W tym gronie na pewno zabraknie Bogusława Wyparło. Zamierza on kontynuować swoją karierę w klubie z al. Unii Lubelskiej, aby walczyć o awans. - Mam podpisany kontrakt na kolejny rok, więc zostaję - przyznaje.
W niedawno zakończonym sezonie doświadczony bramkarz rozegrał 32 mecze i wiele razy potwierdził wysoką klasę. W wieńczącym rozgrywki starciu z Motorem Lublin usiadł jednak na ławce rezerwowych, a między słupkami stanął Marcin Pająk. - Kolega chciał zagrać. Należało mu się to, bo cały sezon siedział na ławce. Wiadomo, że mecz nie miał jakiegoś większego znaczenia. Z trenerem bramkarzy postanowiliśmy, że zagra Marcin i zaprezentował się poprawnie - wyjaśnia Bodzio W.
ŁKS był zaliczany do grona faworytów i w rundzie jesiennej potwierdził, że nie zamierza składać broni. Przed przerwą zimową łodzianie zajmowali miejsce na najniższym stopniu podium z minimalną stratą do wicelidera. - W pierwszej rundzie graliśmy sześć miesięcy bez kasy. Trzecie miejsce i punkt straty do Pogoni, to myślę, że był dobry wynik. Ja patrzę przez pryzmat organizacji gry - była znacznie lepsza, niż wiosną - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl ocenia 35-letni bramkarz.
Druga część rozgrywek zadecydowała o tym, że łodzianie wypadli z ścisłej czołówki, a awans wybiły im z głowy wysokie porażki z Sandecją Nowy Sącz i Górnikiem Zabrze. Wyparło wie, co spowodowało ten stan rzeczy. - Główna przyczyna to jest złe przygotowanie zespołu przez trenera przygotowania fizycznego. Starczało nam sił na góra połowę i niestety tak się kończyło, że przegrywaliśmy mecze - analizuje.
W trakcie sezonu ŁKS rozpoczął proces podnoszenia się z organizacyjnej zapaści, doszło do przekształceń własnościowych w klubie. Mimo wszystko przed łodzianami jeszcze daleka droga. - Nowi właściciele są cały czas na etapie ratowania tego zespołu. Nie jest tak, że wpompowali nie wiadomo ile gotówki w klub i wszystko jest cacy. Nie jest tak różowo, jakby wszyscy chcieli - zauważa Wyparło.