Wszystko przez to, że działacze klubu aż miesiąc zastanawiali się, czy sprzedać swojego bramkarza. - Kłopot nie był ze mną, bo podjąłem decyzję o odejściu, gdy tylko przyszła oferta z Warszawy. Zaangażowaliśmy w negocjacje nawet burmistrza miasta, bo mój były klub Cibalia w połowie jest własnością Vinkovci. No i w końcu przekonał działaczy - zdradził Antolović.
Transfer może udałoby się szybciej dopiąć, ale swoje zrobiły również oferty z ligi francuskiej. - Monaco wysłało oficjalne pismo o zainteresowaniu. Napisali: "Jeśli sprzedamy bramkarza Stephane Ruffiera, złożymy ofertę kupna Antolovicia". Ruffier w ciągu 10 dni miał otrzymać ofertę z Anglii. Pismo o zainteresowaniu przysłało też Rennes. A w szatni Cibalii koledzy już od kilku miesięcy prosili mnie, bym odszedł. Nie mieli z czego żyć. Cibalia miała wobec nich pół miliona euro długów - powiedział golkiper.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.