednio zagrożonych degradacją. Nie ukrywam, że jestem z tego powodu zdenerwowany. Wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Teraz czeka nas walka z nożem na gardle. Będziemy musieli nie tylko zdobywać punkty, ale też z niepokojem spoglądać na wyniki innych spotkań - zakończył Czerniawski.