Wynik czwartkowego rewanżu z FK Szawle otworzył w pierwszej części gry przytomnym uderzeniem Piotr Brożek. Po przerwie jego koledzy jeszcze czterokrotnie trafili do siatki rywali. - Cieszy bramka, ale - umówmy się - nie był to wymagający przeciwnik. Za tydzień będzie przeciwnik o klasę lepszy. Jak pokazały mecze Lecha, Azerowie walczą do samego końca - mówi "Pietia".
W meczu z FK Szawle Wisła od 16. minuty grała z przewagą jednego zawodnika po tym, jak czerwoną kartką ukarany został Tomas Kancelskis. - Kartka troszeczkę ułatwiła nam zadanie, bo mogliśmy spokojnie rozgrywać piłkę, ale myślę, że to była kwestia czasu, kiedy przełamiemy litewski mur i strzelimy bramkę - analizuje 27-letni pomocnik Białej Gwiazdy. - Pierwszy mecz też mógł się skończyć takim wynikiem, ale zawiodła skuteczność. W rewanżu graliśmy pewniej, nogi nie drżały, jak w pierwszym meczu - cieszy się Brożek i dodaje, że ruchy kadrowe w Wiśle zmierzają w dobrym kierunku: - Jak zaczynaliśmy, to bałem się, bo trenowało 12 zawodników. Teraz jest ich 22, trener ma dwie jedenastki i ma z czego wybierać.
Bardziej krytycznie do czwartkowego występu wicemistrzów Polski podszedł Rafał Boguski: - W pierwszej połowie naprawdę mieliśmy kłopoty i dopóki rywale mieli siły, trzymali się. Mamy dużo mankamentów w grze i trzeba wiele rzeczy poprawić. Nawet taka drużyna jak FK Szawle kilka razy wychodziła spod naszego pressingu i krycia.
Już za tydzień Wisła podejmie na Suchych Stawach kolejnego pucharowego rywala, Karabach Agdam. - Przede wszystkim nie możemy myśleć, że są to jacyś amatorzy czy kelnerzy. Myślę, że będzie to ciężki przeciwnik - przestrzega Boguski i zauważa, że warunki pogodowe w Azerbejdżanie nie powinny być w rewanżu utrudnieniem dla krakowian: - Tutaj warunki są takie jak w Azerbejdżanie. Duchota, 30 stopni, chyba takiej dużej różnicy nie będzie.