Chcemy, aby ten piękny sen trwał jak najdłużej - rozmowa z Mladenem Kašćelanem, pomocnikiem Jagiellonii Białystok

Mladen Kašćelan w rundzie wiosennej minionego sezonu nie mógł ze względów formalnych występować w Jagiellonii Białystok. 27-letni pomocnik w okresie przygotowawczym pokazał się z dobrej strony i być może w czwartek wybiegnie od pierwszego gwizdka sędziego.

Tomasz Kozioł: Jest pan w Jagiellonii już pół roku, a dopiero w trakcie letnich przygotowań mógł pan walczyć o miejsce w składzie.

Mladen Kašćelan (pomocnik Jagiellonii Białystok): Przez ostatnie sześć miesięcy nie mogłem występować w żadnych oficjalnych meczach ze względu na to, że Jagiellonia była trzecim moim klubem w ciągu roku. Najważniejsze jednak, że ten okres już minął. Obecnie walczę o miejsce w podstawowej jedenastce i temu celowi podporządkowuję wszystko.

Pół roku pan nie grał, więc miał pan okazję poznać Białystok bardzo dobrze.

- Muszę przyznać, że stolica Podlasia bardziej przypadła mi do gustu niż Łódź, gdzie związany byłem kontraktem z miejscowym ŁKS. Miasto jest niezbyt duże, jednak ulice są bardzo fajne, jest sporo zieleni i naprawdę mi się tutaj podoba.

W ubiegłym roku białostocki klub walczył zaledwie o utrzymanie, a już w czwartek zagra z Arisem Saloniki i to w Lidze Europejskiej.

- Taka właśnie jest piłka - nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Bez dwóch zdań lepiej walczyć o wyższe cele niż o utrzymanie.

Jak oceni pan obóz przygotowawczy w słoweńskim Radenci, gdzie jeszcze niedawno Jagiellonia szlifowała elementy piłkarskiego rzemiosła?

- Myślę, że bardzo mocno trenowaliśmy - szykowaliśmy formę specjalnie na mecze w europejskich pucharach, gdzie chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Chcemy pokonywać kolejnych rywali i aby ten piękny sen trwał jak najdłużej. Jesteśmy w dobrej formie, co pokazaliśmy grając przeciwko mocnym zespołom, takim jak Bursaspor czy Schalke. W tych spotkaniach nie pozwalaliśmy rywalom, aby narzucili nam swój styl gry. Stworzyliśmy sporo sytuacji, długo utrzymywaliśmy się przy piłce i myślę, że praca, którą wykonaliśmy w Słowenii będzie bardzo owocna.

Przed wyjazdem pojawiło się wiele głosów, że obóz w Słowenii to żaden obóz.

- I ci "znawcy" mogli się z tego śmiać. Pojechaliśmy tam tylko z jednym celem - aby dać z siebie wszystko i wykonać swoją pracę jak najlepiej. Chcieliśmy optymalnie przygotować się do nadchodzącego sezonu. Warunki mieliśmy idealne.

W trakcie obozu mieliście dwa dni wolnego.

- W tym czasie spotkałem się w Wiedniu z narzeczoną, która następnie wróciła do Czarnogóry, a ja z powrotem na obóz. Ze swoją wybranką jestem już od sześciu lat i niedługo przyjedzie do mnie, do Białegostoku.

Do meczu z Arisem zostały już tylko godziny. Jak daleko jest pan od podstawowego składu?

- Nie mam pojęcia. Te decyzje należą tylko i wyłącznie do trenera. W Słowenii rozegraliśmy sporo meczów i zapewne one zdecydują o tym, kto w czwartek wybiegnie na murawę. Ja oczywiście jestem gotowy do gry.

Co sądzicie o Arisie?

- Grecy są w naszym zasięgu. Jak się ustawimy dobrze na boisku, jak będziemy grać tak jak w ostatnich sparingach, to z każdym rywalem możemy powalczyć.

Na co stać Jagiellonię w najbliższym sezonie ekstraklasy?

- Będziemy walczyć o najwyższe cele, jednak nie powiem dokładnie o które pozycje. Chciałbym jednak, abyśmy uplasowali się na koniec rozgrywek w pierwszej piątce.

Czyli za rok znów europejskie puchary.

- Dlaczego nie? Dla każdego z nas jest to nowe doświadczenie i chcielibyśmy jak najczęściej mierzyć się z europejskimi firmami.

Komentarze (0)