Żaden z zawodników ekstraklasy mnie jakoś specjalnie nie zaskoczy - rozmowa z Pawłem Kapsą, bramkarzem Lechii

Przed sezonem Paweł Kapsa przyszedł do Lechii aby wzmocnić rywalizację o miejsce w bramce. Wobec kontuzji Mateusza Bąka miejsce Kapsy w składzie gdańszczan było praktycznie niezagrożone. Po awansie - pozyskanego przed sezonem z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski bramkarza - czeka powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej po czterech latach.

Michał Gałęzewski: Po sezonie przyszedł czas na radość...

Paweł Kapsa: Swoją postawą w całym sezonie pokazaliśmy, że zasłużyliśmy zarówno my, jak i kibice na takie święto jakie jest dzisiaj. Teraz będziemy mieli urlopy, czas wolny i na pewno miło je spędzimy. Wiadomo, że po takim sukcesie miło przyjdzie spijać tą piankę, ale trzeba powoli myśleć o nadchodzącym sezonie. Ekstraklasa ma już inne wymagania, niż II liga.

Jak się czujesz jako pierwszoligowy bramkarz?

- Wiadomo, że jest mi bardzo miło. Już tak kiedyś było, jednak cztery lata spędziłem poza ekstraklasą i naprawdę było ciężko do niej wrócić. Udało się to i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Nie boisz się rywalizacji?

- Już przychodząc do Gdańska wiedziałem, że będzie rywalizacja. Podjąłem jednak rękawicę i myślę, że wygrałem tą rywalizację. Mam nadzieję, że tak będzie dalej i nadal będę strzegł bramkę Lechii.

Jak przychodziłeś do Lechii, to pierwszym bramkarzem był Mateusz Bąk, jednak tobie udało się w końcu zaskarbić serca kibiców i zadomowić się w składzie.

- Zdawałem sobie sprawę, że przychodząc do Lechii nie byłem ulubieńcem gdańskich kibiców. Myślę jednak, że swoją postawą na boisku zasłużyłem na to, by kibice docenili trud, jaki wkładam w każdy mecz Lechii

Mówi się, że potrzeba wzmocnień, a przynajmniej dodatkowych zawodników na każdej pozycji. Co by było gdyby doszedł jeszcze jeden bramkarz?

- Tak jak mówiłem wcześniej, ekstraklasa stawia wyższe wymagania, gra się o wyższe cele i zespołowi są potrzebne jakieś korekty, czy wzmocnienia. To kto nas wzmocni zależy jednak tylko i wyłącznie od prezesów.

Podczas gry poza ekstraklasą zapewne oglądałeś mecze i podpatrywałeś napastników. Czy są jacyś zawodnicy z tej pozycji, których się szczególnie obawiasz?

- Myślę, że żaden z zawodników z ekstraklasy mnie jakoś specjalnie nie zaskoczy, gdyż oglądam mecze najwyższej klasy rozgrywkowej. Grają tam jednak na pewno najlepsi zawodnicy w naszym kraju.

Ile miałeś czerwonych kartek w swojej karierze?

- Dwie... Obie w Lechii. Nie przypominam sobie, żebym miał wcześniej. Na tych dwóch jednak poprzestańmy, myślę, że więcej ich już nie dostanę.

Na co może stać Lechię w przyszłym sezonie?

- Zobaczymy. Przede wszystkim będziemy grali jako beniaminek po tak długim okresie. Zobaczymy kto do nas dołączy i jak wartościowi będą to zawodnicy. Pierwszych pięć spotkań pokaże na co stać Lechię w nadchodzącym sezonie.

W tym składzie byłoby was stać na utrzymanie?

- Myślę, że spokojnie tak. Wiadomo jednak, że rywalizacja o miejsce w składzie musi być jeszcze większa niż w II lidze.

Na europejskie puchary chyba jednak za wcześnie?

- Nie można odpowiedzieć na pytanie, czy za wcześnie czy już. Po pierwszych pięciu kolejkach będziemy wiedzieć na co nas stać. W tym sezonie też wszyscy mówili, że będziemy walczyć o utrzymanie, a my na trzy kolejki przed końcem zapewniliśmy sobie awans. W ekstraklasie może być różnie.

Masz długotrwałe plany z Lechią? Myślisz że uda ci się zagrać na Baltic Arenie?

- Mam jeszcze dwuletni kontrakt. Postaram się go wypełnić do końca, a dalej zobaczymy.

Źródło artykułu: