Pogorzelczyk dla SportoweFakty.pl: Możemy kupić napastnika za milion euro

Media donosiły o upływie krwi z zespołu Lecha Poznań. Tymczasem sytuacja wciąż nie jest jasna, a kibice mają Kolejorza mimo wszystko mogą być optymistami. Pieniądze na transfery są, a wcale nie jest przesądzone, czy Lewandowski odejdzie.

Mimo że Lech z Borussią jest po słowie, to nadal istnieją pewne rozbieżności, w których oba kluby nie mogą się dogadać. - Na chwilę obecną trudno powiedzieć i ocenić czy Robert rzeczywiście będzie grał w przyszłym sezonie w Bundeslidze. Jednak do spraw transferowych Robert wróci na pewno dopiero po zgrupowaniu kadry. Istnieje szansa, że 14 czerwca zjawi się w Poznaniu i razem z drużyną rozpocznie przygotowania do nowego sezonu w ekstraklasie - mówi portalowi SportoweFakty.pl dyrektor sportowy Lecha Poznań, Marek Pogorzelczyk.

Podobnie sprawa ma się z innym kadrowiczem, Sławomirem Peszko, na którego pozostanie dyrektor bardzo liczy. W tym wypadku magnesem dla potencjalnych kupców może być suma odstępnego 500 tysięcy euro. Czy nie była ona zbyt niska w kontrakcie Peszki? - Sławek poczynił ogromne postępy, ale w momencie podpisywania kontraktu nie był takim piłkarzem, jak obecnie. Peszko był wart nawet mniej. To teraz jego cena poszła w górę - wyznaje Pogorzelczyk. Dyrektor nie chce jednak ujawniać szczegółów kontraktów innych zawodników i ewentualnych sum odstępnego, tłumacząc się tajemnicą handlową.

Działacze Lecha od dawna biorą pod uwagę fakt, że Lewandowski może nie zagrać w stolicy Wielkopolski. Dlatego wciąż trwają poszukiwania następcy. Pieniądze na transfery się znajdą, ale nikt w Poznaniu nie ma zamiaru przepłacać, co potwierdza nasz rozmówca. - Lecha stać na napastnika za milion euro, ale oprócz ceny liczą się przede wszystkim umiejętności oraz przydatność do drużyny. 1,5 miliona euro za Sobiecha to zdecydowanie za dużo. Wystarczy porównać go do wartości rynkowej Peszki, by wiedzieć, że to cena wygórowana.

Dragan Mrdja, Jan Novak, Witailij Radionow to nazwiska pojawiające się ostatnio w mediach w kontekście gry w Lechu. - To tylko medialne spekulacje, o których wolę na razie się nie wypowiadać. Owszem, szukamy napastnika doświadczonego, takiego, który już grał w pucharach, ale Żurawskim i Wichniarkiem zainteresowani absolutnie nie jesteśmy. Poza tym nikt nie będzie robił kominów płacowych dla jednej gwiazdy - zauważa Pogorzelczyk.

Większość transferowych wątpliwości powinno się rozwiązać do 14 czerwca.

Źródło artykułu: