Awansować za 7 milionów czyli budżet ŁKS-u na nowy sezon

Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego nie awansują w tym sezonie do ekstraklasy. Mimo przekształceń własnościowych i odzyskaniu płynności finansowej, piłkarze na boisku spisują się wiosną bardzo słabo. Działacze planują więc już kolejny sezon.

Norbert Namejski
Norbert Namejski

W ŁKS-ie w ostatnich latach działo się bardzo źle. Zaciągane były wielomilionowe długi, nie regulowano bieżących zobowiązań i wydawało się, że nieuchronna jest upadłość 102-latka. Wtedy jednak w ratowanie klubu włączyła się firma Tilia, która postanowiła odbudować markę Łódzkiego Klubu Sportowego. Nie jest to jednak łatwe, bowiem do nowych właścicieli ciągle odzywają się duchy przeszłości.

- Trudności cały czas piętrzą się przed nami ale nie zamierzamy się poddawać. Niemal każdego dnia pukają do nas kolejne osoby i podmioty, którym "stary ŁKS" był winien pieniądze. Będziemy do końca walczyli o to, by uratować ten klub. Konsekwentnie realizujemy plan, który sobie założyliśmy. Zadłużenie powoli maleje i zrobimy wszystko, aby wkrótce zmalało do zera. Cały czas wierzymy, że nasz plan się powiedzie i doprowadzimy go do szczęśliwego zakończenia - mówi Prezes Rady Nadzorzej ŁKS-u Jarosław Turek.

W tej sytuacji jasne się staje, że budżet na przyszły sezon (zwłaszcza wobec braku awansu do ekstraklasy, a co za tym idzie, pieniędzy z Canal Plusa) nie będzie powalający. Filip Kenig, członek Rady Nadzorczej ŁKS PSS, a zarazem zawodnik i działacz koszykarskiej sekcji ŁKS-u podkreśla, że będzie chciał wprowadzić w piłce nożnej standardy właśnie z basketu. Tam również stworzono drużynę nie na podstawie nazwisk (którym trzeba płacić), lecz sprowadzając zespół "walczaków", którzy potrafią "gryźć parkiet" i jak określiła to jedna z gazet, stanowi "drużynę skurczybyków".

Stworzono dwa warianty budżetu ŁKS PSS na przyszły sezon. Minimalny zakłada kwotę 5,5 miliona złotych na bieżącą działalność, zaś optymalny, kwotę 7,2 miliona. Do tego doliczyć trzeba 1,7 miliona długów, które pozostały jeszcze po poprzednich władzach i które muszą być w najbliższym czasie spłacone. W tej sytuacji, na pensje dla piłkarzy można przeznaczyć ok. 200 tysięcy złotych miesięcznie. Nie jest to kwota ogromna, jednak działacze wierzą, że wystarczy na zbudowanie ciekawego zespołu. Problemem mogą się okazać jedynie obowiązujące ciągle, a podpisane przez poprzedniego prezesa Dariusza Gałązkę, bardzo wysokie kontrakty trenera Grzegorza Wesołowskiego i niektórych piłkarzy, jak chociażby Marcina Adamskiego.

- Od początku deklarujemy chęć prowadzenia klubu w sposób przemyślany i uczciwy. Gramy w otwarte karty i dlatego informujemy opinię publiczną i kibiców nie tylko o naszych sukcesach, ale także o problemach. Razem chcemy uratować nasze wspólne dobro - klub z ponad stuletnią tradycją. Zrobiliśmy już sporo, ale rzeczywistość stawia przed nami kolejne trudne wyzwania. Obiecuję, że zrobimy wszystko, aby im sprostać. Walczymy do końca - dodaje kibicom otuchy Kenig.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×