Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS): Warunki do gry były trudne dla obu zespołów. Myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony przy fajnej atmosferze. To trzeba podkreślić, mimo że zespół Motoru spada z ligi, to atmosfera była piłkarska. Dla takich kibiców rzeczywiście warto grać. My pożegnaliśmy się z tym sezonem w niezłym stylu.
Bogusław Baniak (trener Motoru): Gratuluję Ci, Grzesiu zwycięstwa. Szkoda, że nie awansowałeś do ekstraklasy, bo siła Twojego zespołu jest potężna, ale wracajmy do meczu. Już nie motywowałem chłopców, tylko poprosiłem, żeby pożegnali się godnie z kibicami, dlatego, że zawiedliśmy ich jeśli chodzi o Łęczną i Stalową Wolę. Nie rozumiem pierwszej połowy i postawy pana Dłoniaka. W przerwie było bardzo gorąco w szatni. Natychmiast zrobiłem zmiany, wyrzuciłem z bramki Dłoniaka. Wstawiłem młodego Ciołka. Zwycięzcami tego spotkania są piłkarze ŁKS, a w Motorze zwycięzcą jest Ciołek - młodziutki chłopak, który zagrał na zero z ŁKS i przeżył wielką przygodę. Drugim zwycięzcą są kibice - to było coś wspaniałego, żeby zrobić taką atmosferę, kiedy zespół przegrywa 0:3.
Łukasz Gikiewicz (napastnik ŁKS): Ten ostatni mecz graliśmy w składzie, w którym najprawdopodobniej już nie spotkamy się w następnym sezonie, więc chcieliśmy zagrać z uśmiechem i z polotem. Jak przyspieszyliśmy, to gładko było 3:0 i po meczu. Druga połowa to już nasze posiadanie piłki praktycznie 70-procentowe i spokojne dowiezienie wyniku do końca. Jestem trochę zdenerwowany, że w tej drugiej połowie już spokojnie podeszliśmy do meczu, bo jestem napastnikiem i walczę o kolejne bramki. Mój licznik zatrzymał się na 11. W dwóch ostatnich meczach zdobyliśmy sześć punktów i zrobiliśmy taki malutki prezencik dla kibiców, którzy podobnie, jak my wierzyli w awans, ale nie udało się zrealizować tego celu.
Piotr Madejski (pomocnik ŁKS): Wiedzieliśmy od kilku kolejek, że Motor już spadł z ligi, ale chciał grać dla swoich kibiców. Szybko strzelona bramka ustawiła to spotkanie. Można powiedzieć, że troszkę się cofnęliśmy. Potem strzeliliśmy na 2:0 i Motor spasował. Cieszymy się ze zwycięstwa.
Marek Fundakowski (napastnik Motoru): Powiem szczerze, że bardzo chciałem zakończyć sezon bramką. Wszyscy chcieliśmy wygrać, ale niestety mecz od pierwszych potoczył się inaczej. Końcówką sił chcieliśmy jeszcze to pociągnąć, zrobić jak najlepsze wrażenie. Żal mi jest kibiców, bo I liga to minimum, gdzie powinien być Motor. Mam nadzieję, że jeszcze nadejdą świetne chwile dla Motoru i tych kibiców. Tego im właśnie życzę.
Przemysław Żmuda (obrońca, kapitan Motoru): Na dzień dobry dostaliśmy bramkę i to nam pokrzyżowało plany. Od 0:1 zaczynamy spotkanie u siebie... Kibice na nas liczyli, chcieliśmy godnie się pożegnać z ligą. Wiadomo, że nie gramy dla pieniędzy. Jedyne, co nam pozostało to grać dla siebie, żeby znaleźć lepszą pracę. Ambicji nie mogło nam brakować, z Podbeskidziem pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę, a teraz wyszliśmy uśpieni. Pod koniec trochę zabrakło motywacji, bo przy stanie 0:3 odechciewa się biegać.