Bartosz Zimkowski: Nie lepiej jest pracować w urzędzie, w klimatyzowanym pomieszczeniu i leniwie przewracać papiery z jednego końca biurka na drugi niż odpowiadać na denerwujące pytania dziennikarzy?
Marek Bajor: No co zrobić (śmiech). Podjąłem się takiego zawodu, który można powiedzieć jest medialny. Zdaję sobie sprawę, że będę ciągnięty za język, pytany o różne rzeczy. Liczyłem i liczę się z tym. Muszę przywyknąć do tego.
Jakim pytaniem od kilku tygodni najczęściej pana męczono?
- Cały czas przewijaja się temat wzmocnień, przygotowań. Byliśmy na urlopach i nie za wiele informacji wypływało z klubu.
Mi się jednak wydaje, że w każdym wywiadzie pytano pana o odejście Micanskiego.
- Jak pan widzi, każdy klub ma problem ze znalezieniem jakiegoś skutecznego zawodnika. Prostym przykładem jest tutaj Lech Poznań. U nas odejście Ilijana sprawiło, że pewnie jakiś problem powstanie. Ja mam jednak nadzieję, że sobie z tym poradzimy. Nie możemy przecież załamywać rąk. Mamy przecież innych napastników, którzy są w zespole. Są też młodzi i perspektywiczni, ale cały czas szukamy kogoś. Zbieramy informacje o zawodnikach, którzy mogliby nas ewentualnie wzmocnić.
Micanski poradzi sobie w Bundeslidze?
- To ciężkie pytanie. Dużo będzie zależało od niego. Jeżeli będzie na tyle skutecznym zawodnikiem, jak to miało miejsce w Lubinie, to uważam, iż sobie poradzi. Ma szansę grania, ale jak zwykle - czas pokaże.
Wracając do tych wzmocnień. Do wzięcia za darmo jest choćby Marcin Żewłakow. Z Cypru chce uciec Adrian Sikora. Ci piłkarze nie przekonują pana?
- Ostatnio Sikora za wiele tam nie pograł. Trudno wyrokować w jakiej jest dyspozycji. Nie myślałem o tych zawodnikach. Powiem szczerze: nie liczyłem na to, że Ilijan odejdzie. Tę informację dostałem od niego w ostatnim tygodniu urlopu. Na chwilę obecną działo się to wszystko tak szybko, że nie zasięgałem opinii osób, które mogłyby kogoś polecić. Niemniej jednak cały czas zastanawiamy się w klubie, co możemy zrobić po odejściu Ilijana.
A co z Centarskim? Określił się już czy jeszcze nie?
- Na chwilę obecną wygląda to tak, że Cetnarski nie będzie naszym zawodnikiem. Zaczynają się problemy klubowe. Strona bełchatowska zaczyna trochę inaczej patrzeć na ten problem. Sam Mateusz nie jest do końca zdecydowany, gdzie chce grać. Dlatego ciężko będzie ściągnąć go.
Wspominał pan o poniedziałkowym rozpoczęciu treningów. Można już powiedzieć, że Wilczek i Osmanagić nie będą mieli problemów z aklimatyzacją w nowym otoczeniu?
- Jestem oto spokojny. Odkąd jestem w zespole nie było żadnych problemów. Sądzę, że przyjście tych dwóch zawodników może spowodować jeszcze lepszą atmosferę w drużynie, bo to powinny być wzmocnienia naszego zespołu. Wiadomo, iż to powoduje, że jest szansa o powalczenie o jeszcze lepsze wyniki, które budują atmosferę. Nie mam piłkarzy psujących atmosferę, a jeśli już tacy będą to nie będą grali w tym zespole.
Z Osmanagiciem nie ma problemów komunikacyjnych?
- Możemy porozumieć się z nim w języku angielskim. Z czasem pewnie załapie język polski - tak samo jak Bojan Isailović. On jest tu krótko, a już łapie nasz język.
Długo obserwowaliście Osmanagicia?
- Rekomendował nam go Bojan. Byliśmy też na jednym meczu, widzieliśmy cztery na wideo. Stwierdziliśmy, iż jest to młody, perspektywiczny chłopak i nieźle wyglądał podczas tej obserwacji. Podjęliśmy decyzję, że warto dać mu szansę i stąd to wypożyczenie na rok. Zobaczymy czy przez ten czas aklimatyzacja będzie przebiegała po myśli.
Apropo Bojana Isailovicia - kiedy wróci do Lubina?
- Najprawdopodobniej dotrze do nas na zgrupowanie w Austrii ze względu na kontuzję, która mu się przytrafiła na mistrzostwach świata. Chociaż nie grał, to brał udział w intensywnych treningach. Ma problem z nogą, więc na chwilę obecną poddał się rehabilitacji u lekarza reprezentacji Serbii. Dlatego dopiero pod koniec naszego zgrupowania w Austrii dotrze do nas.
Szymon Pawłowski jeszcze nie trenuje na 100 procent. Kiedy ma to nastąpić?
- Zaczął zajęcia, ale nie we wszystkich może uczestniczyć. Wydaje mi się, że podczas zgrupowania w Austrii będzie mógł już brać udział we wszystkich ćwiczeniach, ale być może nie zagra w żadnym sparingowym meczu. Jeśli natomiast ma być zawodnikiem pierwszego składu, to już podczas zgrupowania w Niemczech musi być do mojej dyspozycji.
I jeszcze pytanie o Costę. Jak długo będzie nieznana jego przyszłość?
- Powiem tak: rozmowy z Costą są już zakończone. Czekamy jeszcze na pewne rzeczy, które on sam musi poukładać poprzez swojego menedżera. Wydaje mi się, że umowa przed naszym wyjazdem do Austrii będzie już podpisana.
Zawsze pana męczę pytaniem o licencję. Pod koniec maja mówił mi pan, że czeka pan na decyzję o przyjęciu do szkoły. Wiadomo już coś więcej?
- Na chwilę obecną nie, ponieważ tych przyjęć nie było.