Cud nad Odrą (relacja)

Boiskowe poczynania piłkarzy obu drużyn wyraźnie odzwierciedlały, która ekipa walczy o awans, a która zajmuje miejsce w dolnej części tabeli. Nie znalazło to jednak potwierdzenia w wyniku, który o mały włos nie był jeszcze bardziej sensacyjny niż końcowy remis. Jedno oczko goście zawdzięczają wyłącznie kapitalnej dyspozycji swojego bramkarza i ogromnemu szczęściu, które go opuściło dopiero w doliczonym czasie gry.

W tym artykule dowiesz się o:

Losy spotkania mogły się rozstrzygnąć już po czterech minutach, bo do tego czasu Arka miała już dwie wyborne okazje do zdobycia gola, ale na nieszczęście dla gospodarzy Niciński nie potrafił strzelić w światło bramki.

Atakom Arki towarzyszyło dużo stałych fragmentów gry. Bartosz Karwan wielokrotnie podchodził do narożnika boiska i do rzutów wolnych z okolic pola karnego. Feciowi jednak niezmiennie sprzyjała fortuna, ale pomagali mu też gdynianie, którzy dawali mu szanse na skuteczne interwencje.

W 39. minucie trybuny zaniemówiły. Wyjątkową nieporadnością popisała się cała defensywa Arki (który to już raz w tym sezonie?). Najpierw Kowalski dał się objechać jak junior, potem Weinar postanowił swoją postawę ograniczyć do obserwacji poczynań rywali, a na końcu Witkowski łatwą piłkę wypuścił pod nogi Pontusa, który kulnął ją do bramki. W całym tym zamieszaniu nie popisał się refleksem także Łabędzki, który nie zdążył zareagować na błąd swojego bramkarza.

Po przerwie Arka wyszła na boiska ogromnie zmotywowana, ale jej ataki wciąż nie kończyły się golem. Feć bronił w sposób fenomenalny i czasami wręcz nieprawdopodobny. Na nic zdawały się próby Wachowicza, Moskalewicza i Sokołowskiego. O największym pechu może mówić wprowadzony po przerwie Chmiest, który czterokrotnie mógł zmienić wynik spotkania. Trudno jego próby uznać za nieporadne, bo za każdym razem uderzał w światło bramki i celował przy słupkach, ale w tylko sobie znany sposób zawsze na przeszkodzie stawał Feć.

Trener Jończyk zaryzykował i zamienił kilku defensywnych zawodników na napastników. W efekcie arkowcy nieustannie wrzucali piłkę pod pole karne licząc na wykorzystanie liczebnej przewagi.

Efekt przyszedł dopiero w 92. min. Precyzyjnie dośrodkował Karwan, a Wachowicz dokładną główką wyrównał. Po wznowieniu gry Arka mogła jeszcze raz skarcić przeciwnika, ale po uderzeniu głową Nicińskiego piłka minimalnie przeleciała obok słupka.

Żółto-niebiescy bardzo skomplikowali swoją sytuację, choć mogli ustawić się w komfortowej sytuacji przed ostatnią sobotnią kolejką. Jej plan na ostatni mecz z Motorem pozostaje ten sam - po prostu w Lublinie Arka musi wygrać, ale jednocześnie musi liczyć na korzystne rozstrzygnięcia na innych stadionach.

Arka Gdynia - Odra Opole 1:1 (0:1)

0:1 - Pontus 39’

1:1 - Wachowicz 90'+2

Arka: Witkowski - Baster, Weinar, Łabędzki, Kowalski (46’ Chmiest), Karwan, Ulanowski (46’ Sokołowski), Ława, Moskalewicz, Wachowicz, Niciński.

Odra: Feć - Filipe, Ganowicz, Karasiak, Samba Ba, Surowiak, Copik (59’ Majdziak), Tracz, Piegzik, Pontus, Józefowicz.

Żółte kartki: Moskalewicz, Wachowicz (Arka) oraz Feć (Odra).

Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn).

Widzów: 8000.

Najlepszy piłkarz Arki: Bartosz Karwan.

Najlepszy piłkarz Odry: Marcin Feć.

Najlepszy piłkarz meczu: Marcin Feć.

Źródło artykułu: